Hip-hopowe przegięcie pały - Brucevsky - 7 listopada 2010

Hip-hopowe przegięcie pały

Brucevsky ocenia: 187 Ride or Die
67

Muzyka ma to do siebie, że potrafi poprawić odbiór gry lub też go całkowicie zepsuć. Mnie akurat ostatnio ścieżka dźwiękowa psuje zabawę w 187 Ride or Die.

Na fali popularności rapu, tuningowanych fur, złotych łańcuchów i „homie gangsta nigga slangu” UbiSoft wydał grę, w której w ciekawy sposób połączono założenia z Twisted Metal z tymi z Need for Speed. Powstała gra wyścigowa, w której wrogów da się zarówno wyprzedzać jak i niszczyć seriami z karabinów. Wszystko wygląda całkiem przyjemnie i tak też się gra, ale autorzy zwyczajnie przegięli z oprawą dźwiękową.

Po godzinie gry zaczynam myśleć jak główny bohatera „Misia”, który w przeszłości też grał w kosza i był murzynem. Klimat gangsta po prostu wylewa się z ekranu, a ja zaczynam myśleć, że naprawdę nazywam się „Buck” i jestem „G-Rida homie”, który ma przed sobą ważną misję. Nie wiem co mam robić, ważne żeby słuchać poleceń od szefa i wygrywać wyścigi. Renoma rośnie dzięki temu sama i zaraz chyba wyjadę na dzielnię w realu.

Rozumiem, że chciano stworzyć fajny klimat, w którym gangsta ziomki w błyszczących autach rozbijają się po mieście walcząc o wpływy. To nie grzech. Ale czemu zrobiono z tego karykaturalną produkcję o przerysowanych pseudo-groźnych i uzbrojonych po zęby ludzikach, które nie potrafią się nawet normalnie wysłowić? Przecież te dialogi przed misjami zamiast wprowadzać w klimat rozśmieszają i tylko rozwalają i tak słabą atmosferę. Powtarzające się teksty podczas wyścigów nudzą, a same postacie są tak jednowymiarowe, że zaczynasz się zastanawiać czy nie tworzyły ich dzieci w wieku szkolnym do zadanych im opowiadań.

Nawet zagraniczni recenzenci się zgadzają w tej materii nazywając dialogi i muzykę ze 187 Ride Or Die bezsensownymi, pozbawionymi jakości i dziwnymi. Dziwnymi, bo silącymi się na tworzenie klimatu gangsta w jakiś niezrozumiały sposób. Przecież to tak jakby w filmie o polskim hip-hopie swoje zdanie wypowiadali Waszka G i Lech Roch Pawlak…nie tak powinno chyba wyglądać budowanie odpowiedniego klimatu we własnej grze.

Strzelaj, G-Rida Homie Buck, strzelaj!

Na szczęście w małych dawkach 187 Ride Or Die potrafi bawić. Jako rozrywka po pracy sprawdza się dobrze, bo pozwala szybko i całkiem przyjemnie pojeździć i postrzelać. Szału nie ma, ale w obecnej sytuacji, gdy gry na PlayStation2 kosztuję już tylko kilkanaście złoty można sobie na produkcję UbiSoft pozwolić. Jako alternatywa dla kolejnej gry flash na PC sprawdza się nieźle.

Brucevsky
7 listopada 2010 - 13:59