Pierwsza świadomie nabyta gra - Scorcher - fsm - 6 października 2010

Pierwsza świadomie nabyta gra - Scorcher

Był to rok 1997. Polska pięła się w górę. Dzieci rosły, kiełbasa taniała. Szczytem moich komputerowych marzeń był demon prędkości kryjący się pod nazwą Pentium MMX (o tak - całe 200MHz!). W domu jednak stał tylko (aż!) podkręcony do 133MHz Pentium 100 wraz z 16MB pamięci RAM oraz jednogigabajtowym dyskiem twardym i kartą Ati 3D Rage IIC, który pojawił się tam jako gwiazdkowy prezent kilka miesięcy wcześniej. Grało się na nim w klasyki maści wszelakiej (najczęściej wersje shareware), aż w końcu na płytce dołączonej do jakiegoś numeru CDA ukazało się demo gry. Ach, jakiej gry! Fantastycznej. Pięknej. Wymagającej małpiej zręczności. Demo zmusiło nas (mnie i mego zaskakująco wciągniętego w owe demo ojca) do podjęcia męskiej decyzji - na Dzień Dziecka została zakupiona pełna wersja gry Scorcher. I co? I czytajcie dalej...

Dzieło duetu Scavenger/Zyrinx to futurystyczny racer, w którym otoczone czymś w rodzaju zielonego pola siłowego lewitujące motocykle pędzą po coraz bardziej zakręconych trasach. Są dwa bonusy - skok i przyspieszenie. I tyle. Jeden pojazd "do wyboru" i aż 6 tras (z czego 2 były dostępnie we wspomnianym wyżej demie). Ale wróćmy do zakupu. Były to wciąż czasy wielkich tekturowych pudełek, więc właśnie takie stało się naszą własnością za jedyne 145 złotych. A co w pudełku? Jakiś świstek oraz klasyczne plastikowe pudełko z książeczką i płytą. INSTALACJA! Udało się. DOS czy Win 95? Podobno pod tym pierwszym systemem gra szybciej chodziła, ale Windows pozwalał na uzyskanie grafiki SVGA. Więc wiadomo. I zaczęło się. Żmudne żyłowanie rekordów i próby przejścia tej ostatniej, niesczęsnej trasy. Zabawa na długie tygodnie. Istotnym jest, by zaznaczyć, że sprawny gracz poradzi sobie z trybem mistrzostw w Scorcherze w nieco ponad 30 minut. 6 tras, kilka okrążeń na każdej i gotowe - gra ukończona. Ale zanim to nastąpi, trzeba uporać się z absurdalnie wysokim poziomem trudności, maksymalnie pokręconymi trasami (szczególnie ostatnią, wspominałem już?) i olbrzymią liczbą restartów. Dziś taka produkcja nie miałaby szans. Coś takiego sprzedaje się za 2 dolary w jakimś PSN albo jest wręcz za darmo. Ale wtedy... Cała masa radości. Dodajmy do tego kawał niezłej, elektronicznej muzyki autorstwa Jespera Kyda (zapisanej dodatkowo na płytce w formacie Audio CD) i otrzymamy tytuł, który warto wspomnieć. Poniżej próbka - szkoda jedynie, że autor tego (i innych) filmików na YT woli kamerę zza pojazdu. Tylko w FPP czuć nieziemską prędkość naszego pojazdu.

A Wy jakie gry z początków swojej przygody z komputerami/konsolami szczególnie miło wspomniacie? Na które wydaliście pierwsze odłożone pieniądze/które były tym szczególnie ważnym oczekiwanym prezentem?

fsm
6 października 2010 - 19:14