Od momentu, gdy usłyszałem, że powstaje "szpiegowskie rpg", mega-tajny czujnik mojego arcy-wspaniałego radaru został wycelowany w kierunku Alpha Protocol. W międzyczasie opatrzyłem kilka dzienników dewelopera napisami i dodatkowo nakręciłem się na grę. Aż w końcu tytuł się pojawił, a ja... a ja go olałem. Czy to z powodu innych, ciekawszych wówczas propozycji, czy z powodu odpychających technicznych niedoróbek, o których biadolili wszyscy recenzenci. Nie wiem. W końcu jednak przyszło mi wcielić się w tajnego agenta i szczerze przyznaję - nie żałuję.
Alpha Protocol to gra wymagająca silniego wkręcenia się w klimat, by dało się docenić ogrom potencjału w niej drzemiący. Na pierwszym planie oczywiście stoi fakt, że za tytuł odpowiada Obsidian, który uwielbia wypuszczać gry mocno niedoskonałe technicznie. Potem wszyscy zwracają uwagę na grafikę i to, jak gra działa. Dopiero potem zaś typowy gracz zaczyna analizować, czy rozgrywka jest ciekawa i warta poświęcenia jej tych nieco ponad 20 godzin. Zaprawdę, powiadam Wam - warto, niczym bohater Skazanych na Shawshank, przczołgać się przez rurę pełną odchodów, by dotrzeć do słodkiego, upragnionego celu - maksymalnie wciągającej gry o szpiegach, korporacjach, intrygach, polityce, miłości i wybuchach. O tak!
Na wstępie dwa słowa o minusach - gra nie należy do najładniejszych, choć są przebłyski. Podobać się mogą modele (głównych) postaci, ale co z tego, skoro poruszają się jak pijane kukły? Podobać się mogą niezłe tekstury, ale co z tego, skoro często wczytują się z opóźnieniem i pokrywają kanciaste i ubogie w szczegóły poziomy? Fizyka lubi sobie poszaleć (wystrzał z pistoletu często równa się kilkumetrowemu przelotowi nad głowami innych zakapiorów), postacie przenikają przez tekstury, czasem nie wyświetlają się elementy interfejsu. Sama mechanika też czasem wariuje (źle wyważone moce poszczególnego oręża, lekko absurdalna totalna niewidzialność). Strasznie niechlujna jest także polonizacja (nie wszystko jest przetłumaczone, a w jednym momencie trafił się nawet błąd ortograficzny). Ale gdy przyjmiemy to za rzecz, która się nie zmieni i przestaniemy narzekać...
...Wtedy otworem staje świat zaludniony przez bardzo ciekawie nakreślone postacie (Steven Heck - mistrz!), każda z własną osobowością, historią, tajemnicami i celem. Świat, w którym przyjdzie nam zmierzyć się z niejedną trudną decyzją, która zaważy na losach tychże postaci, a w konsekwencji - całego świata. Fabuła bowiem napisana jest z iście filmowym rozmachem i rzuca nas po całym świecie pozwalając zapobiec kolejnemu globalnemu konfliktowi oraz dająca szansę natrzaskać złemu właścicielowi korporacji (ale można się do niego przyłączyć, jasna sprawa!). Gra jest skonstruowana dosyć liniowo - nie znajdziecie tu typowo erpegowego otwartego świata. Zamiast tego są misje rozgrywające się na rozbudowanych, ale mimo wszystko zamkniętych poziomach... Trochę jak w zwykłej strzelance. Ale wielość decyzji, jakie należy podjąć, rozgałęziająca się fabuła, rewelacyjne dialogi, zwroty akcji i ciągłe uczucie "a co mnie czeka za rogiem" sprawiają, że Alpha Protocol to gra nieprzeciętna, warta ponownego przejścia (miałem kilka momentów, które nijak nie zgadzały się z umieszczonym na GOLu poradnikiem, a to nie zdarza sie często). Erpegowe elementy są, ale nie aż tak wyraźne, by zniechęcić miłośników naparzania z wielkich giwer (dla jednych to wada, dla mnie przeciwnie). No i wreszcie - AP to jedyny chyba tytuł pozwalający tak bardzo pobawić się "w Bonda" i tak fantastycznie oddający klimat szpiegowskiego kina. Kawał rewelacyjnej, niesamowicie wciągającej roboty. Może nie jest to tytuł tak bardzo "RPG", jakby tego niektórzy chcieli, ale... Ech. No podobało mi się.
Ja nazywam się Thorton, Michael Thorton i na pewno nabędę drugą część, gdyby tylko Sega zechciała taką sfinansować. Nawet podpiszę jakąś petycję! Bo gdyby nie kulejąca strona techniczna produkcji, to byłaby mocna 9. Aż sam się sobie dzwię.