Microsoft Kinect na razie zawodzi i wciąż nie dostarcza graczom zabawy jakiej by oczekiwali. Nie lepiej jest jednak w przypadku Move’a, na który dedykowane tytuły są równie przeciętne na ten moment.
Niestety, wystawa w Kolonii nie przyniosła wielu dobrych wieści dla fanów ruszania się przed konsolą Sony. Zaprezentowane gry w dalszym ciągu trzymają się pewnego kanonu wyznaczonego przez Wii i w praktyce tylko klonują rozwiązania stosowane na platformie Nintendo. Czasami można też odnieść wrażenie, że są tylko drobnymi rozwinięciami pomysłów z EyeToya.
Na Gamescomie zobaczyliśmy m.in. kolejną opcję taneczną „Everybody Dance”, kontynuację EyePeta, kolejne zbiory mini-gier i jedyny nieco odważniejszy pomysł, Deadmund’s Quest. Ta produkcja jako jedyna stara się opowiedzieć jakąś historię i przypominać „grę sensu stricto”. Nie jest jednak tak, że to produkt innowacyjny i genialny, bo spora część mechanizmów zastosowanych przez twórców pochodzi ze „Sports Championship”. Deweloper po prostu pozamieniał przedmioty sportowe na średniowieczne bronie. Brawa jednak należą się przynajmniej za starania i próbę stworzenia czegoś innego.
Dobry komentarz podsumowujący zapowiedzi gier na Move na wystawie znalazłem na jednym z amerykańskich serwisów.
„Jeśli podobają Wam się te zapowiedzi to nie macie moralnego prawa do wyśmiewania Nintendo Wii”.
Podpisuję się pod tym. Patrząc na kolejne mierne pomysły twórców na wykorzystanie Move’a i Kinecta coraz bardziej zastanawiam się, czemu by nie zacząć polecać Wii? Tam jest taniej i jakby biblioteka gier jest już nieco większa. A że oprawa nie ta? Cóż, od oprawy macie przecież X360 i PlayStation3. Chyba zbliża się odpowiednia pora na tworzenie sobie domowych zestawów złożonych z jednej z powyższych platform i konsoli Nintendo. Zgadzacie się?