Recenzja mangi Murcielago #17 - Froszti - 10 lutego 2021

Recenzja mangi Murcielago #17

Wielbiciele serii Murciélago musieli trochę odczekać, zanim na naszym rynku pojawił się kolejny tomik tej „ciekawiej” i „szalonej” serii. Pora więc sprawdzić czym tym razem zajmuje się Kuroko i w jakie problemy się wplącze.

Sam początek mangi skupia się na członku Yakuzy, który właśnie powraca na łono „rodziny” po przymusowej odsiadce. Ten krótki epizod, który zaburzył wieczorowe plany urodziwej zabójczyni, jest tylko wstępniakiem do właściwej akcji. Policja bowiem musi zbadać sprawę brutalnego morderstwa, o które podejrzany zostaje wielki mistrz broni białej. W tej historii nic nie może iść zgodnie z założeniami, więc stróżowie prawa będą mieć spory problem z zatrzymaniem podejrzanego. Z każdą kolejną przeczytaną stroną na światło dzienne wychodzą również jego powiązania z mafią, a dokładniej rzec ujmując z jej członkiem, który właśnie opuścił więzienie. Szalona akcja jest tutaj dość widowiskowa i o dziwo pierwszy skrzypiec nie gra tutaj czarnowłosa Kuroko.

Cała seria prawie od samego początku oferowała czytelnikowi nie tylko widowiskową, mocną akcję, ale również sporo treści balansujących na granicy „akceptowalnego szaleństwa”. Nie inaczej jest w przypadku recenzowanego tomiku, gdzie obok krwawej jatki, sprośnego humoru, kilku gorących scen yuri, mamy również antagonistę, którego niebywale podniecają akty przemocy. Dla wielu tego typu treści mogą wydawać się całkowicie nieakceptowalne, przekraczając barierę dobrego smaku. Murciélago w swojej konstrukcji nie stara się jednak pokazywać tego rodzaju treści nazbyt poważnie, dzięki czemu są one odpowiednio łagodzone. To właśnie siłą napędową serii jest niesamowita umiejętność łączenia treści dla dorosłych z dużą dawką infantylności i świetnie wykreowanymi bohaterami. Pochłaniając kolejne strony dowolnej części, na twarzy odbiorcy niejednokrotnie pojawi się rozbawienie, a całość zostanie przeczytana błyskawicznie, zapewniając odpowiednią dawkę rozrywki.

Jeśli chodzi o oprawę graficzną tomiku, to stoi ona na naprawdę wysokim poziomie. Na przestrzeni poszczególnych części wydać wyraźny progres w twórczości artystki, która coraz lepiej kreśli swoich bohaterów i nie boi się pokazywać „mocnej akcji”. Momentami rysunki są naprawdę mroczne i krwawe, nadając historii odpowiedniego przytłaczającego klimatu.

Nie można więc stwierdzić nic innego niż to, że Murciélago #17 jest kolejną świetną częścią naprawdę dobrej serii, która potrafi zapewnić dorosłemu odbiorcy chwilę niezobowiązującego szalonego relaksu.

Szalona akcja i szaleni bohaterowie.

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Froszti
10 lutego 2021 - 10:44