Recenzja Darksiders. War... it's fantastic! - fsm - 20 października 2010

Recenzja Darksiders. War... it's fantastic!

fsm ocenia: Darksiders
89

Po 14 godzinach zmagań przelałem ponad 4000 galonów krwi demonów. A 1 galon to niemal 3,8 litra. Czyli dużo przelałem. A w zasadzie przelał Pan Wojna, którym dane było mi sterować. I jakkolwiek obleśnie by to nie brzmiało - były to fantastyczne godziny. Bo pecetowe Darksiders jest szalenie udaną produkcją.

A tego bossa trzeba znokautować wagonem pociągu...

Już wyjaśniam dlaczego. W podpunktach, żeby się milej czytało.

1. Grafika i szeroko pojęta oprawa, także audio. Wszystko wygląda bardzo ładnie i lekko komiksowo, projekty postaci są najwyższych lotów (wszak odpowiada za nie znany skąd inąd Joe Madureira), odwiedzane krainy potrafią urzec, voice-acting również. Klasa!

2. Wielki ładunek grywalności o olbrzymiej gęstości. Chodzę i walczę, skaczę i biegam, szybuję i "finisheruję". Wszystkie czynności, które wykonywałem w skórze Wojny sprawiały mi przyjemność. Walka jest prosta, ale szalenie krwawa i efektowna (przy tym, mimo niewielkiego wysiłku włożonego w naciskanie jednego albo drugiego klawisza myszy, mocno satysfakcjonująca). Nieskomplikowane zagadki stanowią miłą odskocznię od rzezi, a eksploracja świata gry wywołuje uśmiech, dzięki wysokiemu zróżnicowaniu otoczenia.

3. Optymalizacja i ogólna jakość konwersji. Darksiders to gra stabilna i dająca się bezproblemowo okiełznać na klawiaturze i myszce. Do tego, przy całej swojej graficznej atrakcyjności, twardo trzymała się przedziału 30-60 fps na niemłodym już komputerze (Athlon X2 4000, 2GB pamięci ram i Radeon 4670 512 MB). Duże brawa.

4. Ogólna frajda i satysfakcja z grania, dzięki czemu myślałem o kolejnych rozprutych demonich czerepach (oj, jak te gry niszczą psychikę, prawda?) także w czasie na zabawę nie przeznaczonym.

Darksiders ma tak naprawdę tylko jeden poważny minus - pod koniec czułem się lekko znużony usilnym przedłużaniem rozgrywki. Klon portal-guna jest świetny, ale ileż można go używać poruszając się po mrocznym zamczysku? Albo czy naprawdę trzeba było latać po te kawałki miecza tuż przed finałem? Fabularnie uzasadnione, ale nie do końca potrzebne, moim zdaniem.

Ale to jedyny zgrzyt. Poza tym klasa sama w sobie. No i z jakiegoś powodu Darksiders przypomina mi Soul Reavera, co również jest zaletą. Grać!

fsm
20 października 2010 - 18:37