Pierwsza gra z serii Assassin's Creed okazała się niemałym odkryciem. Zarówno bohater, opowiedziana historia (historie?), tło zdarzeń i mechanika były zjawiskowe i nietuzinkowe. Kulały trochę misje, bo gra po pewnym czasie potrafiła znudzić, ale pewnikiem było, że doczeka się kontynuacji. Assassin's Creed II było grą idealną - nowe realia, nowy bohater, ulepszona mechanika. Na to czekali wszyscy miłośnicy serii o asasynach. W oczekiwaniu na pełnoprawną następną część przyszło nam jeszcze zagrać w Bractwo, które kontynuowało historie Desmonda i Ezio oraz jeszcze bardziej usprawniało mechanikę, dodając kilka nowych elementów (zarządzanie tytułowym bractwem). Wydawało się pewne, że po Brotherhood nadejdzie czas na Assassin's Creed III. Panowie z Ubisoftu uznali, że to jeszcze nie ten moment, że chcą zamknąć historię Ezio, że... chcą wydoić z graczy jeszcze trochę kasy. Oczywiście podniósł się lament, że Ubisoft stawia na ilość, a nie jakość i że z Ezio nie da się już wyciągnąć żadnej ciekawej historii. Strzałem w stopę byłoby umiejscowienie akcji we Włoszech, toteż Ezio trafia do Konstantynopola. Zastosowano też kilka nowych gadżetów i nowinek w rozgrywce. Czy Assassin's Creed Revelations faktycznie jest skokiem na kasę? Zapraszam do recenzji.
W Revelations gra się dokładnie tak samo jak w poprzednią część serii Assassin's Creed. Ezio mimo upływu lat (jak doskonale wiecie nasz bohater troszkę się zestarzał, o czym świadczy gustowna siwa bródka) wciąż ochoczo wspina się na budynki i skacze po dachach, zabija wrogów z ukrycia i radzi sobie w walce na miecze). Przez ten czas nauczył się kilku sztuczek (nowe efektowne ruchy i ciosy), które ogląda się tym przyjemniej, że często możemy je oglądać w zwolnionym tempie. Konstantynopol nauczył asasyńskiego mistrza korzystania z haka (który zastępuje jedno z ukrytych ostrzy i dzięki któremu szybciej wspina się po budynkach i może zjeżdżać na linie) oraz petard. Te ostatnie niewątpliwie zostały dodane na siłę, bo z cichym działaniem zabójców niewiele mają wspólnego. Przez całą rozgrywkę zbieramy poszczególne ich składowe (zewnętrzna budowa, która wpływa na sposób eksplozji - wybuch na skutek wypalenia lontu, zetknęcia z celem, nadepnięcia etc., jeden z proszków, który wpływa na siłę, a także składnik, który określa rodzaj działania). Jeśli już korzystałem z petard to były to petardy zatruwające przeciwników i odwracające ich uwagę. Korzystanie z innych nie ma najmniejszego sensu.
Assassin's Creed Revelations nadal daje nam szansę na zarządzanie gildią asasynów (która sprowadza się do przejęcia kontroli nad określonym punktem na mapie - wieżą, pozyskania ucznia, przywołania go do pomocy lub wysłania na zagraniczną misję, by później rozwijać jego umiejętności i ekwipunek). Nowością jest możliwość przypisywania adeptów do kryjówek, dzięki czemu zyskują one dodatkową ochronę w trakcie próby odebrania ich przez wroga. Obrona polega na ustawianiu asasynów na dachach i barykad na drodze - przypomina to nieco grę tower defense. Jest przyjemnie, ale tylko na początku.
Prawie przez całą grę prowadzimy działania na terenie Konstantynopola. Prawie, bo kiedy Ezio poznaje historię Altaira przenosimy się do Masjafu i w skórze tego wielkiego przodka naszego bohatera wykonujemy krótkie i proste zadania, które bardziej mają nam przybliżyć jego historię (a konkretnie co działo się z nim i zakonem po zakończeniu historii opowiedzianej w części pierwszej), niż dawać frajdę. Nie będę zdradzał więcej, ale powiem tylko, że te dwa miejsca akcji nie są jedynymi. A sam Konstantynopol? Widać egzotykę. Co prawda nie spotkamy w nim w ogóle otwartych terenów jak w częściach poprzednich, ale wolę jednorodne nowe miasto, niż różnorodne stare Włochy.
A co z Desmondem? Po tragicznym zakończeniu przedstawionym w Brotherhoodzie został uwięziony w jednym z wymiarów Animusa. Nie jest sam, bo towarzyszy mu poprzedni Obiekt, który także został zamknięty w tym samym miejscu. Sam Desmond, dzięki portalom znajdującym się na wyspie, ma szansę przypomnieć sobie swoją przeszłość w pierwszoosobowych gierkach logicznych - nie są trudne, ale bardzo przyjemne.
O trybie multiplayer nic nie mówię, bo najzwyczajniej w świecie w niego nie grałem - Assassin's Creed to seria stworzona do rozwijania historii, aniżeli gry w multi. Zdaję sobie też sprawę z tego, że nie tylko ja tak uważam. Zresztą sam tryb multi nie różni się prawie w ogóle od tego z Brotherhood i mamy tu do czynienia raczej z poprawkami kosmetycznymi, więc pisać właściwie nie ma o czym.
Czym usprawiedliwiam tak wysoką ocenę? Mimo, iż Revelations to część zrobiona na siłę - wciąga niesamowicie. Kiedy odszedłem od gry na kilka godzin nie mogłem się doczekać, kiedy znów do niej wrócę. Da się słyszeć zewsząd, że Assassin's Creed Revelations na skalę grową to nadal świetna produkcja, ale jak na markę Assassin's Creed to produkt niezbyt udany - mogę się z tym zgodzić, bo w Revelations, w porównaniu do poprzednich części, najmniej jest nowości, a i sama historia Ezio może już nużyć. Nie zmienia to jednak faktu, że ta część w idealny sposób zamyka wszystkie wątki (prócz wątku Desmonda), że zakończenie jest epickie i że przygotowuje idealny grunt pod pełnoprawną kolejną część, której premiera zapowiedziana jest na 30 listopada bieżącego roku i która prawdopodobnie przenieie nas w czasy rewolucji amerykańskiej. Ja już zacieram ręce i szykuję pieniądze na kolekcjonerkę Assassin's Creed III.