Recenzja mangi Posępny Mononokean #1-#5 - Froszti - 9 kwietnia 2021

Recenzja mangi Posępny Mononokean #1-#5

Kiedy dopadnie cię iście demoniczne zmęczenie, do kogo zamierzasz zadzwonić po pomoc? Parafraza słów znanego utworu muzycznego, doskonale pasuje do recenzowanego tytułu, gdzie miłośnicy „nadprzyrodzonych zjawisk” rodem z kultury Dalekiego Wschodu, znajdą sporo treści dla siebie.

Cała historia zaczyna się w momencie, kiedy to nastoletni Ashiya Hanae nie może w pełni cieszyć się z uroków licealnego życia i opuszcza on początek nowego roku z powodu licznych kłopotów zdrowotnych. Wszystko jego problemy i iście demoniczne zmęczenie, zaczęły się kilka dni wcześniej, kiedy przez przypadek nadepnął na niepozorną białą włochatką kulkę, którą uznał za zgubioną maskotkę. Na jego nieszczęście okazało się, że był to demon, który teraz przyczepił się do niego na stałe i wysysa jego energię życiową. Nie pozostaje mu nic innego jak tylko w przypływie desperacji skorzystać z odnalezionego przez przypadek w gabinecie pielęgniarki tajemniczego numeru. W ten właśnie sposób droga Ashiya krzyżuje się z Mistrzem Mononokean (Abeno Haruitsuki), który postanawia mu pomoc i odprawić stosowne egzorcyzmy. Oczywiście usługa taka nie jest darmowa i chłopak będzie musiał odpracować swój powrót do normalności.

Oddając się lekturze pierwszego tomu, dosyć szybko idzie zauważyć, że autora w procesie twórczym dość mocno czerpała inspiracje z wierzeń i mitologii Japonii. Tego rodzaju historie nie są na rynku mangowym niczym nowym i nie należy się po tytule spodziewać czegoś mocno zaskakującego. Autorka Kiri Wazawa od samego początku stawia raczej na sprawdzone schematy, łącząc „demoniczną” tematykę, z lekką nutką humoru i szkolnymi realami. Fabularnie manga nie jest więc co prawda rewelacyjna, na pewno jednak potrafi zapewnić czytelnikowi solidną porcję rozrywki.

Pierwszy tomik bardzo dobrze wprowadza czytelnika do wykreowanego świata, w którym to demony pojawiają się w świecie ludzi, niekiedy wpływając dość bezpośrednio na ich życie. Autorka na tym tle prezentuje ważnych dla serii bohaterów, którzy jako nieliczni mogą widzieć byty niematerialne. Z jednej strony jest to Ashiya, który niekoniecznie chciał posiadać taką „zdolność” z drugiej tytułowy Posępnym Mononokeanem, zajmujący się wszelkiej maści egzorcyzmami. W przeciwieństwie jednak do kilku innych podobnych pozycji nie pomaga on ludziom, ale samym demonom, które chcą dostać się do „własnego” świata.

Na przestrzeni pierwszych pięciu tomów, na czytelnika czeka masa „przygód”, w których to bohaterowie muszą pomagać kolejnym pojawiającym się demonom. Byty nie materiale są naprawdę różnorodne, zarówno pod względem zachowania, jak i wyglądu, wszystkie jednak mają jakieś wpływ na ludzi w pobliżu. Epizodyczny charakter kolejnych spraw łączony jest tutaj postaciami dwójki bohaterów, których relacje stopniowo ewoluują, a czytelnik ma przy okazji możliwość odkrywania części ich przeszłości (która stanowi sporą tajemnicę, szczególnie w przypadku Abeno Haruitsuki). W pierwszych pięciu tomach czytelnika ma również okazje obserwować rozwój relacji pomiędzy nastolatkami, którzy tylko pozornie za sobą nie przepadają, coraz bardziej jednak są od siebie zależni.

Jeśli chodzi o oprawę wizualną mangi, to stoi on na dobrym poziomie. Najlepiej prezentują się tutaj kreacje postaci, począwszy od tych ludzkich, gdzie artystka zadbała o każdy szczegół ich wyglądu, kończąc na pomysłowych wizualizacjach „demonów”. Jeśli chodzi o tła, to jeśli tylko się pojawiają, to prezentują się poprawnie. W kwestii rysunków na pewno nie można nie wspomnieć o genialnie prezentujących się grafikach na obwolutach. Kolorowe rysunki potrafią być mocno urokliwe i przyciągnąć wzrok potencjalnego odbiorcy.

Niczego złego nie można napisać na temat rodzimego wydania mangi. Dobra jakość druku, poprawne tłumaczenie, zastosowana wyraźna czcionka. Jest więc dokładnie tak jak powinno być.

Posępny Mononokean (#1-#5) tak jak zostało to już wspomniane, nie jest dziełem o którym można pisać same peany. Historia jest dość wtórna w wielu swoich aspektach, na pewno jednak nie można odmówić tytułowi tego, że potrafi zapewnić czytelnikowi chwilę intensywnej rozrywki – a przecież to jest najważniejsze. Jeśli więc ktoś lubi „demoniczne” klimaty ze szczyptą humoru i szuka czegoś proste i przyjemnego do poczytania to zdecydowanie powinien zainteresować się tą pozycją.

Demony, dramaty, humor i tajemnice. Mieszanka dość standardowa, ale nadal dająca dużo frajdy z czytania.

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Froszti
9 kwietnia 2021 - 10:29