Wkurza mnie kilka zjawisk, które dziś są już niemal powszechnie akceptowanym chlebem powszednim marketingu branży gier. Tytuły zapowiadane są na kilka lat przed premierą, która i tak jest później parokrotnie przesuwana. Przez ten czas karmieni jesteśmy zachwytami twórców, które sprawdzają się rzadko, a jeszcze częściej okazują się zupełnym przeciwieństwem. Mimo rozwiniętej technologii, jakość większości produkcji uzależniona jest od 6-letnich konsol. DLC są przeważnie płatne i dają minimum nowej rozrywki. A najlepiej sprzedające się FPSy to te z maksimum skryptów i minimum swobody.
Będąc już mocno przyzwyczajonym do wymienionych zjawisk jestem mocno zaskoczony czytając wypowiedzi Michała Szustaka, prezesa studia Flying Wild Hog, które lada moment wyda cyberpunkowego shootera pt. Hard Reset, tworzonego wyłącznie na i z myślą o PC. Co ma do powiedzenia człowiek, który ujawnił swoją grę dopiero na 2 miesiące przed premierą?
Słowa kierownika projektu Hard Reset naprawdę są nietypowe jak na te czasy. Cytuję:
"Naprawdę chcieliśmy stworzyć i korzystać z własnej technologii. Silnik został stworzony z jedną myślą - by został użyty w First Person Shooterze z dużym wykorzystaniem fizyki i niszczenia, z niesamowitą grafiką, zoptymalizowany tylko w tym celu. Na komputerach PC publikuje się wiele gier będących zaledwie portami z konsol, a wszyscy wiemy, że moc obecnej generacji jest równa 4-5 letnim PC. Jeśli chcesz pokazać wspaniałą grafikę, lepiej i łatwiej tworzyć z myślą o PC."
Grafika to jednak nie wszystko - poruszony został również temat rozgrywki:
"W epoce filmowych strzelanek 'na szynach', z interakcją z otoczeniem ograniczoną do minimum, chcieliśmy stworzyć grę dla oldschoolowych graczy PC, wychowanych na tych wszystkich zapomnianych Doomach, Quake'ach i Painkillerach."
Co mnie jednak zniszczyło, to podejście wydawców do marketingu Hard Reset. Gra ukaże się we wrześniu tego roku, a zapowiedziano ją... 2 tygodnie temu, choć prace nad nią rozpoczęto w kwietniu 2009.
"Dlaczego ujawniliśmy ją tak późno? Uważamy, że gracze nie lubią tych 2-3 lat hypowania, z mnóstwem stron odliczających czas do premiery i ciągłym teasowaniem tych samych elementów gry. Po 3 latach czekania wreszcie dostajesz informację, że gra ukaże się pół roku później, niż obiecywano! Potem okazuje się, że trzeba czekać kolejne 2 miesiące! Osobiście nie znoszę tego."
Jestem tego samego zdania, częśc z Was pewnie też. Cytuję dalej:
"Dlatego zdecydowaliśmy się pokazać grę, gdy będzie gotowa. Gdy dosłownie będzie skończona. Żadnych przesunięć. Chcemy, by gracze nam ufali. Zrobimy co w naszej mocy, by dawać im dobre gry."
Takiej odważnej, a jednocześnie sensownej wypowiedzi nie czytałem od dawna i przyznaję, że zgadzam się z każdym zdaniem, choć niekoniecznie musi to być poprawne w tych czasach kompromisów i mydlenia oczu. Poniżej wstawiam nowy zwiastun gry, który pozwala sądzić, że polscy twórcy naprawdę są w natarciu, choć jakość produkcji tak naprawdę będziemy mogli ocenić po premierze.
Co najważniejsze - to wyciąganie ręki do graczy (nie po pieniądze) coraz bardziej doceniane jest na Zachodzie. Odnoszę się tutaj przede wszystkim do mnóstwa pozytywnych opinii w komentarzach na serwisie IGN pod informacją o ostatnim patchu do Wiedźmina 2. Pojawiło się tam wiele wypowiedzi sugerujących, że najwięksi wydawcy powinni iść w ślady CD Projektu i tak samo dbać o konsumentów nawet po premierze gry.