Recenzja mangi Chainsaw Man #1 - Froszti - 5 marca 2021

Recenzja mangi Chainsaw Man #1

Chainsaw Man #1 to jeden z nowych tytułów wydawnictwa Waneko, który zdecydowanie polecany jest dojrzałemu odbiorcy. Manga porywa bowiem czytelnika w iście szalony świat wypełniony wyrazistą przemocą, która u osób bardziej wrażliwych może prowadzić do stanu przedzawałowego. O mocniej „nietuzinkowości” komiksu świadczyć może już sama grafika na obwolucie, która dobitnie pokazuje, że wnętrze będzie dość „krwawe”. Rodzi się jednak pytanie, czy tytuł ma do zaoferowania coś więcej niż tylko „morderczą akcję”?

Głównym bohaterem tytułu jest młody chłopak o imieniu Denji. Jego życie zdecydowanie nie należy do tych usłanych różami. Zmuszony zostaje on do przejęcia i spłacenia potężnych długów ojca, który niedawno postanowił rozwiązać swoje problemy przez samobójstwo. Yakuza niemająca zamiaru odpuścić odzyskania pieniędzy, postanawia wykorzystać chłopaka jak tylko się da. Część potrzebnych środków uzyskuje on za sprzedaż swoich narządów. Resztę kwoty będzie musiał „odpracować”, polując na krwiożercze bestie. W tych trudnych chwilach jedyne oparcie znajduje on w swoim wiernym towarzyszu, małym psie-demonie z wystającą piłą łańcuchową z głowy. Piekielny przyjaciel pomagający chłopakowi eksterminować upiornych oponentów staje się dla niego kimś naprawdę bardzo bliskim, gotowym w każdym momencie oddać życie w jego obronie. Ich sytuacja jeszcze mocniej się komplikuje, kiedy w wyniku nieprzewidzianych wydarzeń, zmuszeni są oni połączyć swoje ciała. To właśnie ta chwila staje się początkiem nowego rozdziału w życiu Denjiego, który staje się czymś na pograniczu człowieka i demona.

Twórca Tatsuki Fujimoto, tak jak zostało to już wspomniane we wstępie, przenosi nas do świata, w którym szaleństwo i przemoc są czymś zupełnie naturalnym. Świat wypełniony jest wszelakiej maści demonami, które występują w każdym możliwym kształcie i rozmiarze. Niektóre z nich potrafią jakoś koegzystować z człowiekiem, dla innych ludzie są niczym więcej niż tylko pokarmem. Na przeciwległym biegunie musi oczywiście pojawić się stosowna „tajna organizacja”, której zadaniem jest pozbywanie się piekielnych poczwar. Mamy więc tutaj do czynienia z pewną dość oklepaną koncepcją scenariuszową, która jednak ciągle mocno potrafi fascynować. Tytuł stara się wyróżnić na tle innych podobnych historii naprawdę dużą dawką brutalności, której nie powstydziłby się sam Rob Zombie. Niektóre sceny ociekają taką dawką gore, że oznaczenie wiekowe na mandze 16+ powinno być znacznie wyższe. Na całe szczęście komiks nie stawia tylko i wyłącznie na krwawo-horrorowe schematy, ale również oferuje masę szalonych pomysłów i nietuzinkowych ciekawie zapowiadających się bohaterów.

Absurdalność historii dodatkowo łamana jest tutaj przez dodanie całkiem przyjemnej komediowej treści. Humorystyczne wstawki bazujące zarówno na wypowiedziach, jak i wybranych scenach, dobrze kontrastują z krwawą treścią, pozwalając jej stać się bardziej „akceptowalną”. Oczywiście mówimy tutaj o dość „prostym” humorze, który niejednokrotnie będzie zahaczał o żarty z podtekstem (mniej lub bardziej bezpośrednie).

Od względem wizualnym tytuł stoi na naprawdę wysokim poziomie, a artysta doskonale potrafi zobrazować stworzoną przez siebie historię. Cała akcja zaserwowana jest tutaj w bardzo wyrazistej formie, która nie boi się balansować na granicy dobrego smaku. Grubo narysowane linie poszczególnych rysunków nadają światu mangi potrzebnej surowości i szorstkości, która świetnie współgra ze scenariuszem.

Chainsaw Man #1 jest więc tytułem łączącym wiele typowych cech klasycznego shounena z elementami krwawego horroru, który dedykowany jest osobą o naprawdę mocnych nerwach. Z każdej kolejnej strony mangi sączy się nie tylko czerwona posoka, ale również gorycz przedstawionego świata, w którym to muszą sobie jakoś radzić przedstawieni bohaterowie. Początek serii jest naprawdę mocno obiecujący i zachęcający do dalszego sprawdzania tytułu.

Krwawa, szalona akcja, w której nie ma chwili na nudę.

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie mangi do recenzji.

Froszti
5 marca 2021 - 10:18