Broń zniknie z XboxLive Marketplace – przesada czy nie? - Antares - 27 grudnia 2011

Broń zniknie z XboxLive Marketplace – przesada czy nie?

Społeczność graczy jest czymś, co fani konsoli Microsoftu wymieniają jako jedną z jej największych zalet. Gdyby ktoś zapytał mnie o pierwsze skojarzenie powiedziałbym, że składa się ona głównie z miłośników gier akcji i strzelanin przeznaczonych raczej dla dorosłego odbiorcy, grających razem przez sieć. Tymczasem gigant z Redmond po raz kolejny dowodzi, że jego obecnym priorytetem są portfele graczy niedzielnych.

Jednym z ciekawszych wynalazków obecnej generacji konsol, zaraz obok systemu osiągnięć i trofeów, jest możliwość wykreowania z poziomu systemu swojego własnego awatara, najczęściej będącego wirtualnym odpowiednikiem nas samych. Na ten patent wpadło Nintendo ze swoimi Mii, wykorzystywanymi w grach dostępnych na konsolach Wii i 3DS. Możliwość grania „samym sobą” jest moim zdaniem sprytnym i chyba skutecznym sposobem na zwiększenie uczucia zagłębiania się w danych tytułach. Pomysł podpatrzył i rozwinął Microsoft, wprowadzając awatary w update „New Xbox Experience” 19 listopada 2008 roku. Od tej pory ludziki nierozerwalnie kojarzą się z marką Xbox 360.

Zaproszenie odbiorców do metagry polegającej na zbieraniu osiągnięć to jedna strona medalu, a druga to wyrażanie siebie poprzez awatara. Gracze będący fanami konkretnych gier, bardzo chętnie ubierają swoją wirtualną podobiznę w taki sposób, by było to widoczne. Wystarczy rzucić okiem na fora internetowe poświęcone elektronicznej rozrywce – bardzo często po obrazkowych sygnaturach można ocenić, że w okresie premiery gorącego hitu gracze przyozdabiają swoje awatary niczym choinki na święta. Wiedzą o tym sami twórcy, często umieszczając w edycjach kolekcjonerskich gier specjalne dodatki dla awatara. Sprzedaż wirtualnych ubrań jest również niezłym biznesem i choć nie znam osobiście w Polsce nikogo, kto wydaje na nie kupowane za prawdziwe pieniądze Punkty Microsoftu lecz za granicą, gdzie stosunek cen do zarobków jest korzystniejszy, jest to częste zjawisko.

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Ponieważ na forum Epic Games, czyli twórców serii Gears of War podano informację iż od dnia 1 stycznia 2012 roku z zakładki zawierającej gadżety dla awatarów Rynku XboxLive znikną repliki broni. Będzie to dotyczyło również karabinów Lancer i Hammerburst pochodzących właśnie z GoW. Dodał również, że przepis ten będzie dotyczyć wszystkich przedmiotów podobnych do broni palnej – gracze już spekulują jak daleko posunie się Microsoft we wprowadzaniu go w życie.

Należałoby sobie zadać pytanie w jakim celu zawartość zostanie z Rynku usunięta i choć nie podano jeszcze oficjalnego oświadczenia w tej sprawie, dla mnie sprawa jest jasna. Od premiery Kinecta, który początkowo miał być wizjonerskim sprzętem również dla hardkorowych graczy, a okazał być się gadżetem nastawionym głównie na familijną zabawę, widać wyraźną tendencję zmierzania ku segmentom rynku, dotychczas praktycznie zmonopolizowanym przez Nintendo. Xbox 360 ma się kojarzyć z familijną i przyjazną rozrywką, co jest niegłupim posunięciem wobec problemu starzenia się tej generacji konsol. Stopniowo zaczynają na tym jednak tracić pozostali użytkownicy sprzętu Microsoftu.

Usunięcie ze sklepu modeli broni palnej to oczywiście detal zakrawający na banał niewarty nawet skomentowania w tym wpisie. Problem w tym, że jeśli od 2008 roku zachęca się użytkowników do wydawania pieniędzy na takie „bzdury” i ludzie faktycznie przywiązują do nich wagę, takie posunięcie bez słowa wyjaśnienia jest trochę dziwne. Po komentarzach znajdujących się pod newsem na Gametrailers wnioskuję, że jednak komuś na replikach Lancara i Hammerbursta zależy. Padają całkiem słuszne pytania – co dalej? Rezygnacja z krwawych i kontrowersyjnych gier oczywiście miłośnikom Xboxa nie grozi, ponieważ od takich spraw są PEGI, ESRB i inne organizacje przyznające dopuszczalne kategorie wiekowe. Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby Microsoft zaostrzył przepisy dotyczące słownictwa używanego podczas rozgrywek przez Internet. Nigdy przecież nie wiadomo, czy po drugiej stronie nie siedzi dziecko, prawda?

Gigant z Redmond znany jest z dość dziwnych posunięć. Swojego czasu głośno było o użytkowniku zbanowanym za to, że w danych konta podał swoje prawdziwe miejsce zamieszkania – Fort Gay. Sprawa zakończyła się wielką aferą, ponieważ przedstawiciele firmy początkowo zapierali się, że konta nie odblokują pomimo, że poszkodowany posiadacz Xboxa zaangażował w tę sprawę burmistrza swojego miasteczka. Ciekawe jak polityka dotarcia do niedzielnych graczy będzie przebiegać w przyszłości.

Antares
27 grudnia 2011 - 14:15