DICE wreszcie udostępniło długo oczekiwany dodatek do Battlefield 3. Szwedzi testowali naszą cierpliwość, bo o Powrocie do Karkand wiemy od lutego. Dla fanów Bad Company 2 recenzowane DLC to po prostu atrakcyjny dodatek, dla fanów Battlefield 2 to coś więcej. To masa wspomnień, to "Mine", to po prostu... sentyment.
Na początek kilka liczb - dodatek oferuje nam cztery mapy, cztery pojazdy, jeden tryb i dziesięć wyzwań, za których wykonanie otrzymamy dziesięć rodzajów broni - wszystkie elementy dodatku to klasyczna zawartość z Battlefield 2.
Gdybym był złośliwy to o broniach napisałbym jedynie tyle, że są. Złośliwy jednak nie będę, zaznaczając, że i tak pokaźny już arsenał giwer z Battlefield 3 został poszerzony o następne, więc chcąc odblokować do nich wszystkie dodatki i ulepszenia mamy więcej do roboty i spędzimy więcej czasu w samej grze. Odblokowywanie broni jest bardzo przyjemne, gdyż wiąże się z wykonywaniem pewnego rodzaju zadań - określonej ilości napraw, zabójstw, dostarczenia amunicji etc. Czynności te wykonujemy z marszu, więc cacka takie jak FAMAS, L85A2, MG36 czy znakomity L96A1 (moja ulubiona snajperka z "dwójki") same wpadają w nasze ręce.
Z czterech pojazdów, jakie serwuje nam DICE, najbardziej banalnym jest BTR-90. Jest jeszcze DPV - mały samochodzik/buggy z zamontowanym karabinem maszynowym (jeden z podstawowych środków transportu w "dwójce"), F-35 (myśliwiec z możliwością pionowego startu, potrafiący również zawisnąć w powietrzu), który jednak ma kilka wad - kiedy dryfuje w powietrzu staje się bardzo łatwym celem, a za taką umiejętność został chyba przez Szwedów ukarany mniejszą zwrotnością od pozostałych myśliwców. Ostatnim z pojazdów jest... mała koparka, której wartość bojowa ogranicza się do możliwości potrącania oponentów i w miarę szybkiego przetransportowania do trzech żołnierzy.
Esencją Back to Karkand są mapy, za które gracze pokochają ten dodatek. Mamy Strike at Karkand, Gulf of Oman, Sharqi Peninsula i Wake Island. Wszystkie bardzo dobrze zbalansowane i zniechęcające do gry na oryginalnych mapach z Battlefield 3. Bałem się, że zmiany poczynione na tych klasykach będą na tyle spore, że ze oryginałami z Battlefield 2 będą miały wspólny jedynie podkład i kilka charaktetystycznych budynków. Na szczęście tak się nie stało. Najwierniejszą kopią mapy z "dwójki" jest Sharqi, które zostało przeniesione z dokładnością praktycznie 1:1. Zmiany są minimalne, a wielkim plusem jest możliwość wchodzenia do wielu budynków, co pomoże nam w uniknięciu ostrzału ze śmigłowca i czołgów, co kiedyś nie dawało graczom żyć. Nadal kluczowym punktem jest plac budowy, dzięki któremu można kontrolować centralną część mapy i budynek TV, z którego zdolny snajper jest w stanie ustrzelić przeciwnika z kilkuset metrów.
Karkand jest wierną kopią do pewnego momentu. Najodleglejsze flagi za mostem zostały ucięte, ale uznałbym to za plus, bo w tamtych miejscach walka często nie była tak intensywna jak w pobliżu wcześniejszych punktów. Żałuję tylko, że w miejscu, gdzie snajperzy mogli ostrzeliwać z dachu hangaru wrogów, znajdujących się po drugiej stronie rzeki stoją teraz kontenery... Choć zapewne dobrze wpływa to na balans - piechota ma teraz większe szanse przedrzeć się do ostatniej flagi.
Największe zmiany dotknęły Gulf of Oman, w którego centrum wyrosło mnóstwo budynków. Kilka budowli powstało też na wybrzeżu. Te zmiany sprawiły, że z mapy o względnie otwartym charakterze Zatoka Omańska stała się zurbanizowana. Jest tu teraz zdecydowanie ciaśniej niż kiedyś. Niemniej to nadal raj dla snajperów - otwartych przestrzeni nadal jest sporo, a ukryci w licznych budynkach strzelcy często nie zostaną w ogóle zlokalizowani przez przeciwników.
Wyspa Wake także się zmieniła, zwłaszcza w centralnej części wyspy, a więc w rejonie lotniska. Myśliwce są teraz ukryte w hangarach, natomiast budynek przy samej fladze został zastąpiony także czymś na wzór hangaru. Reszta zabudowań zniknęła. Plaża to teraz przystań, a okoliczne wioski są jakby bardziej zrujnowane. Sam wygląd mapy także zasługuje na pochwałę - nie jest ona już tak jaskrawa, a liczne okręty i chmury dymu na horyzoncie tylko potęgują uczucie, że jesteśmy na wojnie.
Zabawa na wszystkich mapach jest przednia. Bez względu na to, czy bawimy się w trybie Podboju, Szturmu czy nowego trybu (w którym jedna z drużyn od samego początku jest w posiadaniu wszystkich flag, zaś zadaniem drugiej jest ich odbicie) nowe-stare mapy to dowód na to, że dobre pomysły z przeszłości mogą budzić wiele emocji i dawać mnóstwo frajdy przez całe lata i przy tym w ogóle się nie nudzić. Możliwość wchodzenia do nowych budynków sprawia, że starzy wyjadacze nie mogą czuć się na mapach z dodatku całkowicie pewnie. Dorzućmy do tego możliwość destrukcji otoczenia, która dodaje rozgrywce dodatkowej pikanterii i sprawia, że miasta, na kt&´rych toczone są boje naprawdę wyglądają jak "Pole Bitwy". Miło popatrzeć jak mapy dojrzewają razem z tytułem...
Back to Karkand to pozycja obowiązkowa dla wszystkich, którzy grają w Battlefield 3. Ale uwaga! Zagranie w mapy z dodatku uzależnia i sprawia, że nie zachce Wam się grać na podstawowych mapach. Na czterech mapach z DLC w Battlefield 2 spędziłem w sumie 210h, a mimo to nie mogę się od nich teraz oderwać w "trójce".
Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć nam wszystkim kolejnego tak znakomitego dodatku "Back to..." (dla którego zarezerwowałem możliwość wystawienia jeszcze wyższej oceny). Ja tymczasem przez Święta sprawdzę jak długo potrafię wytrzymać bez Karkand.
Plusy:
+ mapy po stokroć lepsze od oryginalnych map z Battlefield 3
+ subtelne zmiany na niektórych mapach, które korzystnie wpływają na rozgrywkę
+ klasyczne bronie i pojazdy z Battlefield 2
Minusy:
- nowy tryb to właściwie to samo co Podbój
- nadal nie wiemy nic o kolejnym dodatku