Recenzja Fire Force #11 - Froszti - 19 listopada 2021

Recenzja Fire Force #11

Ognista akcja potrafi być mocno angażująca i zachwycająca. Czytelnik potrzebuje jednak pewnych odpowiedzi na nurtujące go od dłuższego czasu pytania. Znajdzie je w Fire Force #11 wraz z kolejną dawką „gorącej” treści.

Jedenasta część serii rozpoczyna się od dość poważnej rozmowy pomiędzy Shinrą (który szybko wyleczył się z odniesionych poważnych ran) a kapitanem „jedynki” Burnsem. To właśnie ta „dyskusja” (połączona z akcją) staje się najważniejszą częścią fabularną tomiku. Odsłania ona przed czytelnikiem prawdę na temat pożaru domu chłopaka i tego, co wydarzyło się przed laty. Całość tego wątku poznajemy z perspektywy kapitana, który przez długi czasu ukrywał prawdę. Otrzymujemy więc tutaj odpowiedzi na niektóre nurtujące nas od samego początku pytania. Zdobyta wiedza ukazuje jednak o wiele szerszy punt widzenia tej tragedii. Nic nie jest tutaj nadmiernie oczywiste i proste a to, co było do tej pory wielkim życiowym celem młodego strażaka, nagle obraca się w nicość. Nowe „rewelacje” na temat jego matki, wiedza o bracie, który dołączył do sił Ewangelisty, wszystko to jest mocno przytłaczające. Młody strażak nie ma jednak zamiaru się załamywać i znajduje sobie nowe cele i wyzwania.

Po sowitej dawce fabularnych odpowiedzi, emocji i widowiskowości, autor serwuje odbiorcy również odpowiednią porcję komediowej prostej rozrywki. Tym razem wątek humorystyczny związany jest z przygotowaniami „strażaków” do sesji zdjęciowej do corocznego kalendarza. Jak zawsze pomiędzy zastępami SSP trwa nieustająca rywalizacja o miano „najlepszych”. Obok tego humor odbiorcy poprawi również krótki wątek zakupowo/ubraniowy, w który będzie zaangażowana żeńska część „ósemki” i porucznik Takehisa. Komediowa strona mangi została tu doskonale wykorzystana do złagodzenia zarówno akcji, jak i emocji. Stanowi ona również doskonały łącznik pomiędzy dwoma bardzo dynamicznymi wątkami.

W ostatniej części tomiku rozpoczyna się bowiem nowy „widowiskowy” wątek, w którym nie zabraknie nowych tajemnic i masy „ognistej” akcji. Wszystko rozpoczyna się od pozornie niewinnej wizyty głównego bohatera w siedzibie czwartego zastępu SSP. Wydarzenia szybko jednak nabierają zaskakującej dynamiki, za którą musi kryć się jakaś mroczna prawda (w której maczał palce przeciwnik). Obok samej „walki”, mamy tutaj również okazję zobaczyć jak na przestrzeni kolejnych tomów rozwinęła się znajomość Shinry i Arthura, która ma ogromny wpływ na obu młodych strażaków. Całość kończy się w kulminacyjnym momencie, tak aby czytelnik z jeszcze większą chęcią sięgnął po kolejną odsłonę.

Tom jedenasty doskonale wpasowuje się więc w wysoką jakość całej serii, która nadal mocno zachwyca i zachęca do dalszego regularnego śledzenia losów „strażaków”.

Solidna ognista dawka akcji, humoru i fabuły. W tomiku tym na czytelnika czekają odpowiedzi na nurtujące go pytania i cała masa nowych ciekawych wątków.

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Froszti
19 listopada 2021 - 10:47