Zagraj to jeszcze raz, czyli o muzyce w Strażnikach Galaktyki (i nie tylko) słów kilka - Słowo na niedzielę(43)
W co gracie w weekend? #377: Soul Sacrifice
Perełki PSP #2
Perełki PSP #1
Narzegracz – o tym jak Sony kolejny raz złamało mi serce
O tym jak jeden donos może przekreślić 10 lat czyjegoś życia
Koniec roku to dla wielu z nas czas podsumowań, postanowień noworocznych, a także okres Świąt Bożego Narodzenia. Dla mnie to przede wszystkim miesiąc, w którym przypomniałem sobie o nieco zakurzonej PS Vicie. Sony zapowiedziało, że pod koniec miesiąca zamyka serwery z dwóch tytułach, które zawsze chciałem sprawdzić. Pierwszym z nich jest postapokaliptyczne Freedom Wars, przy którym bawiłem się wybornie w pierwszym tygodniu ostatniego miesiąca tego roku. Drugą produkcją pod tytułem Soul Sacrifice zajmę się w dzisiejszym wpisie.
Bez zbędnych formalności i przydługawych wstępów, zapraszam do zapoznania się z kolejną częścią tekstu o perełkach PSP. Tym razem na liście znalazły się dość różnorodne tytułu, które powinny zainteresować szerokie grono graczy.
Dawno, dawno temu, kiedy rynek nie był jeszcze tak bardzo przesycony a gracze nadmiernie zmanierowani, firma Sony postanowiła wkroczyć na rynek konsol przenośnych. Rzucenie wyzwania lokalnemu konkurentowi początkowo wydawało się głupim pomysłem, ale kiedy zaprezentowano światu PlayStation Portable, większość głosów krytyki ucichło. Kieszonsolka w momencie swojej premiery, mogła donośnie śpiewać słowa popularnej obecnie piosenki: „Mam tę moc! Mam tę moc!”. Od tego momentu minęło 15 lat, cały rynek uległ drastycznej zmianie, ale PSP nadal ma spory potencjał zapewnienia graczowi sporej dawki rozrywki.
Nie jestem fanbojem PlayStation. Jasne uważam, że PS2 jest prawdopodobnie najlepszą konsolą w historii, ale to głownie efekt jakości survival horrorów i gier RPG dostępnych na ten system. Nie jestem więc ślepcem, który widzi wyłącznie zalety japońskiej korporacji. Dlatego mogę sobie pozwolić na odrobinę narzekania jak Sony traktuje swoich fanów. Dokładniej jak ktoś w tej korporacji robi sobie jaja z fanów Forbidden Siren.
Gram od prawie trzydziestu lat, ale jeszcze nigdy nie spotkałem się z sytuacją, która mnie tak zszokowała. Czuję się jakbym stał jedną nogą nad krawędzią przepaści.
W listopadzie tego roku PS4 Pro będzie świętować swoje pierwsze urodziny. Myślę, że to dobry moment na wstępne podsumowanie jego dotychczasowych osiągnięć. Nie ukrywam, że nosiłem się z myślą o kupnie tej konsoli już od czasu jej premiery. Mimo nieposiadania telewizora 4K perspektywa dysponowania ponad dwukrotnie większą mocą od standardowej wersji sprzętu Sony zmusiła mnie do poświęcenia kilku dłuższych chwil na rozważenie takiego zakupu. Doskonale zdawałem sobie bowiem sprawę, że developerzy przygotują dla swoich gier odpowiednie łatki pozwalające korzystać z dobrodziejstw wersji Pro, co też się stało. Nowe pokłady mocy przeznaczono nie tylko na ulepszenia wizualne niektórych tytułów, ale też na poprawienie płynności ich działania, na czym głównie mi zależało. Po dłuższej refleksji stwierdziłem jednak, że odświeżoną PS4 sobie odpuszczę. I od razu zaznaczam, że brak wyświetlacza 4K na półce wcale nie był w tym przypadku decydujący.
Tegoroczna edycja targów Electronic Entertainment Expo była umiarkowanie dobra. Osobiście zawiodłem się nieco bardziej niż zawsze, jednak nie zmienia to faktu, że niektórym mógł imponować line-up wystawców.
Największym problemem, który mam z E3 2016, jest przeciek. A dokładniej masa przecieków i ujawnionych zapowiedzi, a także pragmatyzm. Wiadomo, trudno mieć pretensje do wydawcy, że promuje – chce i musi – swój najmocniejszy skład, który był m.in. obecny (w części) na poprzednich targach. Jest jednak wokół tego E3 taka skumulowana energia, przez którą chciałoby się oglądać kolejne i kolejne informacje o nowych grach, nierzadko po prostu dla samej ekscytacji „bycia pierwszym”.
Po marnych konferencjach Ubisoftu i Electronic Arts oraz dziwnej prezentacji Microsoftu bardziej zniechęcającej niż zachęcającej do zakupu Xboksa One, cała nadzieja na wielkie widowisko targowe spoczęła na barkach Sony. I wiecie co? Japończycy nie zawiedli! Tak powinno się robić show tego typu!
Pogłoski o pracach nad PlayStation 4K wywołały burzę i rozpoczęły liczne dyskusje. Tradycyjnie nie zabrakło głosów wieszczących śmierć konsol jakie znamy i mrocznych przepowiedni dotyczących przyszłości branży. Tak jakby takie kontrowersyjne pomysły były czymś nowym.
Jestem niepoprawnym zbieraczem wszelkich konsolowych akcesoriów. Maty do tańczenia, multitapy, kamerki, kontrolery ruchu, mikrofony – wszystko to wala się po kątach w pobliżu mojego stanowiska growego i nawet bywa dość regularnie używane, najczęściej w ramach urozmaicania spotkań towarzyskich. A że od czasu zdradzenia Pegasusa na rzecz pierwszej PlayStation pozostaję wierny rodzinie Sony, większość posiadanych przeze mnie gadżetów dedykowanych jest właśnie czterem generacjom „stacji zabawy”. I jeśli czegoś mnie te cztery generacje kolekcjonowania peryferiów sygnowanych logiem japońskiego giganta nauczyły, to tego, że w kontekście nadchodzącej premiery PlayStation VR zdecydowanie nie można na Japończyków liczyć w temacie długotrwałego wsparcia – bez względu na to, jak wielkiego sukcesu sprzedażowego by kosztujący prawdopodobnie tyle co cała nowa konsola sprzęt nie odniósł.