Żyjemy w czasach, gdy dosyć niszowe zainteresowania stały się powszechne. Dzięki popkulturze i korporacją żerującym na ciekawych pomysłach science fiction, komiksy, gry wideo, fantasy czy nawet sesje w papierowe role playing przestają być traktowane jako coś dziecinnego. Cieszy mnie to niezmiernie choćby ze względu na to, że pozytywna atmosfera wobec tych tematów zachęca kolejne osoby do próbowania i tworzenia. Chyba dzięki takiej sytuacji powraca Metal Hurlant.
Metal Hurlant to chyba jedno z najbardziej wpływowych, ale jednocześnie niezbyt znanych czasopism w historii. Komiksy zawarte w tym magazynie stanowiły inspirację dla wielu klasyków gatunku science fiction, wyznaczały też trendy, a samo czasopismo pozwoliło wykazać się wielu wspaniałym artystom. Metal Hurlant pozostał jednak trochę w cieniu i wiele osób nie zdaje sobie sprawy z roli, jaką odgrywały karty tego magazynu. Po części jest to efekt większej popularności amerykańskiej wersji znanej jako Heavy Metal. Sytuacja ta może jednak ulec zmianie. W tym roku Metal Hurlant powraca w formie kwartalnika. Jakby tego było mało, legendarny tytuł ma także polską wersję. Dzięki Wydawnictwu Labrum magazyn w przetłumaczonej wersji będzie bardzo szybko trafiał do polskich czytelników. Miałem okazję sprawdzić pierwszy numer wznowionego Metal Hurlant i już zacieram ręce i leci mi ślinka na więcej.
Pierwszy numer wznowionego Metal Hurlant to prawie 300 stron komiksów, wywiadów i publicystyki. Tematyką wydania jest widoczne na okładce hasło „Przyszłość zaczyna się już jutro”. Całość numeru poświęcona jest właśnie temu zagadnieniu i tak zwanym utworom near future, gdzie możemy zerknąć na bliską czasową przyszłość i prognozy jak świat będzie wyglądał niedługo. Zamiast skupiać się na odległej perspektywie, mamy rozważania na temat tego co czai się za rogiem.
W przypadku magazynu pierwsze 60 stron to właśnie różne artykuły na ten temat. Pozostałe strony prezentują nam komiksy zahaczające o tematykę wydania. Taki rozkład sprawdza się bardzo dobrze, bo artykuły to całkiem solidne wprowadzenie w tematykę i klimat. Dodatkowo stawiają pewne pytania, na które w pewnym stopniu odpowiadają komiksy.
Wszystkie teksty są na poziomie i prezentują różne spojrzenia na ten sam temat. Mamy trochę o grach, filmach, wywiad z ojcem cyberpunk Williamem Gibsonem i odrobinę architektury, której towarzyszy naprawdę ciekawa grafika. Dla mnie najfajniejszy był tekst zbierający różne wizje przyszłości, która dla nas jest już przeszłością. Mamy listę filmów z datami, gdy dzieje się ich akcja i odrobiną informacji na temat w głównej mierze nietrafionych prognoz przyszłości.
Jeśli chodzi o komiksy, to jest ich tutaj ponad 20. Wszystkie historyjki trzymają się mniej więcej tematu numeru. Są takie, które robią to dosłownie, podczas gdy inne dałoby się też wpasować pod inne zagadnienia. Mamy historię o eksplorowaniu oceanów, problemach społecznych, dystopiczną wizję rozpadających się miast, kilka opowieści o gadżetach i tym jak zmieniają świat. Jest tutaj sporo naprawdę ciekawych pomysłów, które zachęciły mnie do tego, by na chwilę usiąść przy kubku kawy i pomyśleć o pewnych sprawach.
