Ridley Scott potrafi wprawić widza w konsternację. Jak nie do końca dobrym filmem (jego forma przypomina sinusoidę), to mamieniem na temat kolejnej części Obcego. Ploty na temat piątego segmentu sięgają jeszcze krańców XX wieku, kiedy po premierze Resurrection Ridley zarzucił luźnym tematem na temat ewentualnych przygód Xenomorpha na kuli ziemskiej. Projekt leżał gdzieś w szufladzie i ujawnił się dopiero przy kaszaniastym Alien vs Predator: Requiem w reżyserii braci Strause.
Kiedy 2 lata temu autor Blade Runnera i Black Hawk Down oznajmił, iż zamierza wrócić do korzeni swojej twórczości (Ósmy pasażer Nostromo to był dopiero jego drugi film pełnometrażowy!) fani zaczęli z niecierpliwością przebierać nogami. W międzyczasie doszło do sporej kłótni między Scottem a wytwórnią FOX, poszło nie tylko o kasę (ponad 300 milionów dolarów na 2 filmy), ale również o kategorię wiekową - studio chce rozegrać sytuację bezpiecznie i zmusić reżysera do kręcenia pod szasjowne PG-13. Wczoraj klamka zapadła - prequela Obcego jednak się nie doczekamy. Zamiast niego do kin trafi Prometheus, czyli coś, co miało być piątą częścią, a w rezultacie przekształciło się w autorski pomysł.
Scott o przyszłym dziele wypowiada się dość enigmatycznie:
Piąta część Obcego była faktycznie moim celem, ale w trakcie prac przedprodukcyjnych projekt nabrał rozmiarów nowej, wielkiej mitologii oraz uniwersum, w której rozegra się oryginalna fabuła. Zapaleńcy na pewno rozpoznają w nim elementy źródłowe serii Obcy, aczkolwiek pomysły napędzające nowy film są również unikalne i wyzywające. Nie mogę być bardziej zadowolony, wszak znalazłem wreszcie historię, o jakiej marzyłem, umieszczoną w gatunku, który jest bliski mojemu sercu.
W głównej roli obsadzono Noomi Rapace, aczkolwiek mocno przebąkuje się również o angażu którejś z większych gwiazd - Charlize Theron lub Angeliny Jolie (ja proponuję Willa Smitha!). Zastanawia mnie natomiast jedna rzecz - czy Scott nie leci wyraźnie z widzem w ......? Na ile jest to rzeczywiście autorski projekt, a na ile wymuszona przez studio FOX decyzja? Jeśli Ridley faktycznie rzucił w kąt ideę nakręcenia kolejnego zbędnego reboota czy rimejka i trzyma w zanadrzu nową jakość kosmicznej przygody to czemu nie? Przyklaskuję takiej inicjatywie. Gorzej, gdy w trakcie seansu napotkamy się na zlepek zdechłych rzekomo konceptów, przez które film nie będzie trzymać fasonu.