Recenzencie - nigdy nie będziesz mieć racji! - Kono - 19 listopada 2011

Recenzencie - nigdy nie będziesz mieć racji!

W ciągu ostatnich kilku tygodni wysyp tytułów AAA jest wprost porażający. Mniej więcej co tydzień, albo i częściej, pojawia się gra, na którą czekało miliony spragnionych wrażeń użytkowników. W związku z premierami pojawiają się liczne recenzje na serwisach zarówno rodzimych, jak i zachodnich. Te z kolei ciągnął za sobą fale „flejmu, hejtu i rejdżu” wylewające się na forach dyskusyjnych i komentarzach pod opiniami dziennikarzy. Mam w związku z tym jedno zasadnicze pytanie. Dlaczego?

Przede wszystkim, powinniśmy zacząć od tego, że gry są formą ludzkiej twórczości (podobnie jak literatura, komiksy oraz filmy) i odbiór każdej z nich jest nad wyraz subiektywny. Batman: Arkham Citynie jest robotem kuchennym, któremu możemy wystawić oceny za ergonomię i wielofunkcyjność, a następnie określić stosunek cena/jakość, żeby w miarę obiektywnie go ocenić. Gry to nie tylko technologia stojąca za wyświetlaną grafiką i cena na półce. Ba, uważam, że jako „produkty” są one niezwykle trudne do zrecenzowania. Stopień złożoności obecnych tytułów AAA zmusza krytyków do sprawnego lawirowania pomiędzy fabułą, wykonaniem technicznym, mechaniką rozgrywki, muzyką i wieloma innymi aspektami tak, by w miarę solidnie całość opisać i wygłosić swoją opinię na ich temat.

Gra oddziałuje na odbiorcę poprzez wielorakie kanały. Jak więc solidny recenzent może obiektywnie powiedzieć: „Tytuł X jest lepszy niż tytuł Y, bo coś tam”? Ludzie są różnorodni i elektroniczna rozrywka wpływa na nich w różny sposób. Jeden recenzent, gdy zobaczy majstersztyk technologiczny z przyzwoitą stroną artystyczną i średnim gameplay’em, to da danemu tytułowi 7,5. Drugi z kolei będzie psioczyć na mało oryginalną i kiepsko wykonaną mechanikę rozgrywki, więc zaszczyci produkcję oceną 5,5. I co? Obydwaj będą mieć rację. Recenzja gry nie jest rozwiązywaniem zadania matematycznego, które ma jedną właściwą odpowiedź. To działka (brzydko mówiąc) humanistyczna. Można więc nie zgadzać się z niektórymi argumentami przedstawionymi przez autora recenzji, ale na litość Odyna – nie możemy zadawać prawdopodobnie najgłupszego pytania, jakie kiedykolwiek ludzkość wymyśliła, czyli: „Jak On mógł dać jej 9,5?!”.

Mam takie marzenie, że kiedyś obudzę się w świecie, w którym ludzie zrozumieją, że fajnie jest, gdy ktoś ma inną opinię o danym tworze kulturowym niż oni sami. Już od jakiegoś czasu frapuje mnie, dlaczego na forach znajdują się osoby, które z uporem maniaka plują jadem w kierunku jakiejś produkcji i oceny jej wystawionej. Ok, może część z nich jest prezesami firm wydawniczych, tudzież są wynajmowani przez koncerny, żeby siać ferment. W takim wypadku jestem to w stanie zrozumieć – żadna praca przecież nie hańbi. Ale „hejtować” ot tak bez powodu? Nie zrozumcie mnie źle. Dyskusja o grze i prezentowanie jej z różnych stron jest bardzo korzystne zwłaszcza dla osób, które wciąż zastanawiają się nad zakupem danej produkcji. Ale jeśli widzę pod recenzją wpis  typu: „Jak mogliście dać grze X 9,5? Przecież to chłam. Skoro Y dostała 8,5, to X zasługuje na max 6,0”. Taaaak… z tym, że oczywiście gry X i Y należą do innych gatunków, zostały wyprodukowane przez inne firmy, a recenzowało je dwóch różnych autorów.

Miałbym w związku z tymi pewną propozycję. Jeśli recenzent wymienia, że gra ma minusy (np. kiepska animacja i miałka fabuła), a potem daje jej ocenę 9,0, to jest to jego sprawa. Miał prawo do tego, by pominąć te mankamenty i dać grze wyżej wymienioną ocenę, bo ma ona innowacyjny i świetny gameplay okraszony wspaniałą muzyką. Z kolei jeśli w sekcji plusów i minusów znalazły się bolączki, które Wam wcale nie przeszkadzają, to proszę uszanujcie fakt, że dla kogoś te drobnostki stanowią sporą przeszkodę w odbiorze danego tytułu.

Jeśli nadal nie możecie zrozumieć tego, że cyferkowa ocena wystawiona DOWOLNEJ grze nie zabije Waszej matki, nie sprawi, że wasze życie stanie się gorsze, a włosy zaczną Wam rosnąć tam gdzie nie trzeba, to widzę dwa rozwiązania, które poprawią samopoczucie zarówno Wam, jak i reszcie społeczeństwa, a także uchronią Internet od nadmiernej ilości niepotrzebnego „hejtu”.

1)      Przestańcie czytać recenzje i sprawdzać „metascore” gry. Najlepiej nic nie czytajcie. Całkowite odcięcie się od złych, przekupionych i pozbawionych gustu pismaków wydłuży wam życie o kilka lat i uchroni przed chorobą wieńcową oraz płaskostopiem.

2)      Czytajcie wszystkie recenzje. Jeśli żadna z nich nie pokryje się z waszą opinią, to stańcie przed lustrem, uśmiechnijcie się i przybijcie sobie piątkę. Jesteście unikalnym, niepowtarzalnym płatkiem śniegu, który ma tak wyszukany gust, że nawet pramatka wszelkich hipsterów jest przy Was zbyt mainstreamowa.

Kono
19 listopada 2011 - 15:28