Moimi ulubieńcami z numeru są Bóg już tu był autorstwa Paula Lacolley i Pierre Colleu, Pet Play od Diego Agrimbau i Lucasa Varella, a także Snapshots, za które odpowiada Xavier Maumejean i Jaouen Salaun. Komiksy te są niezwykle ciekawe i pokazują też różnorodność Metal Hurlant. Mamy bowiem historię o dochodzeniu z wykorzystaniem psów i kotów jako świadków, tworzenie wyzwania i historię o tym jak technologia może pomóc w radzeniu sobie z traumą. Kilka z historyjek zawartych w tym tomie Metal Hurlant mogłoby pojawić się w programach takich jak Black Mirror czy moja ukochana Strefa Mroku.
Każdy komiks to inny styl, co daje naprawdę fajny efekt, bo przerzucając strony, jesteśmy ciągle zaskakiwani. Mamy tu rozstrzał od przepięknych czarno-białych szkiców, poprzez gigantyczne kolorowe i pełne życia kadry aż po bazgrołki wyglądające jak wesoła twórczość przedszkolaka. Różni artyści gwarantują całą masę stylów i wszystkie są ciekawe. Łatwo też będzie znaleźć rodzaj ilustracji, który przypadnie nam do gustu. Ja trafiłem na kilka niezwykle klimatycznych i byłem pod olbrzymim wrażeniem z kreski i doboru barw w komiksie Solar Plant autorstwa duetu Anna Mill i Luke Jones. Kadry z tego komiksu z chęcią zobaczyłbym jako obrazy albo chociaż jakieś tła dla komputera czy telefonu. Na uwagę zasługuje również Dentystyczny Blues od Adama Sillarda. Ten niezwykle krótki komiks w klimatach horrou skojarzył mi się z komiksami z cyklu Hellraiser wydawanymi w latach. 90. Tak naprawdę przynajmniej połowa z komiksów trafiła wizualnie w moje gusta. Wydaje mi się, że przy tej mnogości stylów każdy znajdzie coś dla siebie.
Wypada zwrócić uwagę, że Metal Hurlant przeznaczony jest dla bardziej dojrzałych czytelników. Mamy przeróżną tematykę, w tym rzeczy związane z przemocą, kwestiami seksualnymi, trans humanizmem i horrorem. Do tego na kilku panelach mamy nagość i kwestie nazwijmy to erotyczne. Nic przesadzonego, ale jeśli ktoś jest przyzwyczajony do Kaczora Donalda lub najpopularniejszych komiksów, to może zostać zaskoczony.
Jedna rzecz, na którą warto zwrócić uwagę to świetna oprawa całości. Komiksy mają mega styl i świetnie prezentują się na wykorzystanym papierze. Zadbano jednak także o to, by pozostałe treści przykuwały oko. Od witającego nas cytatu Denisa Villeneuve, poprzez kadry z kultowych filmów aż, po sam układ graficzny poszczególnych stron.
Jak wspominałem wcześniej. Powrót Metal Hurlant będzie miał formę kwartalnika. Z tym że dwa numery w roku będą nowymi wydaniami, a dwa mają mieć formę vintage z komiksami sprzed ponad 40 lat, gdy wydawano oryginalną wersję Metal Hurlant. Muszę powiedzieć, że jest to super rozwiązanie. Będzie okazja do sprawdzenia nowego, ale także możliwość poczytania klasyki w zrozumiałym języku.
Pierwszy numer nowego Metal Hurlant to strzał w dziesiątkę. Podoba mi się tutaj dosłownie wszystko. Zaskakujące i zachęcające do myślenia komiksy, ciekawe artykuły i wywiady, gdzie zrobiłem sobie notatki, by zagłębić się bardziej w poruszane zadnienia. Na dokładkę obok świetnej treści mamy też naprawdę dobrą oprawę. Przepadłem od momentu, gdy wyrwałem magazyn z rąk listonosza i wszystkie strony pochłonąłem praktycznie z miejsca. Jak dla mnie jest to dobry znak na przyszłość tego czasopisma, bo nie należę do ludzi rzucających wszystko, by dorwać się do nowej „zabawki”. Wydaje mi się, że pierwszy numer Metal Hurlant przypadnie do gustu fanom tematyki science fiction i tym, którzy gustują w europejskich i mniej mainstreamowych komiksach.