W zalewie mainstreamowych tytułów z tzw. górnej półki, łatwo przegapić te mniejsze, nierzadko równie wartościowe produkcje. Ich cechą charakterystyczną jest to, że nie stoją za nimi sztaby marketingowców, którzy lekką ręką zatwierdzają wielomilionowe budżety, by po premierze obliczać kilku(nasto)krotnie większe zyski. Gry niezależne, bo to o nich mowa, tworzone są często przez pasjonatów, gotowych ślęczeć miesiącami nad jednym projektem i nie pobierać z tego tytułu żadnego wynagrodzenia. Do tej grupy zalicza się też Joshua Nuernberger, który w pojedynkę stworzył podwaliny pod jedną z najfajniejszych przygodówek, z jaką miałem okazję zmierzyć się w ostatnim czasie. Jej imię to Gemini Rue.
Gry jeszcze nie skończyłem, więc nie pokuszę się na razie o ostateczne wnioski, ale to, co do tej pory zobaczyłem, bardzo mi się podoba. Dawno już nie grałem w tak klimatyczną przygodówkę – wcielając się w rolę Azriela Odina czuję się tak, jakbym na nowo odkrywał Beneath a Steel Sky, Blade Runnera oraz inne, podobne produkcje ze złotego dla tego gatunku okresu. Trudno nie kryć podziwu dla przygnębiającej atmosfery planety Barracus, którą zawdzięczamy padającemu na okrągło deszczowi (efekt podobny, jak w filmie Siedem), a także dla całkiem zgrabnej fabuły, koncentrującej się na perypetiach dwóch osób: wspomnianego wyżej detektywa oraz zamkniętego w tajemniczym kompleksie więźnia Delta-Six, regularnie poddawanego operacji prania mózgu.
Co jeszcze znajdziemy w Gemini Rue? Sensowne zagadki, które nie zmuszają grającego do poszukiwania absurdalnych rozwiązań, przekonujące dialogi, bardzo przyzwoitą jak na amatorską produkcję ścieżkę dźwiękową (tyczy się to zarówno muzyki skomponowanej przez Nathana Allena Pinarda, jak i kwestii dialogowych), a także ciekawie zapowiadający się system strzelania zza osłon – tak, tak, mamy tu również element zręcznościowy. Urokliwa jest także grafika, w niskiej rozdzielczości, jak za starych, dobrych czasów. Nienajlepsza animacja i kłująca w oczy pikselowa pewnie odstraszą 95% nastolatków od Gemini Rue, ale to ostatnia rzecz, która ma tu jakiekolwiek znaczenie. Mnie w każdym bądź razie ten wizualny powrót do korzeni bardzo się podoba.
Gemini Rue można przetestować za pośrednictwem dema, które dostępne jest w tym miejscu. Pełna wersja (w najtańszej opcji) kosztuje 14.99$. Warto dać tej grze szansę, naprawdę warto.