Za nami premiera gry Dragon Age II. Niektórzy zdążyli ją już nawet ukończyć. To dobry moment, by poświęcić trochę miejsca dwóm książkom z tego uniwersum – Dragon Age: Utracony Tron, oraz Dragon Age: Powołanie. Książki te nie są żadną nowością, pewnie wiele osób zainteresowanych uniwersum Dragon Age ma je już przeczytane. Niemniej jednak, jeśli ktoś z braku czasu (lub jakiegokolwiek innego powodu) jeszcze się z nimi nie zapoznał i nie wie, czy warto – zapraszam, postaram się rozwiać Wasze wątpliwości.
Po pierwsze należy zaznaczyć, że książki te można czytać nawet bez znajomości Dragon Age: Początek. Trudno, by było inaczej, skoro ich premiery odbywały się przed wypuszczeniem gry, odpowiednio 3 marca i 13 października 2009 (premiera Początku - 3 listopada 2009). Dlatego też nie ma tu mowy o wypuszczeniu pozycji książkowych na bazie popularności gry (a jak chyba trochę jest choćby w przypadku Assassin’s Creed: Renesans). Był to raczej sprytny zabieg marketingowy mający na celu wzrost zainteresowania produktem przed jego premierą. Poza tym, książek tych nie napisał przypadkowy pisarz, wykonujący pracę na zlecenie. Pozycje te popełnił David Gaider, główny scenarzysta Początku (i nie tylko, w BioWare pracuje od 1999 roku). Debiutant, ale za to taki, który zapewnił możliwie jak największą spójność świata gry i książek.
Utracony Tron, to powieść o walce młodego, zaledwie 18-stoletniego Marica Theirina, o niepodległość Fereldenu podczas okupacji ze strony Orlais. Osierocony w wyniku zdrady, pała rządzą zemsty. W walce tej nie jest osamotniony. Pomagają mu w tym dobrze znany z Początku Loghain, oraz Rowan, siostra Eamona i Teagana (którzy w książce są zaledwie wspomniani, wszak w czasie akcji są jeszcze dziećmi) i kilka innych postaci, nie chcę jednak za wiele zdradzać. Każdy kto skończył grę pamięta, że Loghain, delikatnie mówiąc, do przyjemniaczków nie należał. Trzeba przyznać, że przeczytanie Utraconego Tronu pozwala lepiej zrozumieć jego motywację. W żadnym razie nie usprawiedliwia to jego dalszych czynów, pozwala jednak na nie spojrzeć z zupełnie innej perspektywy. Dzięki książce tej dowiadujemy się, czemu Loghain został bohaterem narodowym, a Maric otrzymał tytuł wyzwoliciela. Co kilka rozdziałów akcja przenosi się od głównych bohaterów do urzędującego w Denerim Meghrena, który jest namiestnikiem Fereldenu z ramienia imperatora Orlais.
Powołanie jest poświęcone przygodom Szarych Strażników pod przywództwem Genevieve, która ciągnie całą ich grupę na Głębokie Szlaki (różnica w przekładzie w porównaniu z grami) w poszukiwaniu swojego brata, Bregana. Bregan wyruszył za swoim Powołaniem, lecz Genevieve była pewna, że żyje. W wyprawie pomaga im Maric, który dalej jest jedną z głównych postaci. Loghain w tej części jest postacią dalszoplanową, występuje nieporównywalnie mniej niż w Utraconym Tronie. Jednak co ważniejsze, jednym z Szarych Strażników jest młody Duncan (akcja Powołania ma miejsce 8 lat po wydarzeniach znanych z Utraconego Tronu). Dzięki Powołaniu możemy dowiedzieć się, jak został zwerbowany w szeregi Szarej Straży, a także tego, że jego interwencja w sprawie Alistaira nie była dziełem przypadku. Akcja książki rozgrywa się wokół Architekta i jego przemyślnego planu. Jak można się było spodziewać, nie mówił nam całej prawdy w Przebudzeniu. Narracja podobna do tej z Utraconego Tronu. O ile w pierwszej książce akcja przenosiła się od Marica, Loghaina, Rowan do Meghrena i innych postaci, tak tutaj główną oś fabularną stanowią poczynania Szarej Straży i Marica, jednak od czasu do czasu mamy okazję poczytać o perypetiach Architekta.
Z jakimi podobieństwami mamy do czynienia pomiędzy książkami a grami? Bohaterowie odwiedzają wiele miejsc z tych, które gracze odwiedzali w Początku. Bez wielkich spoilerów – na samym początku Utraconego Tronu Maric i Loghain wędrują przez głuszę Korcari i spotykają Flemeth (choć samo imię nie pada). W pewnym momencie schodzą na Głębokie Szlaki, podróżują przez las Brecilian. W Powołaniu zahaczają o Krąg Maginów, akcja na chwilę przenosi się też do Pustki. A co do bohaterów, poza Loghainem, Flemeth i Duncanem, jest też Architekt i znana z Przebudzenia Utha (tu ciekawostka – w książce walczy wręcz niczym mnich, rzadko kiedy używa jakiegoś uzbrojenia, a jeśli już, nie jest to nic standardowego znanego z gier). Poza tym, bohaterowie zwykle poruszają się w niczym dobrze zbalansowanej grupie z gry (np. dwóch wojowników, mag i łotrzyk). Opisane są także dobrze nam znane efekty czarów, czy to obszarowych, czy leczniczych.
I teraz być może najważniejsze: jak się to wszystko czyta? Bardzo przyjemnie. Owszem, czasami zachowania bohaterów są naiwne, być może w jakimś sensie infantylne (mowa tu głównie o Maricu, Loghain stanowi jego przeciwieństwo), czasami dialogi mogłyby być lepiej poprowadzone, choć na ogół na nie nie narzekałem. Książki te są dość grube. Wydania które posiadam, liczą sobie po 469 i 534 strony. A mimo to przebija się przez nie stosunkowo prędko. Najważniejsze, że czytelnika ciekawi, co będzie dalej.
Myślę, że jeśli ktoś jest zainteresowany światem Dragon Age, powinien zainteresować się tymi dwoma pozycjami. Może i nie jest to Tolkien, ale jak na literaturę „grową” trzyma dobry poziom. Na pewno pozwala lepiej ogarnąć to co działo się w Początku, a na wydarzenia z Przebudzenia rzuca jeszcze większe światło. Na pewno lektura tych książek może zmienić sposób postrzegania wydarzeń z tychże gier, tak samo jak i nasze decyzje w trakcie rozgrywki. Poświęca też trochę miejsca sprawom, które w grach nie były zbyt eksponowane (Legion Umarłych). Moim zdaniem warto.