Przez długie lata gry na podstawie komiksów były tak udane, jak filmowe adaptacje gier. Nie ma w tym stwierdzeniu krzty przesady, gdyż gry oparte na przygodach popularnych superbohaterów w najlepszym wypadku kwalifikowały się na średnią półkę, mogąc wywołać entuzjazm najwyżej u maniaków opowieści obrazkowych.
Od wielu, wielu lat jednymi z moich ulubionych rozrywek były właśnie komiksy i gry. Z bohaterów szczególną pasją darzyłem mieszkańca Gotham City. Raz, że Batman pozbawiony jest jakichkolwiek supermocy i tak samo widoczne są jego dobre cechy, jak i mroczne strony, słabości świadczące o byciu tylko człowiekiem. Po drugie, Mroczny Rycerz ma całą plejadę przeciwników tak samo złożonych jak on sam. Wystarczy zapoznać się z powieściami jak "Zabójczy żart", "Długie Halloween" czy "Upadek Rycerza", by zauważyć, że żadnego z czołowych nemesis Batmana nie da się ująć w tradycyjnych podziałach 'dobry - zły'.
Tym bardziej więc dziwił brak gry, która w końcu porządnie ukazałaby przygody osadzone w tym universum. Dużym zaskoczeniem dla mnie był fakt, że taka produkcja jednak doszła do skutku; co więcej - Arkham Asylum był jedną z najlepszych gier 2009 roku i przyciągnął grono znacznie liczniejsze niż tylko fani Batmana. Twórcy gry, londyńskie studio RockSteady, wkrótce ogłosili prace nad kontynuacją. Czekając na Arkham City zdołałem jeszcze dwa razy przejść jej poprzedniczkę, tym łatwiej jest mi więc dostrzegać liczne poprawki względem 'jedynki'. A na lepsze zmieniono tu wiele elementów.
Fabuła
Chociaż historia opowiedziana w szpitalu Arkham była ciekawa, a tu i ówdzie następowały niespodziewane zwroty akcji, to musi ustąpić pierwszeństwa wydarzeniom mającym miejsce w kontynuacji. Z materiałów promocyjnych dowiedzieliśmy się, że część miasta Gotham została zamieniona w więzienie, do którego przeniesiono największych złoczyńców, a całym olbrzymim ośrodkiem kieruje psycholog, który w niewyjaśniony sposób poznał tożsamość Batmana. Trudno jednak opowiedzieć coś więcej nie zdradzając kluczowych niespodzianek czekających na nas po drodze. Historia jest jednak tak wciągająca, że główny wątek przeszedłem od razu, zupełnie odpuszczając zadania poboczne, choć jeszcze podczas instalacji gry zamiary miałem odwrotne.
Co jednak jest ogromną zaletą Arkham City, to gra nie kończy się na zapadającej kurtynie - wręcz przeciwnie, tutaj znajduje swój drugi początek, a na graczy czeka mnóstwo wątków pobocznych wykorzystujących bogactwo universum DC. Spotkamy więc Bane'a, będziemy ratowali więźniów politycznych, itd.; pomijam już większe, detektywistyczno-zręcznościowe wątki z odbiciem zakładników Zsasza czy Człowieka-Zagadki. Oprócz nich mamy też znajdźki, które tym razem często przybierają formę minigier wymagających chwili zastanowienia. Podobnie jak w pierwszej części, tak i tu czeka na nas oddzielny tryb wyzwań, w których zarówno walczymy na punkty, jak też rozpracowujemy zbirów działając z ukrycia.
Rozgrywka
Nowa produkcja RockSteady to jednak nie tylko większa, ciekawsza historia. Autorzy zadbali o to, by w Arkham City grało się po prostu przyjemniej i wprowadzili rozwiązania, których brakowało w pierwszej części. Najważniejszym z nich, wymuszonym zresztą przez skalę otwartego świata, jest możliwość latania. Nasza postać jest mniej zależna od grawitacji, potrafi dać nura w locie, po czym gwałtownie wybija się w górę. Świetnym pomysłem jest zwiększanie prędkości szybkowania dzięki wystrzeliwanym linkom. Twórcy poprawili też chwalony już w 'jedynce' system walki, która teraz stała się bardziej płynna i zawiera nowe metody uspokajania przeciwników przy jednoczesnym zwiększeniu intuicyjności. Nic nie stoi na przeszkodzie, by między kolejnymi ciosami podkładać błyskawiczne bomby, zamrażać czy obezwładniać prądem. Inwencja jest jeszcze bardziej po stronie gracza.
W Arkham City wcielamy się nie tylko w Batmana, gdyż autorzy podjęli decyzję o wprowadzeniu innych grywalnych postaci. Zagramy więc także m.in. jako Kobieta-Kot, która oprócz wątków pobocznych otrzymała także własny zestaw ruchów i broni. Pokuszono się nawet o oddzielne motywy muzyczne, odmienne w tonie od tych dedykowanych rozgrywce Batmanem.
Arkham City stanowi kolejny w tym roku przykład sukcesu w czasach, gdy podobno gry kupuje się dla trybu multiplayer. Batman początkowo miał mieć tę opcję, lecz zrezygnowano z niej przenosząc cały wysiłek na tryb dla jednego gracza. Brawa za odważną decyzję, choć coś też można im wytknąć - wątki niektórych postaci aż proszą się o bardziej obszerne potraktowanie, w czym przoduje zbyt krótki wątek Dwóch Twarzy.
Oprawa
Strona audiowizualna to kolejny mocny punkt produkcji RockSteady. Grafika nawet w trybie DirectX 9 jest świetna, pełna szczegółów, a na uwagę zasługuje gra światłem dodająca miłe dla oka szczegóły, jak odbicia jaskrawych świateł w mokrym bruku ulic. Najważniejsza jest jednak sama jakość zaprojektowania miasta - Arkham City to zróżnicowane lokacje, wśród których znajdziemy mroczne zaułki, hutę stali, opuszczoną stację metra, czy wreszcie podziemne, steampunkowe Cudowne Miasto. Projektanci spisali się znakomicie i mamy tu co najmniej taką samą dawkę ponurego klimatu, co w szpitalu Arkham. Atmosferę wzmacnia oprawa muzyczna, której autorzy postawili na mieszankę wyraźnie inspirowaną ścieżkami dźwiękowymi z filmów o Batmanie - zarówno duetu Burton/Elfman, jak i Hansa Zimmera.
Podsumowanie
W przypadku Batman: Arkham City mamy do czynienia z grą rewelacyjną, poprawiającą wszystko to, co przyniosło sukces poprzedniczce. Oprócz najeżonej intrygami fabuły mamy tutaj elementy jak tryb walki, skradania się czy zagadki logiczne, z których każdy mógłby być oddzielnie wydanym produktem. Od oceny 100 odejmuję punkt za wspomniane wyżej zbyt krótkie wątki pewnych postaci. Gier doskonałych nie ma, choć ta jest tak blisko jak to możliwe.
Od pewnego czasu głośne stają się dyskusje przeciwstawiające swobodną rozgrywkę sandbox oraz gry z dużym udziałem skryptów, w których narracja jest mocno kontrolowana przez twórców. Najnowsza produkcja Rocksteady stanowi w moich oczach idealne połączenie obu tych koncepcji, demonstrując ich liczne zalety, a twórcy dają nam wolność, dzięki której łatwo wczuwamy się w rolę głównego bohatera. Tutaj też objawia się główny paradoks tej produkcji: pomimo iż Arkham City to brzydkie, złe i odpychające miejsce, to bardzo chce się do niego wracać.
99/100