Świat przyszłości, w której ludzkość znalazła się na granicy zagłady, wielkie roboty stworzone do walki, młodzi dzielni bohaterowie i sporo krągłości kobiecych ciał. Czyli seria Darling in the franxx w pełnej krasie, w której na czytelnika czeka wyrazista dawka „akcji” (w różnej postaci).
Już w poprzednich tomach czytelnik miał okazję przekonać się o tym, że wspólne pilotowanie tytułowego robota (Franxx) przez Hiro i Zero Two, może być dla chłopaka dość niebezpieczne. Urodziwa niewiasta ma bowiem tendencje do wykorzystywania i zabijania swoich partnerów (nie w bezpośredni sposób). Świadomość takiego niebezpieczeństwa jednak go nie zraża. Jak na prawdziwego „bohatera” przystało, jest on gotów na najwyższe poświęcenie. Ryzykowanie życia jest niezbędne, jeśli chce się uchronić przyjaciół i plantację. To właśnie na takiej treści skupia się większa część czwartego tomiku. Wielbiciele dynamicznych walk potworów i robotów na pewno nie będą mieć tutaj powodów do narzekania. Kolejne strony to widowiskowość, dramaturgia i wylewający się patos (czyli dość typowe cechy tego rodzaju historii). Akcja jest naprawdę dobrze zaprezentowana i potrafi być ona angażująca, dodatkowo odsłaniając przed odbiorcami pewne sekrety przeszłości (zarówno Hiro, jak i Zero Two). Końcówka tomiku to chwila zasłużonego odpoczynku dla bohaterów, którzy wybierają się na plażę. W przypadku tej serii może oznaczać to tylko jedno – solidną dawkę fanserwisu. Młode niewiasty w obcisłych strojach prezentować będą więc swoje wdzięki, utrzymując u niektórych czytelników wysoki poziom adrenaliny (kto co lubi).
Początek tomiku piątego pokazuje, że plażowy odpoczynek i epatowanie „cycem” stało się dla młodych bohaterów zaczątkiem dużych zmian. Zaczynają oni dostrzegać tajemnice otaczającego ich świata, zadawać sobie coraz więcej trudnych pytań i poddawać się nieznanym im do tej pory uczuciom. Mieszanka dramatu i komedii nie pozwala jednak zapomnieć o niebezpieczeństwach wykreowanego świata. Gigantyczne Kyoryo tylko czekają na okazję, aby zaatakować ludzi i ostatecznie zmieść ich z powierzchni planety. Dotychczasowe sukcesy grupy na pewno nie pozwalają na lekceważenie wroga. Chwila nieuwagi może skończyć się tragicznie, o czym będą mieli okazję przekonać się czytelnicy piątej odsłony. Kolejny raz twórcy łączą tutaj dramaturgię wydarzeń z widowiskową szybką akcją i „gorącymi” scenami.
Obie recenzowane mangi pod względem wizualnym stoją na bardzo wysokim poziomie. Kentaro Yabuki kolejny raz udowadnia, że ma talent do rysowania zarówno dynamicznych scen walki z wielkimi robotami w rolach głównych, jak i krągłych wdzięków młodych niewiast. Kolokwialnie rzecz pisząc, jest więc tutaj na czym zawiesić oko (mowa tutaj nie tylko o deficycie staników).
Jeśli chodzi o rodzime wydanie, to nie ma powodów do narzekania. Jakość tłumaczenia jest dobra, tak samo jak wizualne przygotowanie poszczególnych tomów (włącznie z dobrą jakością druku).
Darling in the franxx nigdy nie było i nie będzie pozycją wybitną, która odkrywa przed odbiorcą jakieś „nowości”. Twórcy stawiają tutaj na całą masę sprawdzonych schematów, łącząc je z lekką nutką pikanterii i tym samym tworząc proste, ale na swój sposób przyjemne w odbiorze dzieło.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie mangi do recenzji.