Kilka razy na gameplay.pl mogliście przeczytać o moich spostrzeżeniach podczas gry w pierwszą odsłonę serii Splinter Cell. Produkcja Ubisoftu wywoływała u mnie przed zagraniem spore obawy. Od jej premiery minęło sporo czasu, a gatunek skradanek ma predyspozycje, aby starzeć się w wyjątkowo brzydki sposób. Dość szybko okazało się jednak, że Sam Fisher wciąż jest w formie, a jego pierwsza przygoda dostarcza wyjątkowo wiele rozrywki.
Nota obok wyraźnie sugeruje, że w ten tytuł warto zagrać i dzisiaj. Opinia jest oczywiście subiektywna i warto, abyście pamiętali, że ja jeszcze „siedzę” w poprzedniej generacji sprzętu i bawię się produkcjami wydanymi na PlayStation 2. Na ich tle Splinter Cell prezentował się zarówno ładnie pod względem grafiki, jak i ciekawie pod względem systemu.
Pojedyncze wyjątki, gdy sztuczna inteligencja wariowała nie psuły ogólnego wrażenia. Twórcy naprawdę przyłożyli się do zbudowania odpowiedniej atmosfery i pokonując kolejne etapy czujemy się jak doskonale wyszkolony i świetnie wyposażony agent. Teoretycznie jesteśmy sami przeciwko wielu, ale to my jesteśmy tutaj łowcami. Chyba, że zaczniemy się spieszyć i popełnimy prosty błąd. Wtedy Sama spotka szybka i niezbyt bolesna śmierć. A to buduje klimat.
Nie wiem jak wygląda Splinter Cell HD, który niedawno trafił do sieciowej dystrybucji. Jeśli jednak ktoś potrafi przymknąć oko na niektóre uproszczenia znane z tamtych czasów to będzie potrafił doskonale się bawić nawet teraz, w dobie innych wielkich serii i licznych kontynuacji. To nie jest w tym momencie może wybitna pod względem oprawy audiowizualnej czy systemu produkcja, ale jednocześnie nie odstrasza nawet po tylu latach.
Fabuła Splinter Cella spełnia swoją rolę. Brakuje czasami większej interaktywności pomiędzy głównym bohaterem, a jego zespołem. Szkoda, że podkładający głos Michael Ironside dostał stosunkowo niewiele okazji, aby się wykazać. Dzięki niemu nie sposób nie lubić Fishera, chłodnego profesjonalisty, który z niejednego pieca już chleb jadł. Nie trafiały do mnie przerywniki pomiędzy misjami, które według mnie przeciętnie tłumaczyły historię. Ale summa summarum obserwowało się kolejne wydarzenia political fiction z zainteresowaniem. Misje były uzasadnione i kolejne zmieniające się cele wydawały się logiczne z punktu widzenia grającego.
Na pewno po ukończeniu „jedynki” zamierzam kupić kolejne kontynuacje. Polubiłem głównego bohatera, klimat poszczególnych misji i niezbyt często spotykany system rozgrywki, gdzie liczy się precyzja i dokładność, a nie refleks i zręczność. Kiedyś zastanawiał mnie fenomen tej serii. Po latach, z tradycyjnym dla siebie kilkuletnim opóźnieniem, zrozumiałem o co chodzi. Zaczynam też coraz lepiej rozumieć złość graczy na Conviction. Na kolejne wnioski przyjdzie jednak czas po ukończeniu kolejnych części serii. Splinter Cell polecam. To jeden z największych hitów pierwszej dekady XXI wieku