Witajcie gracze. Nadciąga kolejny mroźny weekend, więc żeby nie zamarznąć rozgrzeje mnie Aloy w dodatku do Horizon Zero Dawn zatytułowanym The Frozen Wilds oraz elitarny oddział Scorpio w dodatku do Gears 5 zatytułowanym Pogromcy Uli. Po więcej szczegółów zapraszam do dalszej części tekstu.
Horizon Zero Dawn: The Frozen Wilds
Bardzo długo zabierałem się do powrotu do Horizona, ale lepszej pory już chyba nie będzie. Podstawkę splatynowałem kilka lat temu, więc pomyślałem sobie, że wykorzystam tamten stan gry do szybkiego uporania się z rozszerzeniem The Frozen Wilds, które chciałem sprawdzić już dawno temu. Niestety Sony ewidentnie nie ogarnęło tematu, gdyż sejw z podstawki nie jest kompatybilny z sejwem z wersji kompletnej, więc musiałem zacząć całą przygodę Aloy od nowa.
Z początku mi się to nie podobało, jednak po szybkim sprawdzeniu wymagań potrzebnych do uruchomienia dodatku okazało się, że musze zaliczyć tylko kilka pierwszych misji fabularnych, abym mógł swobodnie udać się do nowej lokacji w jednej z najlepszych produkcji poprzedniej dekady.
Autorzy zasugerowali co prawda, aby nie ruszać dodatku przed uzyskaniem trzydziestego poziomu, ale co to dla mnie? Rozpocząłem to rozszerzenie postacią na dziesiątym poziomie i powoli dociera do mnie, że może to wcale nie był taki dobry pomysł. Większość spotykanych maszyn jest o kilkanaście lub dwadzieścia kilka poziomów wyżej ode mnie, dlatego cieszę się, że na początku zająłem się rozwijaniem drzewka umiejętności skupiającym się na walce z ukrycia. Zrezygnowałem z tego po jakimś czasie, gdyż chcę się trochę pobawić umiejętnościami takimi jak naprawa przejętych maszyn lub ataki wykonywane wprost z grzbietu wierchowców.
Lekko nie jest, ale wysoki poziom trudności spotykanych maszyn na całe szczęście zupełnie nie przeszkadza w zbieraniu nowych fantów w tym mroźnym i skutym lodem rejonie mapy. Część misji da się także wykonać, unikając przeciwników w ich trakcie. Zazwyczaj jest to konieczność, bo starcia z nimi i tak kończą się dla dla mnie tragicznie po jednym lub dwóch atakach.
Fabuła dodatku koncentruje się wokół wojowniczego plemienia banuków, którzy zostali potraktowani trochę po macoszemu w podstawce. Tutaj starają się stawić czoła nowemu mechanicznemu zagrożeniu powiązanemu z aktywnym wulkanem w okolicy. Nie chcę się zbytnio rozpisywać na ten temat, żeby nie psuć innym zabawy. Sam jestem zresztą ciekaw jak to się wszystko ułoży w krainie, która z każdą kolejną chwilą coraz bardziej przypomina mi takie piękniejsze Skyrim w kompaktowej wersji.
Największe wrażenie robią na mnie jednak kwestie techniczne tej produkcji. Okazuje się, ze nawet gry przeznaczone na kilkuletnią konsolę za mniej 1000zł wciąż potrafią zrobić wprawić w osłupienie oprawą audiowizualną. Guerrilla Games mogło do końca świata robić tylko i wyłącznie Killzone’y, jak większość studiów robiących tylko i wyłącznie jedną serię gier, postanowili jednak zaryzykować po niezbyt udanym Shadow Fall i w ten sposób powstała jedna z najlepszych gier z akcją rozgrywającą się w otwartym świecie. Bardzo się stęskniłem za Horizonem i do dwustu godzin, które spędziłem z nim byłem kilka lat temu zamierzam dołożyć sporo kolejnych.
Gears 5: Pogromcy Uli
Nie byłem do końca zadowolony z tego jak zakończyła się moja przygoda z grami wideo w 2020r. Nie lubię mieć niedokończonych spraw. W 2021 roku wygląda to już zdecydowanie lepiej. Ukończyłem Higurashi, zcalakowałem Battlefield: Bad Company 2 oraz Gears of War: Ultimate Edition, udało mi się zaliczyć wszystkie gry z kolekcji Halo The Master Chief Collection, a żeby tego było mało, to w końcu ukończyłem wątek główny w Skyrimie, do którego wielokrotnie podchodziłem jak do zimowego jeża na przestrzeni siedmiu ostatnich lat i z dumą mogę napisać, że w końcu mogę się bawić w krainie Nordów w najlepsze. Podobnie ma się rzecz z Gears 5, które z początku strasznie mnie wynudziły tymi rozwleczonymi lokacjami z misjami pobocznymi w stylu przynieś, zanieś i pozamiataj. Od tej serii zawsze oczekiwałem wartkiej akcji, a gdy w końcu to dostałem, to ani się obejrzałem i skończyłem całą grę, która bez tych wszystkich zapychaczy bawiła mnie chyba najmniej z całej serii. Dobrze, że w drugiej jej części pojawiają się bohaterowie, których dało się lubić i jeden moment dosłownie zwalił mnie z nóg, ale nie oznacza to, że obyło się bez potknięć. Pod koniec piątki miałem lekkie wrażenie, że nowi opiekunowie serii zapoczątkowanej przez Epic Games chcieli chyba wybić z pół obsady w pół godziny. Sama gra, podobnie jak czwórka, znowu kończy się w zawieszeniu, co nie do końca mi odpowiada, ale nie mam zamiaru być jakoś specjalnie rozeźlony z tego powodu.
To już przeszłość, a ten weekend należy co oddziału Scorpio i dodatku Pogromcy Uli, a więc bodajże pierwszego rozszerzenia fabularnego od czasu kampanii z generałem RAAMem w Gears of War 3. Widać, że autorzy mocno poszli w specjalizacje i zdolności klasowe, bo do tej pory zdolności głównych bohaterów wykorzystywaliśmy raczej w Ucieczkach i Hordzie. Tym razem ten aspekt taktyczny został także uwzględniony w kampanii.
Zdziadziały Keegan posiada zdolność regeneracji amunicji dla całej drużyny. Zadziorna Lahni jest ekspertką w walce wręcz, natomiast używający tarczy ochronnej Mac zapewne nie chciałby mieć nic wspólnego z tą dwójką. Wszyscy jednak biorą udział w misji zorganizowanej przez starego znajomego, której celem jest zniszczenie jednego z uli od środka.
Każdy gracz, który miał wcześniej do czynienia z trybem pve w Gears 5 wie o czym mowa, jest to jednak pierwszy przypadek, gdy niszczenie uli otrzymało scenariusz. Dlatego też podczas tego dodatku możemy znaleźć m.in. znajdźki rozsiane po okolicy oraz modyfikacje umiejętności trójki głównych bohaterów.
Na razie jestem w drugim rozdziale, więc mam jeszcze trzy do końca. Chcę jednak przejść ten dodatek jak najszybciej, bo w ten weekend każdy gracz może skorzystać z dodatkowego doświadczenia w trybie dla wielu graczy. Miło byłoby znaleźć się w tym gronie.
To tyle ode mnie. Życzę wszystkim udanego weekendu, oczywiście nie tylko przy grach. Jeśli jednak ogrywacie jakieś ulubione gry, to nie krępujcie się i dajcie o tym znać w komentarzach.