Gram sobie w Dragon Age II. Trudno mi się oderwać - mam na koncie niecałe 9 godzin, jestem świeżo po wyjściu z Głębokich Ścieżek. A jako że materiały z tej gry dla tvgry.pl przygotowuje Koniu, swoje nieprzemyślane myśli spiszę tutaj. Oto, jak widze DAII w tym momencie, w którym jestem.
- w grze jest mało contentu zależnego od klasy postaci. To jest ciekawe o tyle, że DA:O dość solidnie na tym jechał (nie tylko wprowadzaniem nowej treści dla danych rodzajów bohaterów, ale też świetnie operując informacją i zmiennym punktem widzenia, zależnym od tego jakie wprowadzenie ukończyliśmy). Teraz, grając magiem, wręcz czuję że zbyt mało jest podteksów i insynuacji w questach zlecanych przez Templariuszy. W jednym momencie NPC z którym gadałem powiedział zdanie "Magów nie mozna traktowac na równi z ludźmi takimi jak ty czy ja!" - a dobrze wiedział (z wcześniejszej rozmowy to wynika), jaką mam klasę. Można więc śmiało uznac, że początkowy wybór klasy Hawke'a ma bardziej gameplayowy niż contentowy skutek.
- bardzo sprytnie rozwiązano kwestię zmiennej pory dnia: na mapie miasta wybieramy, czy chcemy w dane miejsce udać się w dzień czy w nocy. Nie widziałem czegoś takiego, a jakże praktyczne. Sama mapa jest mało "mapowata" - na początku czułem niedosyt, bo lubię oglądać mapki krain fantasy, tutaj mamy tylko jakiegoś concept-arta z markerami. Ale da sie przyzwyczaić.
- ciekawy smaczek w przedstawianiu życia członków drużyny. Każdy z nich ma swój dom, w którym przebywa kiedy nie jest w aktualnym składzie. Niby nic, a jednak powoduje że bardziej "wierzę" w tych bohaterów. Jak świat RPG dlugi i szeroki, mało kto zadawał sobie trud umotywowania członków drużyny i przedstawienia ich życia poza pomaganiem głównemu bohaterowi. To zresztą zabawne: każdy NPC w RPG ma świetną motywację, żeby do nas dołączyć, ale po zrobieniu jego questa "osobistego" - niekoniecznie jest ten temat w ogóle poruszany. Zawsze uderza się w dzwon "zaprzyjaźnił się, szuka przygody" itp.
- brakuje perswazji i zastraszenia. Te systemy w Mass Effect nie były może jakoś bardzo głębokie, ale prowadziły do prostego skutku: dzięki nim dialogi były interaktywne. Teraz mam poczucie pasywnego przeklikiwania się przez rozmowy, nie mogę sie w nich w żaden sposób wykazać: wymyślić nowe rozwiązanie, połączyć fakty itp. Wszystko dzieje się samo, jako efekt wrzucenia do Dragon Age II systemu dialogów z ME. Wykastrowanego z interaktywności.
- ciekawy pomysł na crafting, który przypomina mi trochę zbieranie rud metali z Neverwinter Nights 2. Mniej szukania, łażenia, grindowania - więcej funu (ale i przypadkowości).
- bardzo mi siadła stylistyka postaci w tej grze. Grafika jest raczej średnia, ale na niektóre modele nie mogę się napatrzeć. To chyba najbardziej kontrowersyjny aspekt DA2, patrząc po forach, ja będę go bronić. Może się co prawda to kojarzyć z paskudnymi Clone Warsami, ale mnie to po prostu leży. I nawet mało istotne NPC-ty nie wyglądają jak klony. Jedyne zastrzeżenie: wąsy i brody. Wyglądają jak naklejone dla jaj (za wyjątkiem krasnoludów).
- brakuje mi progresji w rodzajach przeciwników z jakimi walczę. Żadnym spoilerem nie będzie, że jednym z pierwszych poważnych przeciwników jest... smok. Ech, serio? Tak od razu? Wiem, że gry RPG w ostatnich latach odeszły od śmiesznego stereotypu walki ze szczurami w pierwszych questach, ale teraz przegina sie w drugą stronę. Kiedy walczę z bandytami na 2 levelu i na 10 levelu, chciałbym widzieć że przeciwnicy też są mocniejsi. A tutaj wyglądają tak samo, tylko mają podkręcone statsy.
- świetnym rozwiązaniem w każdej grze jest rozstrzelenie akcji na kilka lat. To pozwala rzucić fajną perspektywę na przedstawiony świat, pozwolić graczowi zapamiętać pewne elementy i potem ekscytować się ich zmianami z biegiem akcji. Miło zwiedza się więc miasto po przeskoku o 3 lata do przodu, widzi się efekty swoich decyzji. Coś jak w Fable II.
- interfejs jest może ładny, ale ma problemy na gruncie użyteczności. Wiele elementów jest wyszarzonych tak, że wydają sie nieaktywne - a tak naprawdę można na te pola klikać. Dziwne.
Na koniec mały statement:
Dragon Age II to taka sama próba unowocześnienia gatunku, jak Mass Effect. Zrozumiały jest więc gremialny hate na tę grę w wykonaniu fanów hardcore'owych RPG sprzed lat: o ile ME łatwiej im przełknać (bo stylistyka s-f nigdy nie była "ich"), to wjazd przyjazności użytkownikowi na fantasy-RPG już boli. A mnie się ta gra podoba. Jest miła w obyciu: może trochę zbyt łatwa, ale nie wymaga też dużo pracy "na zapleczu": analizy cyferek, tabelek i efektów czarów. Magiem nawet na PC gra się bardzo hack-and-slashowo. I ostatecznie, tak jak w ME2, zdaje się że dużo ważniejsza od rozgrywki jest tutaj treść. Scenariusz jak na razie mnie wciągnął, zapowiada się ciekawiej niż ten z Origins.
Na razie tyle. Jak pogram więcej, może jeszcze coś naskrobie. Dajcie znać, jak Wam się podoba nowa gra BioWare.