Kiedy gra odnosi tak wielki sukces jak Diablo, powstanie płatnego rozszerzenia jest tylko kwestią czasu. Na Hellfire, pierwszy i jak się później okazało, jedyny dodatek do bestsellerowej produkcji Blizzarda, fani nie czekali zbyt długo, bo niespełna rok. Podobnie jak to miało miejsce w przypadku add-onu do drugiego WarCrafta, przygotowanie gry powierzono zewnętrznemu deweloperowi. Wybór padł na bardzo doświadczone studio Synergistic Software.
Hellfire w wyraźny sposób rozszerza kampanię dla jednego gracza i oficjalnie – tylko ją. Do dyspozycji walczących z demonami herosów oddano dwie premierowe lokacje (słabsze gniazdo i dużo ciekawszą kryptę), dorzucające do szesnastu poziomów znanych z podstawki kolejne osiem. W grze nie zabrakło również nowych stworów, kapliczek, unikatowych broni, zbroi oraz przedmiotów. Wśród tych ostatnich znajdziemy olejki modyfikujące statystyki broni i runy pozwalające zakładać pułapki. Księga zaklęć została poszerzona o kolejną stronę, a w Tristram pojawiły się niedostępni w pierwowzorze bohaterowie niezależni. Autorzy wykorzystali też postaci, które w Diablo zostały potraktowane po macoszemu, np. Gillian. Dziewczyna jest istotnym elementem zadania, w którym nasz śmiałek musi odnaleźć wejście do krypty.
Hellfire przynosi też możliwość wcielenia się w nowego bohatera, mnicha. Najlepiej czuje się on podczas walki wręcz, ale nie pogardzi też wszelkiego rodzaju kijami – tymi ostatnimi potrafi uderzyć nawet trzech przeciwników jednocześnie. Co ważne, wojownik ten zupełnie inaczej traktuje dostępne w grze zbroje. Założenie jakiegokolwiek cięższego pancerza skutkuje ujemnym bonusem do Armor Class, najlepiej więc korzystać z usług lekkich kurtek skórzanych, które nie krępują jego ruchów. Dzięki swoim unikatowym umiejętnościom mnich jest najbardziej oryginalną postacią w towarzystwie. Prowadzenie tego bohatera wymaga dużej finezji, ale jeśli wykorzystamy jego wszystkie zalety, odwdzięczy się on niezwykłą skutecznością na placu boju.
Studio Synergistic Software eksperymentowało z dwoma dodatkowymi wojownikami – bardem i barbarzyńcą – ale pierwotnie nie zostali oni dołączeni do rozszerzenia (ten drugi dopiero w wydanej później łacie). Nie usunięto ich jednak z gry, wskutek czego można ich udostępnić za pomocą prostego do wykonania triku. Podobnie wygląda kwestia trybu multiplayer, który oficjalnie nie jest przez Hellfire obsługiwany. Małe oszustwo pozwala odpalić zmagania w drużynie, ale wyłącznie w sieci lokalnej. Blizzard nie zdecydował się wprowadzić dodatku na Battle.net i można uznać to za jedyną, choć wielką wadę gry.
Hellfire to bardzo udany dodatek, niemal wzorowy przykład jak powinno podchodzić się do tworzenia tego typu produktów. Jego autorzy wykorzystali materiał, który nie zmieścił się w pierwowzorze (projekty niektórych potworów i przedmiotów zostały opracowane jeszcze przez firmę Blizzard Entertainment), dołożyli do tego swoje pomysły i zręcznie połączyli to wszystko w jedną całość, oferując kolejne godziny znakomitej zabawy. Gdyby nie brak wsparcia dla trybu multiplayer, ocena byłaby jeszcze wyższa.