Recenzja mangi Kulinarne pojedynki #28 - Froszti - 10 września 2021

Recenzja mangi Kulinarne pojedynki #28

Wielka kulinarna rebelia ciągle trwa, a „pierwszaki” są gotowe na wszystko, aby tylko pokonać przedstawicieli Centrali i przywrócić Akademii jej dawny wygląd. Elita Totsuki nie jest jednak zwykłym „przeciwnikiem” i każdy z buntowników będzie musiał wspiąć się na wyżyny swoich kulinarnych umiejętności.

Początek recenzowanego tomiku to zakończenie zaciekłego pojedynku pomiędzy Takumim i Eizanem, którego motywem przewodnim była kuchnia włoska. Każdy z nich wydaje się być bardzo pewny swoich zdolności. Dotyczy to szczególnie przedstawiciela Centrali, który jest pewny swojej wygranej. Młody kucharz znający „włoskie gotowanie” od podszewki na pewno jednak nie podda się bez walki. Swoje zdolności w tej części zaprezentuje również cicha i nieśmiała Megumi, w której drzemie jednak ogromny potencjał. Jej przeciwnikiem będzie jednak specjalista od ciast i deserów, młoda uczennica będzie więc musiała zademonstrować, czego nauczyła się przez ostatni czas. Na finał twórca zostawił pojedynek Somy, który nie lubi przegrywać. Do samego końca nie będzie jednak wiadomy czy tym razem również wyjdzie zwycięsko w kuchennej bitwy.

Kolejna część mangi to nie tylko przygotowywanie wyśmienitych potraw. Autor od pewnego już czasu w kolejnych tomach stara się pokazać postępujący rozwój stworzonych przez siebie bohaterów. Dotyczy to głównie „pierwszaków”, którzy od samego początku ze sobą rywalizowali, teraz jednak jednoczą się w walce o własne przekonania. Zarówno ich różne osobowości, odbyte „szkolenie” oraz wspólna pomoc mają bezpośrednie przełożenie na ich zdolności kulinarne. Najlepiej jest to chyba widoczne w osobie Tadokoro, która z nieśmiałej, cichej i niepewnej siebie nastolatki zaczyna przeobrażać się w doskonałego kucharza z ambicjami, pragnącego odnosić sukcesy. Motyw „rozwoju” jest więc tutaj zauważalny, nie pełni on jednak najważniejszej roli w całej serii. Tytuł od samego początku najmocniejszy nacisk kładzie bowiem na prosty, ale bardzo przyjemny humor. Komediowa otoczka sprawdza się również znakomicie w tej części. Począwszy od szalonych dialogów, przez urocze i zabawne postacie w stylu chibi, kończąc na absurdalnych doznaniach kulinarnych, które dobrze pasowałyby do produkcji 18+.

Ogromną zaletą serii są również świetne rysunki, które stanowią idealne uzupełnienie „kulinarnej” historii. Dla kogoś, kto czytam cykl regularnie, doskonale wie, że po artyście można spodziewać się genialnie prezentujących się postaci i równie dobrze wyglądających potraw. Nie inaczej jest w tej części i prawie na każdej stronie jest na czym zawiesić oko.

Kulinarne pojedynki #28 są więc kolejną dobrą częścią serii, która coraz szybkiej zbliża się do swojego końca. Jak na razie cykl prezentuje się poprawnie i zapewnia odbiorcy chwilę przyjemnej niezobowiązującej rozrywki (oby tak dalej!).

Kolejna dawka szalonych kulinarnych pojedynków i masy zwariowanego humoru, który poprawi nastrój niejednego czytelnika.

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Froszti
10 września 2021 - 10:25