Tysiące graczy czekały i czekają na premiery wielkich hitów w rodzaju nowego Call of Duty, Skyrima i Battlefielda. Kolejny raz jesień rozpieszcza fanów wysokobudżetowych produkcji i brutalnie rani nasze portfele. Niełatwo jest przebić się w tym tłumie. To sprawia, że nie wszystkie pozycje są odpowiednio zauważane i przechodzą z równie wielkim hukiem. Pół biedy, gdy mowa o słabo promowanych lub rozpowszechnianych tylko w dystrybucji sieciowej produkcjach. Mam wrażenie, że w tym natłoku oberwało się nawet Gears of War 3.
Popularne „Girsy” to dla wielu jeden z ostatnich wielkich projektów na wyłączność dla X360. Mimo to w ostatnim czasie było o nim bardzo cicho. Może to tylko moje mylne wrażenie, ale w porównaniu do szumu medialnego wokół nowego Battlefielda trzecia część trylogii Epic Games była niemal niezauważalna. Tak to odbieram ze swojej pozycji, którą można chyba porównywać do tej wielu innych graczy.
Czemu nagle Gears of War 3 znalazło się nieco na uboczu? Do tej pory to właśnie przygody Marcusa Fenixa i spółki rozgrzewały często tłumy posiadaczy konsol, nakręcały dyskusje i prowokowały do bezsensownych wojenek na forach. Nagle waga premiery kolejnej gry z serii zdecydowanie spadła. Moim zdaniem wpływ na to miało kilka czynników, z których najważniejszymi są rosnąca siła konkurencji oraz brak zapowiedzi jakiekolwiek znaczącej rewolucji w samej grze.
X360 nie pozwoli już twórcom zaskoczyć graczy niesamowitą oprawą audiowizualną. Nie było więc najmniejszych szans, aby Cliff Bleszinski i inni wyznaczyli nowe trendy w projektowaniu wirtualnych światów i znowu podnieśli poprzeczkę w kategorii najpiękniejszych tytułów. Tę rolę przejęły najnowsze FPS-y i RPG-i, które pokazują obecny poziom technologiczny i możliwości platform do grania. Ukazują też różnice między coraz słabszymi konsolami i rozwijającymi się PC-tami, a tym samym wywołują spory i prowokują do refleksji. Fakt, że GoW3 były ekskluzywnym tytułem także przyczynił się do mniejszego zainteresowania graczy. To nie multiplatformowy projekt, więc automatycznie odpadło wielu potencjalnych dyskutantów, którzy nakręcaliby atmosferę wokół premiery. No i wreszcie fakt, że nikt nie spodziewał się po grze rewolucji. Miało być klasycznie dla sequeli, czyli mocniej, efektowniej i ciekawiej. Nikt nie myślał nawet o spektakularnych nowościach. Wszyscy chcieli po prostu znowu postrzelać w dopracowanej pod tym względem produkcji. Zapowiedzi i przepremierowych analiz było więc jakby mniej.
Zgadzacie się, że o Gearsach mówiło się dziwnie mało? Wychodzi na to, że dzisiaj nawet takie marki mogą utonąć w tłumie innych. A jeszcze kilka lat temu, gdy po raz pierwszy walczyliśmy z Locustami, byłoby to przecież nie do pomyślenia.