Recenzja: OKP Dolores. Tom 1 - Froszti - 16 marca 2020

Recenzja: OKP Dolores. Tom 1

Miłośnicy space weteranów radujcie się! Oto na rodzimym rynku pojawiła się seria komiksowa, która zdecydowanie powinna znaleźć się w sferze waszych zainteresowań. OKP Dolores to nowa kosmiczna odyseja, która powinna wam zapewnić sporą dawkę rozrywki i relaksu, która zdecydowanie przyda się w obecnych nerwowych czasach niepokoju.

Wszystko zaczęło się osiemnaście lat wcześniej, kiedy to na progu klasztoru Kościoła Nowych Pionierów, zostało odnalezione porzucone dziecko. Mony (bo tak nazywa się dziewczynka) zostaje wychowana zgodnie z wiarą kościoła, a kiedy osiąga wiek pełnoletni, musi wyruszyć w szeroki świat, aby znaleźć swoje przeznaczenie. Jej przeszłość ciągle pozostaje dla niej jednak wielką zagadką, a jedynymi rzeczami które mogą coś wyjaśnić, jest sztandar Piratów Konfederacji oraz tajemnicze pudełko, w którym znajduje się enigmatyczna notatka „Opiekuj się Dolores”. Szybko okazuje się, że owe imię nosi leciwy, ale ciągle niebezpieczny okręt kosmicznych piratów armii konfederackiej, którego właścicielem staje się dziewczyna. Od tego momentu zaczyna się jej prawdziwa przygoda, która stopniowo będzie okrywać tajemnicę jej przeszłości, jak i przyniesie masę niebezpieczeństw, z którymi jakoś będzie musiała sobie radzić rudowłosa siostrzyczka.

Pierwszy album nowej frankońskiej serii, podobnie jak inne komiksy przygodowe, jest nastawiony głównie na zapewnienie czytelnikowi pokaźnej dawki rozrywki. Pod tym względem OKP Dolores na pewno nie rozczarowuje, dobitnie pokazując, że małżeństwo Tarquinów, które od lat zajmuje się tworzeniem powieści graficznych, doskonale zna się na swojej pracy.

Na duże słowa uznania kierowane w stronę twórców, zasługuje stworzenie ciekawie zapowiadające się uniwersum, w którym coś dla siebie powinni znaleźć zarówno wielbiciele kosmicznych westernów, jak i bardziej dynamicznych komiksów sci-fi z nutką humoru. Należy jednak pamiętać, że pierwszy album to jednak tylko szkielet czegoś większego, gdzie zostaje przedstawiony zarys różnorodnego świata oraz podstawowi bohaterowie tej intrygującej historii.

Pod względem fabuły album prezentuje się więc naprawdę bardzo dobrze. Zastosowana tutaj narracja jest płynna, wprowadzając do historii w odpowiednich momentach nowe postacie, czy istotne wydarzenia. Akcja całości jest bardzo wartka (głównie ze względu na ograniczoną ilość miejsca), nie pozwalając czytelnikowi na nudę, potrafiąc jednocześnie zachować mgiełkę tajemnicy. Scenariusz pod pewnymi względami może wydawać się odrobinę stereotypowy i sięgający po pewne mniej lub bardziej oczywiste nawiązania do innych kultowych tytułów (np. Star Wars), nie zmienia to jednak obrazu całości jako naprawdę dobrze przemyślanego dzieła, które może przerodzić się w coś naprawdę wielkiego.

Grafika z egmont.pl
 

Jeśli chodzi o pojawiające się w albumie postacie, to zdecydowanie na pierwszy plan (zresztą nie może być inaczej), wysuwa się urodziwa rudowłosa Mony. Dziewczyna całe swoje życie spędziła za murami zakonu, gdzie wszystko miało swój ład i porządek. Kontakt z szalonym i mocno niebezpiecznym światem zewnętrznym jest dla niej początkowo dość przytłaczający. Doskonale zdaje sobie ona jednak sprawę z tego, że bez pomocy innych nie tylko nie uda się jej rozwiązać zagadki swojego pochodzenia, ale również będzie miała problemy z przeżyciem. Niesamowita aura, którą wokół siebie roztacza oraz odrobinę naiwne podejście do świata (w którym nic nie jest tylko czarne albo białe) sprawia, że szybko znajduje osoby, które będą gotowe jej pomóc. Naiwność i nieporadność tej postaci sprawia, że ma ona ogromny potencjał, aby w późniejszych częściach serii ulec znaczącej przemianie, która prawdopodobnie będzie jedną z ważniejszych elementów komiksu.

W przypadku warstwy artystycznej podobnie jak i fabularnej trudno jest się do czegoś przyczepić. „Rozmach” architektoniczno – technologiczny, to chyba najlepsze określenie do tego, co oferuje odbiorcy Didier Taraquin. Pełne detali kadry z wyrazistymi projektami postaci, powinny przykuwać wzrok nawet największego komiksowego estety. Nie brakuje tutaj również pewnych rysunków z „podtekstem”, nie są one jednak natarczywe i nie epatują nadmierną erotyką, stanowiąc tylko malutki dodatek do całości.

Ścieżka nowych pionierów. OKP Dolores. Tom 1 to naprawdę bardzo interesujący początek nowej przygodowo fantastycznej serii, która może naprawdę wiele zwojować na światowym rynku komiksowym. Tytuł godny polecenie każdemu miłośnikowi kosmicznych klimatów z wartką akcją i interesującą intrygą. Co więcej, jeśli ktoś jest naprawdę wielkim fanem „Firefly”, to nie powinien zwlekać ani minuty dłużej tylko od razu składać zamówienie na ten album.

Radosław Frosztęga




Froszti
16 marca 2020 - 11:45