Tydzień w tvgry.pl - apel do społeczeństwa - K. Gonciarz - 11 grudnia 2010

Tydzień w tvgry.pl - apel do społeczeństwa

Dzisiejszy wątek filozoficzny chciałem poświęcić problemowi podkładania świń. Żeby zwrócić Waszą uwagę na chrzest ognia, który musi przejść każdy, kto chce robić cokolwiek fajnego, a w szczególności opublikować cokolwiek w Internecie. Problem w zasadzie jest obecny na dwóch frontach: z jednej strony mierzę się z nim ilekroć mamy ochotę zaprosić jakiegoś znajomego, żeby nam pomógł ogarnąć jakąś grę - w tych sytuacjach wiem, że ludzie podlegający atakowi są na tyle zdystansowani, że ich to rybka. Przykład z ostatniego tygodnia, wpadł do nas nasz dobry kolega Mati, profetyczny writer serwisu muzycznego Porcys.

Wystąpił, po czym:

Zasrany grubas po gowno on przyszedl do studia.Koniu spokojnie dalby sobie rade bez tego ... ,,mateusza".

Heh. Ale to naprawdę nie jest dla mnie ani dla Matiego przykre, wręcz przeciwnie. "Mateusz" umieszczony w cudzysłowie jest ślicznym żartem stylistycznym, sugerującym że nasz kolega tylko się pod prawdziwego Mateusza podszywa. I tak zwykle jest, wszystko da się obrócić w żart. Nie, problem widzę w sytuacji, kiedy masakrycznej krytyce poddaje się ludzi, którzy mają święte prawo nie mieć wyhodowanego pancerza. Jakiś czas temu wrzuciliśmy na naszym FB linki do filmików nadesłanych przez użytkowników. Przyznaje, miałem opory, przewidując właśnie to, co miało się wydarzyć. Ale zaryzykowaliśmy - kilkadziesiąt przemądrzałych dwudziestolatków zaczęło kamienować 13-latka (jeśli zaniżam to wybacz, mówimy o jakimś modelu) za to, że ten miał CZELNOŚĆ cokolwiek kreatywnego z siebie wyrzucić. Nie nadajesz się, daj sobie spokój, jesteś żałosny, żenada, cokolwiek bądź. Serio, ludzie, serio? Krytykować czyjeś początki, oczekiwać wysokiego poziomu od młodego debiutanta, który za 10 lat może przecież rozdawać karty w polskim dziennikarstwie growym, może być kimkolwiek, zafajdanym PREZYDENTEM? Mało rzeczy mnie tak smuci i wyżera w środku, jak nieuzasadnione jechanie po kimś, z kryptozazdrości i kompletnego braku pojęcia o procesach twórczych, o istocie samodoskonalenia i wyciągania wniosków z własnych błędów.  Sytuacja była tym smutniejsza, że wystąpiła na FB, gdzie stopień anonimowości - a co za tym idzie, hardkoru - jest mniejszy. Mam wielki szacunek dla każdego, kto ma odwagę coś stworzyć, choćby to było słabe, choćby "zaśmiecało" sieć w oczach zazdrosnych. A jeśli ktoś nagrywa swoje Gramy czy Flesze, to - serio - mam łzy w oczach na samą myśl, bo jest szansa, że to co robimy ma jakieś znaczenie, że będzie kontynuowane bez nas. Cholera, mój pierwszy film nagrany w pracy to TO.

Na rozluźnienie fota ze sztucznymi wąsami. Obok mnie Mati, zasrany grubas.

Internet jest bezlitosny. Dlatego to w nim rodzą się najlepsze rzeczy. Krytyki nie wolno ignorować, ale trzeba umieć wyciągać z niej wnioski. Ludzie w krytyce rzadko są w stanie sprecyzować, co konkretnie im się nie podoba - więc pod nóż idzie coś najbardziej oczywistego. To, że masz głos przed mutacją. Nadwagę. Wąsa. Skolioze. Cokolwiek. Ale przyczyna zawsze gdzieś leży, zadaniem twórcy jest ją zlokalizować i przemyśleć. Pamiętajcie o tym, wy którzy chcecie coś puszczać do netu. Każdy musi przejść przez falę krytyki, każdemu sto osób powie, że nic mu się nie uda i lepiej od razu żebrać pod kościołem. Trzymam kciuki za wszystkich tych, którzy regularnie przysyłają nam linki do swojej twórczości. Teraz już wiecie, czemu nie wszystko chcemy nagłośnić. Ale jesteśmy z Wami i trzymamy kciuki.

A teraz będzie już lekko.

