Recenzja: Shi #2 - Król Demon. - Froszti - 26 marca 2020

Recenzja: Shi #2 - Król Demon.

Pierwszy tom Shi stanowił niebywale intrygujący i pełny akcji wstęp do historii, która z każdą kolejną stroną stawała się coraz lepsza. Masa pojawiających się tajemnic i dziesiątki pytań kotujących się w głowie czytelnika to zdecydowanie jedna z wielu zalet tytułu. Pora więc sprawdzić, czy w drugiej części będzie można znaleźć jakieś odpowiedzi i czy autorzy nadal utrzymują wysoką jakość swojego dzieła.

Od wydarzeń widzianych w końcówce części pierwszej mija jaki czas. Zarówno Lady Winterfield, jak i „Kita” znajdują się w sytuacji, które zdecydowanie nie można im pozazdrościć. Pierwsza została zmuszona do zamążpójścia, za którego mężczyznę szczerze nienawidziła, zaś młoda Japońska została oddana do domu publicznego. W obu kobietach nieustannie narasta gniew i przeogromna chęć dokonania zemsty na tym „okrutnym” świecie.

Fabuła nadal prowadzona jest dwutorowo z przeskokiem czasowym, więc obok dalszych losów dwójki bohaterek, nie mogło tutaj zabraknąć również rozwinięcie wątku dyrektora firmy zbrojeniowej, którego syn padł ofiarą miny przeciwpiechotnej. Wszystko wskazuje na to, że za zamachem kryje się tajemnicza grupa „Shi”, której początki sięgając XIX wiecznej Anglii. Dodatkowo tom rozjaśnia przed czytelnikiem wielką tajemnicę krótkiego epizodu z poprzedniej części, gdzie dwójka kobiet ściągana jest przez grupkę mężczyzn.

Część pierwsza cyklu, tak jak było to już wielokrotnie wspominane, była nastawiona głównie na kreśleniu przed czytelnikiem sporej ilości tajemnic, które wywoływały dziesiątki pytań. Drugi album staje się więc wielką księgą odpowiedzi, która rozwija ukazane wątki i rozwiewa sporą część fabularnej mgły. Na pewno lekturą tego komiksu powinni być również ukontentowani miłośnicy bardziej dynamicznych dzieł. Ilość wartkiej akcji, która przenika się tutaj ze świetnie skrojonym enigmatycznym scenariuszem, jest naprawdę spora i nie ma tutaj mowy o żadnej nudzie.

Przykładowa plansza - taurusmedia.pl

Scenarzysta nadal stawia na wyrazistą przemoc i ukazanie kompletnej degeneracji wykreowanego świata. Kobiety od samego początku ukazane są tutaj jako ofiary, które zmuszane są do pełnego podporządkowania mężczyzną. Nikogo nie powinien dziwić więc fakt, że takie traktowanie zaczyna coraz powodować chęć dokonania krwawego rewanżu. Zidrou w bardzo interesujący sposób ukazuje właśnie ten element swojego dzieła zarówno w kontekście czasów minionych (XIX wiek), jak i bardziej współczesnego nam okresu, gdzie rzeczywistość nadal potrafi być bardzo przykra.

Rozwikłanie niektórych scenariuszowych tajemnic i mocniejsze postawienie na akcję, nie oznacza jednak, że twórca całkowicie rezygnuje z nutki tajemniczości swojego dzieła. W momencie, kiedy na scenie pojawia się wątek polityczny i kilka enigmatycznych nowych postaci powiązanych z władzą, można być pewnym, że fabuła zaskoczy czytelnika jeszcze wielokrotnie, oferując mu nowe intrygi.

Zupełną nowością w kontekście całej historii, jest dodanie przez scenarzystę orientalnego wątku nadprzyrodzonego. Na pewno jest on na swój sposób intrygujący i efektowny pod względem wizualnym, jednak biorąc pod uwagę dotychczasowe utrzymywanie całości w dość racjonalnych klamrach, nie każdemu taki pomysł będzie musiał przypaść do gustu. Moim zdaniem pomysł ma potencjał i może przerodzić się w coś naprawdę ciekawego, ale jest to ocena mocno subiektywna.

Oprawa wizualna jest mocno konsekwentna w swoich założeniach i nadal otrzymujemy przepięknie narysowane dzieło. Bogactwo szczegółów to zdecydowanie znak rozpoznawczy prac José Homsa, od których naprawdę bardzo trudno oderwać wzrok. Ponownie (tak jak w części pierwszej, do przeczytania recenzji której zachęcam) nie można się nie zachwycać zarówno projektom postaci, jak i niebywale efektownym tłom. Na słowa uznania zasługuje również dość specyficzne ułożenie kolejnych kadrów komiksu, dzięki czemu poszczególne sceny nabierają jeszcze większej głębi i dynamiki.

Shi #2: Król-Demon, to świetna kontynuacja rewelacyjnego komiksu, który nie tylko potrafi zapewnić masę rozrywki, ale również przez swoją trudną treść wymusza na odbiorcy chwilę refleksji nad pewnym „zdziczeniem” świata (zarówno tego komiksowego, jak i realnego). Nic nie wskazuje na to, żeby seria nagle miała stracić na jakości, wręcz przeciwnie kolejne tomy powinny być jeszcze ciekawsze.

Radosław Frosztęga


Dziękuję wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie komiksu do recenzji.

 

Froszti
26 marca 2020 - 11:12