Recenzja mangi Kulinarne pojedynki #16-20 - Froszti - 27 czerwca 2021

Recenzja mangi Kulinarne pojedynki #16-20

Bez zbędnego przydługawego wstępu, zabieramy się za kolejną porcję Kulinarnych pojedynków, w których zaczyna się dziać naprawdę wiele interesujących i zaskakujących rzeczy.

Początek części szesnastej to dalsza porcja fabuły związanej z jesiennym festiwalem. Nieformalny pojedynek pomiędzy Somą a jednym z członków „elitarnej dziesiątki”, nabiera wyrazistości i zmierza do rozwiązania. Dalsza część tomiku to początek zaskakującego i dość intrygującego nowego wątku. Autor najwyraźniej zauważył, że pewna przyjęta przez niego do tej pory koncepcja fabuły, zaczyna się mocno powtarzać. Postanowił więc prowadzić do scenariusza sporą dawkę dramaturgii, która jest związana z przybyciem tajemniczego ojca Eriny. Staje się to początkiem prawdziwej rewolucji, która zmieni oblicze szkoły. Dowiadujemy się tutaj również trochę więcej o niektórych bohaterach, których relacje nie zawsze do tej pory było jasne dla czytelnika. Pod pewnymi względami zmienia się również styl artystyczny mangi, która w kilku miejscach zaczyna epatować pewną dawką mocniejszej i mroczniejszej stylistyki.

Część siedemnasta zaczyna się od „uwolnienia” Eriny z domu i przygarnięcie jej do Gwiazdy Polarnej. Od tego momentu autor skupia się na pokazaniu nam nowego kierunku, w którym podąża akademia pod przywództwem ojca dziewczyny. Stare zasady przestały istnieć, a na ich miejsce powołano nowe prawa, mające na celu znaczące zmniejszenie ilości uczniów. Nikt nie będzie mógł się teraz czuć bezpiecznie i w każdym momencie będzie mógł zostać skreślony z listy uczniów. Nie obejdzie się tutaj również bez konieczności zmierzenia się Somy z groźnym przeciwnikiem. Od tego pojedynku będzie zależeć przyszłość akademika. W fabule obok sporej dawki emocji i dramatyzmu nie zabrakło również miejsca na solidną szczyptę humoru, która jest znakiem rozpoznawczym serii. Całość czyta się z niekłamaną przyjemnością i wyraźnie czuć, że w autora wstąpiły nowe siły.

Początek części osiemnastej to dokończenie pojedynku, którego stawką jest los Gwiazdy Polarnej. Do samego końca nie będzie wiadomo, kto wyjdzie z tego kulinarnego pojedynku zwycięsko. W późniejszym etapie historii Tsukuda postanawia skonfrontować nowego dyrektora z Somą. Staje się to początkiem nowego kulinarnego wyzwania, do którego będą musieli przystąpić wszyscy uczniowie. Jest to plan Centrali coraz szybciej zmierzającej ku nowemu porządkowi. Można być jednak pewnym, że zarówno dyrekcji, jak i „elitarnej dziesiątce” zwycięstwo nie przyjdzie aż tak łatwo. Autor jak na razie nie ma zamiaru odkrywać przed czytelnikiem niektórych tajemnic fabuły. Mało tego w tym tomiku wprowadza on kilka nowych wątków związanych z konkretnymi postaciami, które są dość intrygujące i zachęcające, aby sięgać po kolejne części cyklu. Oprawa graficzna tomiku powraca za to na swoje utarte tory. Mieszanka szczegółowości i piękna to coś, co nie może się znudzić i nadal stanowi ogromną zaletę mangi.

Tomik dziewiętnasty to jedna z niewielu części cyklu, w której pierwszych skrzypiec nie gra Soma. Główną postacią jest tutaj Kurokiba, który ma okazję zaprezentować swoje niebywałe zdolności kulinarne oraz odkryć przed czytelnikiem pewne elementy swojej przeszłości (zresztą nie tylko swojej). Zaciekły pojedynek doskonale pokazuje, że akademia pełna jest zdeterminowanych i mocno uzdolnionych uczniów, którym nie podobają się nowe porządki. Końcówka tomiku ponownie należy jednak do głównego bohatera, który tym razem będzie miał okazję sprawdzić siłę „elity”. Mamy więc tutaj mieszankę widowiskowości, dramatyzmu, emocji i humoru, czyli wszystko to, co sprawia, że Kulinarne pojedynki są tak doceniane przez fanów mang na całym świecie.

Część dwudziesta to rozwikłanie pojedynku z końcówki poprzedniej odsłony. Wynik tej walki staje się tutaj podstawą do zmiany zachowania niektórych postaci. Zrozumieją oni, że dla dobra szkoły i „przyjaźni” trzeba siłą przeciwstawić się nowemu porządkowi. Głównie dotyczy to Eriny, która zostaje niekwestionowanym liderem „pierwszaków”, którzy gotowi są na rzucenie wyzwania Centrali. Jest to również doskonała okazja, aby autor odkrył przed nami kawałek jej przeszłości i pokazał jak doszło do spotkania z ojcem Somy. Część ta staje się więc punktem wyjścia do nowego „widowiskowego” wątku, w którym kulinarna walka przybierze jeszcze bardziej dynamicznego kształtu.

Pomimo tego, że seria ma pokaźną liczbę tomów, to nie zauważa się w niej wyraźniejszego spadku jakości. Autor w odpowiednim momencie potrafił wprowadzić nowe ciekawe wątki, wplatając je w sprawdzony schemat. Tym samym tytuł cały czas intryguje i zapewnia czytelnikowi dobrą porcję rozrywki.

Dalsza porcja historii ciekawych postaci, zaskakujących zwrotów akcji, pysznego jedzenia i dobrego humoru. Jak na razie tytuł sprawdza się wyśmienicie i wywołuje u czytelników szczery uśmiech zadowolenia.

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarzy do recenzji.

Froszti
27 czerwca 2021 - 12:04