Recenzja: Murcielago #20 - Froszti - 2 sierpnia 2022

Recenzja: Murcielago #20

Miłośnicy serii Murcielago musieli odczekać trochę czasu, zanim ponownie mogli chwycić nowy tomik w dłonie. Na szczęście na rynku jest już dwudziesta odsłona serii, pora więc zobaczyć co w tym razem wpakuje się czarnowłosa zabójczyni.

Po serii intensywnych wydarzeń z poprzednich tomów Kuroko i jej towarzyszki postanowiły zaznać odrobiny odpoczynku. Jak doskonale wiadomo, nie ma nic lepszego na skołatane nerwy niż wygrzanie się w spokojnych gorących źródłach. Ciepła woda nie tylko doskonale działa na jędrności ciała, ale również pozwala zaznać należytej porcji relaksu. Niestety los bywa mocno złośliwy i często rzuca bohaterce przysłowiowe kłody pod nogi (w przypadku tej serii to ciała). Urlopowa beztroska zostaje bowiem przerwana przez odnalezienie zwłok człowieka, który zdecydowanie nie umarł śmiercią naturalną. Denatem jest trzeci syn rodziny Yamatsukami (zarządzającej źródłami), która właśnie zebrała się, aby ustalić kto zostanie nową głową rodu i przejmie pokaźny majątek.

Fani serii doskonale powinni sobie zdawać sprawę z tego, że pojawienie się jednych zwłok jest tylko preludium do dalszych makabrycznych zbrodni. Sprawa jest na tyle tajemnicza i ciekawa, że Kuroko mocno angażuje się w jej rozwiązanie (ma oczywiście ku temu również „inne” motywacje). Prowadzenie rozmów z członkami rodu, badanie miejsc zbrodni, odkrywanie nowych tropów. Wszystko to mocno zaprząta głowę kruczoczarnej zabójczyni, jednocześnie odsłania stopniowo przed czytelnikiem pewną tajemnicę z przeszłości (rodu Yamatsukami).

Fabularnie jest więc ciekawie i dość klimatycznie. Nie ma tutaj mocniejszej akcji występującej w poprzednich tomach, zamiast tego autor sprawnie kreśli większą intrygę, która powoli jest odsłaniana przed czytelnikiem. Dużym zaskoczeniem dla miłośników mangi, może być fakt, że tym razem twórca zaimplementował w komiksie znacznie mniejszą ilość „sprośnego humoru” i pikantniejszych momentów. Nadal one występują, ale tym razem Kuroko z mniejszą intensywnością chce się dobrać do ponętnych pań w jej otoczeniu. Tytuł nie staje się jednak nagle bardzo poważnym i głębokim thrillerem. Nadal jest to prosta i niezwykle przyjemna dawka mangowej rozrywki.

Niczego odkrywczego nie można napisać na temat warstwy graficznej. Rysunki były i są bardzo ładne. Dobrze oddają one zarówno klimat historii, jak i dynamikę niektórych scen. W niektórych momentach są one na swój sposób umowne lub trochę przesadzone, ale to urok całej serii, do którego wszyscy już przywykli.

Dłuższe oczekiwanie na kolejny tom serii zostało więc w pełni wynagrodzone i kolejny raz możemy zanurzyć się w ciekawiej historii, która jeszcze nie została zakończona i na pewno zaskoczy ona czytelnika.

Kolejna świetna część przygód czarnowłosej zabójczyni, która przyciąga zbrodnie jak magnes.

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie mangi do recenzji.

Froszti
2 sierpnia 2022 - 10:24