Recenzja Kasane #1 - Froszti - 23 lutego 2022

Recenzja Kasane #1

Wydawnictwo Waneko stara się regularnie powiększać swoją ofertę o nowe intrygujące pozycje, które niekoniecznie znane są każdemu miłośnikowi mang. Do tego grona z całą pewnością należy zaliczyć serię Kasane, która już w pierwszej części pokazuje ogrom drzemiącego w niej potencjału.

Tytułowa Kasane to dziewczyna o niespotykanej wręcz brzydocie. Jako córka aktorki słynącej z nieprzeciętnej urody od małego borykała się ona z szykanami i zastraszaniem. Trauma wyglądu w połączeniu z brakiem poczucia własnej wartości powoduje, że najchętniej chciałaby ona zniknąć z tego świata. Nadzieją na poważniejsze zmiany w jej życiu, staje się jednak pewien „spadek” zostawiony przez zmarłą rodzicielkę. Jest nią tajemnicza „szminka”, która po nałożeniu na usta potrafi działać cuda i całkowicie zmieniać wygląd zewnętrzny (przejmując twarz osoby, którą się pocałuje). Odkrycie niesamowitych właściwości „szminki” prowadzi Kasane do sytuacji, która stanie się dla niej początkiem nowej życiowej drogi albo kolejnego wielkiego koszmaru.

Pierwszy tom serii nie pozwala jednoznacznie stwierdzić, z jakiego rodzaju dziełem mamy tutaj do czynienia. Czy jest to horror, mroczny thriller, dramat? Dostępna w mandze mieszanka elementów różnych gatunków sprawia jednocześnie, że tytuł bardzo intryguje i każdą jego kolejną stronę czyta się z wielką ciekawością co będzie dalej.

Pierwszy tom serii służy autorce do nakreślenia zarysu fabuły i lepszego przedstawienia całej masy różnorakich emocji pojawiających się w tytule. Głównie opowiedziane są tutaj depresyjne lata młodości bohaterki z czasów gimnazjum i liceum. Czytelnik obserwuje jej zmagania z brutalną rzeczywistością, w której inni uczniowie nieustannie się nad nią znęcają (zarówno psychicznie, jak i fizycznie). Scenariusz łączy więc wyrazistość emocji z mrocznym i czasem pokręconym klimatem, co potrafi mocno wpłynąć na czytelnika.

Całość historii w bardzo dużym uproszczeniu można byłoby tutaj określić mianem mrocznej opowieści o Kopciuszku. Nawet w połowie nie oddałoby to jednak złożoności komiksu, który swoją ukrytą symboliką potrafi mocno zaciekawić odbiorcę i zapewnić mu masę intrygującej treści. Każda kolejna strona mangi to nakręcająca się fabuła i dramat nabierający „mroku”.

Jeśli chodzi o oprawę graficzną mangi, to występuje tu dobre połączenie przejrzystej i przykuwającej uwagę kreski z bardzo sugestywnym mrocznym klimatem. Projekty postaci zależnie od sytuacji epatują pięknem/brzydotą oraz najróżniejszymi towarzyszącymi im emocjami. Na szczególną uwagę zasługują tutaj oczy postaci, które potrafią być mocno hipnotyzujące i przerażające.

Kasane #1 jest więc naprawdę wyśmienitym początkiem wciągającej mangowej serii, która ma ogromny potencjał do tego, aby stać się wielkim hitem. Czy tak będzie przekonamy się o tym czytając kolejne części.

Rewelacyjny początek dramatyczno-horrorowej serii, która może stać się czymś naprawdę wybitnym.

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Froszti
23 lutego 2022 - 10:27