Recenzja: Dr Stone #16 - Froszti - 4 sierpnia 2022

Recenzja: Dr Stone #16

Wojna pomiędzy Królestwem Nauki a Królestwem Petryfikacji wchodzi w ostateczną decydującą fazę. Tomik szesnasty serii jest więc zakończeniem wątku Wyspy Skarbów, na który fani geniuszu Senku z niecierpliwością czekali.

Początek tomiku skupia się na ostatecznym pojedynku dwóch przywódców. Ibara przeświadczony jest, że dzięki posiadanej mocy wyjdzie z wojny zwycięsko. Mocno nie docenia on jednak geniuszu Senku i zawziętości jego przyjaciół. Dla jednego celem jest całkowite pozbycie się przeciwnika, dla drugiego zaś zdobycie Meduzy. Nie trzeba raczej dodawać, kto wygra ten pojedynek. Nie obejdzie się jednak bez kilku zwrotów akcji, które jeszcze mocniej podbiją widowiskowość historii.

Dalsza część tomiku staje się początkiem nowej wielkiej przygody, mocno powiązanej z pewną ciekawą tajemnicą. Wszystko to poprowadzi bohaterów ponownie na morze, a później (w kolejnych tomach) w jeszcze odleglejsze „regiony”. Zanim jednak do tego dojdzie, potrzebne są przygotowania. Dla czytelnika oznacza to nic innego jak kolejne połączenie naukowych treści z całą masą zwariowanego humoru. Na scenie pojawia się również kilka nowych postaci. Jedne z nich są debiutantami w historii, inne zaś powracają na łamy mangi po pewnej przerwie. Nie chcąc zdradzać zbyt wiele szczegółów, można jedynie napisać, że jest bardzo ciekawie.

Twórcy w tomiku szesnastym stawiają więc głównie na widowiskowość, liczne zwroty akcji oraz ciekawie prezentującą się nową intrygę/tajemnicę. Dodatkiem do tego wszystkiego jest mocno zwariowany humor tak bardzo charakterystyczny dla tej serii. Masa zwariowanej treści połączonych z naukowym zacięciem w pewnych momentach wydaje się być jednak trochę za bardzo przekombinowana (ocena subiektywna). Nowy wątek i nowy cel Senku to już prawie czyste sci-fi, co niekoniecznie musi się każdemu spodobać.

Najmniejszych uwag kolejny raz nie można mieć do oprawy rysunkowej. Boichi to mistrz w kreśleniu otoczenia oraz pokazaniu dynamicznych starć bohaterów. Niezależnie od tego, na której stronie otworzy się mangę, można być pewnym, że znajdzie się tam kadr, który mocno przykuje uwagę odbiorcy.

Historia może zaczyna być troszkę za bardzo przekombinowana, nadal jednak ma w sobie to coś, co sprawia, że czytelnik po lekturze tomiku jest więcej niż tylko zadowolony.

Koniec wątku Wyspy Skarbów, masa widowiskowości, dawka „szaleństwa” i początek nowego intrygującego eventu.

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie mangi do recenzji.

Froszti
4 sierpnia 2022 - 09:26