Poniedziałek

Lecimy z poradnikiem prezentowym dla posiadaczy PS3 i PSP. Trochę mi smutno, że handheld Sony wypada w tym sezonie tak słabiutko, ale chyba nikt nie spodziewał się, że będzie inaczej. Na szczęście DS trzyma się mocno - materiał już niedługo. Marcin nagrywa Komentarz na temat uproszczeń w grach - temat wydawałby się już lekko nieświeży, ale wciąż da się o tym ciekawie dyskutować. Reszta ekipy przygotowuje się do nocnego nagrania premiery Cataclysmu. Zaprosiliśmy grupę krewnych i znajomych Królika - Grześka, Michała, Yuena, Matiego, Feriego, a także  moją kochaną Natasię. Był moociej, był koniu, były 3 kompy, infrastruktura mikrofonowo-kamerowa, generalnie wszystko. I okazało się, że nie jesteśmy się w stanie dopchać do gry. Cóż, może trochę zbyt partyzancko podeszliśmy do tematu, doświadczenie było ciekawe i wiem, że następnym razem pójdzie nam lepiej. Znacie jakieś godne polecenia usługi broadcastowe w sieci w stylu own3d.tv? Podlinkujcie, obczaimy.

Zestaw gracza MMO przydał się tylko z frustracji, cała relacja była improwizowanym ratowaniem repu.

Wtorek

Z mojej, moocieja i konia strony ten dzień to jakaś masakra, obudziłem się o 14 (z biura wyszliśmy około 5 rano) i nie byłem w stanie zrobić nic konstruktywnego. Dziurę w playliście załatał Del, zbierając informacje o gali VGA - zapowiada się ciekawie, chociaż Oscary świata gier to wciąż dla mnie temat mocno wymęczony. Próbujemy z koniem nagrać Przed seansem, ale nie jesteśmy w stanie. Dzień po zarwanej nocy ostatecznie idzie na marne. Wracam do domu, żeby pograć w WoWa i trylogię Sly Cooper. Tego pierwszego przechwytuje ode mnie Natalia, która dołapała darmowego triala i teraz koksi swoją 60-levelową orczycę.

Środa

Przed seansem, Facepalm, wszystko spoko. Koniu gra w Cataclysm, levelując sobie Goblina. Wpada Stan Just z Reality Pump, żeby nagrać multiplayera z Two Worlds II - organizujemy fajne nagranie na dwie PS3 podłączone obok siebie, lubię takie 'wysokobudżetowe' akcje. Wieczorem postanawiam skończyć Trona - w finalnych scenach prawie że rzucam padem po pokoju, totalnie zmieniłem zdanie na temat tej gry. Jest po prostu denerwująca. Po zobaczeniu równie denerwującego outra siadam na powrót do Sly Coopera i jestem pod MEGA wrażeniem tego wydania - gry są śliczne, wciągające i kompletnie świeże. Innowacyjne, bosz, to załamujące mówić tak o reedycji staroci. Oby jak najwięcej gier z PS2 skończyło w ten sposób - ciężko jest nadrobić braki w bibliotece tej konsoli, bo jednak nie wszystkie produkcje do dziś wyglądają ładnie. Taki los grafiki 3D.

Panstefan śledzi każdy mój krok w startowych terenach undeadów - pytanie, kim jest ten koleś?!

Czwartek

Bardzo produktywny dzień, montuję Gramy z TW2, potem nagrywam komentarz do Trona. Marcin popisuje się w Music Master Chopin - wiele osób liczyło pewnie na jakąś epicką zjebkę tej produkcji, ale z drugiej strony nie ma przecież co kopać leżącego. Zabawne, jak ewidentne są niedoróbki tej gry i jak bardzo na wierzchu są jej bebechy. Wpada Mati i razem z koniem nagrywa przejście po kilku fajnych miescówkach Cataclysmu - strasznie się boję wkręcać w ten świat, ale wygląda tak kusząco, tak kompleksowo. Nie ogarniam. Równolegle ja nagrywam Sly Coopera, po czym zbieram z biurka nową paczkę: wreszcie mamy Epic Mickey. Wieczór poświęcam więc na nowe dzieło Warrena Spectora. Filmik w przyszłym tygodniu, ale wiecie co? Nie wygląda to zbyt fajnie, nie wiem czy smaczki dla fanów klasycznej animacji pociągną całość.

Fota bez wąsów. Te ładne zdjęcia zrobiła Karolina, ta znana z bujania się przed kamerą w Przeglądzie.

Piątek

Połowę dnia zajmuje mi spotkanie z szefostwem - nasza praca ma i takie aspekty. Trzeba czasem ustalić plany na przyszłe miesiące, podsumować dotychczasowe i udowodnić, że się nad wszystkim panuje. W tym czasie Marcin kończy Gramy z Symulatora Farmy, a na playliście ląduje dwuczęściowe Gramy z WoWa. Z liczbą materiałów jesteśmy już ustawieni, nic ważnego nie przegapiliśmy (chociaż walczę o Kung-Fu Live, walczę) - pozostaje tylko nagrać Przegląd. Zgodnie z planem gadamy o WoWie, od strony, mam nadzieję, możliwie unikającej banału. Wieczorem zabieram ze sobą do domu wielką paczkę pożyczonych, kupionych i związanych z pracą gier. Zajawiłem się ostatnio na Sega Mega Drive, trzeba trochę pociupać w oldschoolu.

Postanowienie na weekend? Jaja sobie ktoś ze mnie robi.

Trzymajcie się, ludziska. Toczcie dobrą walkę.

K. Gonciarz
11 grudnia 2010 - 15:19