Tom siódmy serii Tokyo Revengers to nic innego jak długo wyczekiwane przez fanów „Krwawe Halloween”. Wyniszczająca bitwa pomiędzy Toman a Valhallą, której wynik może zadecydować o tym, jak będzie wyglądać przyszłość. Każda ze stron jest mocno zdeterminowana, aby odnieść zwycięstwo. Nie inaczej jest w przypadku Takemichiego, który naprawdę mocno stara się odmienić los wielu ludzi. Czy mu się to uda?
Zabierając się za czytanie siódmego tomu serii, czytelnik musi być gotowy na naprawdę dużą dawkę wrażeń. Tu nie ma czasu na zbędne i przydługie wstępy. Historia już od pierwszej strony „wali” odbiorcę pięścią w twarz (dosłownie i przenośnie). Ken Waku wrzuca fana cyklu wprost do trwającej walki pomiędzy Toman a Valhallą. Rozpoczyna się „Krwawe Halloween”, w którym żadna ze stron nie ma zamiaru odpuścić, będąc gotowym na największe poświęcenie. Od wyniku tego pojedynku zależy bardzo wiele. Takemichi w ferworze trwającej walki musi bacznie obserwować otoczenie, jeśli naprawdę chce odmienić przyszłość.
Autor sukcesywnie (w poprzednich tomach) przygotowywał niektóre elementy scenariusza, aby te teraz mogły zabłysnąć w pełnym blasku i zapewnić czytelnikowi gargantuiczną dawkę dramaturgii. Zaprezentowane tutaj pojedynki poszczególnych bohaterów to nie tylko widowiskowa brutalność, ale również masa zaskoczeń. Klimat dosłownie w każdym kadrze mangi jest mocno napięty i dzięki temu nie można oderwać się od lektury.
Twórca doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie można przesadzać z „widowiskowością”. Potrafi więc on zmniejszać napięcie, zmieniając punkt widzenia, angażując w akcję postacie drugoplanowe, rozwijając psychikę bohaterów, wprowadzając kluczowe dialogi czy bardziej bezpośrednio pokazując motywacje poszczególnych członków gangu (każdy z nich skrywa jakąś mroczną i dramatyczną przeszłość).
Nie wszystko jest tutaj jednak idealne. Zaprezentowane odbiorcom zwroty akcji są czasem troszkę (jak na mój gust) zbytnio przesadzone. Na całe szczęście nie ma tego dużo, ale kilka scen jest trochę absurdalnych, a pojawiający się w nich bohaterowie dość irracjonalni.
Opisane drobne wady nie wpływają w ogóle na bardzo pozytywną ocenę Tokyo Revengers #7. Mamy tutaj bowiem do czynienia z naprawdę wyśmienitą mangą, która powinna zachwycić każdego fana serii i zachęcić go do dalszego poznawania tej niezwykle wciągającej historii.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie mangi do recenzji.