Na początku chciałbym prosić Was oto abyście nie brali dosłownie tytułu tego felietonu. Jest to niejako moje subiektywne spojrzenie na oba seriale, z którym nie każdy musi się zgadzać. Nie twierdzę, iż Naruto jest lepsze, ale całkiem nieźle zastępuje mi Dragon Ball. Ma sporo nawiązań, o których wspomniałem w poprzedniej części artykułu i potrafi mnie wciągnąć do swojego uniwersum.
W drugiej serii, zatytułowanej Shippuuden nasi bohaterowie są o 3 lata starsi oraz znacznie silniejsi - fizycznie jak i psychicznie. Naruto powraca z mistrzem Jiraya do Konochy i prezentuje swoje nowo nabyte umiejętności. Omawiane anime w dużej mierze skupia się na organizacji przestępczej zwanej Akatsuki oraz Sasuke. Fabuła jak i wydarzenia z nią związane są mroczniejsze i brutalniejsze niż w pierwowzorze. Producent nastawił się tutaj na przedstawienie tajemniczej historii, w której do dnia dzisiejszego, nie odkryto wszystkich kart. Między innymi, nadal nie wiadomo kim tak naprawdę jest i jak wygląda Tobi? Takich smaczków jest o wiele więcej i my jako widzowie, jesteśmy nimi co jakiś czas raczeni. Co prawda, wielu z nas może irytować wątek Sasuke i planów Naruto względem swojego "najlepszego" przyjaciela. W końcu ileż można ciągnąć jeden wątek? Szczególnie tak denerwujący widza.
Niestety nadal występują tu fillery, aczkolwiek pojawiają się one naprzemian z odcinkami opartymi na wydarzeniach z mangi. Niepotrzebnie zatrzymują przedstawioną tu historię, wybijając nas z rytmu. Przyznaję, że bywają one bardzo męczące, czekając przy tym aż lubiany przeze mnie serial wróci na prawidłowe tory. Może bym się ich tak nie czepiał, gdyby twórcy zaoferowali nam je w skromniejszej liczbie. Najchętniej ujrzałbym Shippuuden z 1/4 dostępnych tu fillerów. Straszą one swoją głupotą i brakiem pomysłu, a także błędami logicznymi, dlatego uważam, że powinni je zminimalizować do minimum.
Trochę sobie ponarzekałem, więc przyszedł czas na chwalenie. To co mogę pochwalić to emocjonujące i przywodzące na myśl Dragon Ball - walki. Z każdym sezonem powodują coraz większy opad szczęki. Gdy wydaje mi się, że już wszystko widziałem i nic mnie pod tym względem nie zaskoczy, szybko okazuje się, że nie miałem racji. Kto z Was pamięta najlepszą walkę pomiędzy Naruto i Painem? To była prawdziwa miazga z ogromnym rozmachem na czele. Ewentualnie krótka, aczkolwiek bardzo intrygująca potyczka Tobiego z dwoma wojownikami Danzo. Takich pojedynków jest tu o wiele więcej i czytając regularnie mangę, zdaję sobie sprawę, iż najlepsze bitwy są zdecydowanie przed nami.
Sami bohaterowie również wypadają na plus, no może poza Sasuke, który z każdym odcinkiem irytuje mnie coraz bardziej... Pojawiają się również nowi, jak chociażby Kapitan Yamato czy też Sai, a także odchodzą z tego świata starzy znajomi, których imion z oczywistego powodu nie wymienię. Ci, którzy nie oglądali, czytając niniejszy wpis i tak wiedzą za dużo, więc nie zamierzam im jeszcze bardziej psuć zabawy.
Sądząc po wydarzeniach rozgrywających się w mandze, wyraźnie czuć zbliżającą się końcówkę, przedstawionej przez Masashi Kishimoto historii. Anime obchodzi w tym roku swoje 10-lecie, więc jest to dobry czas, aby pomału kończyć serial, serwując nam niezapomniane i zapierające dech w piersiach zakończenie.
Niektórzy z Was są pewnie ciekawi, dlaczego zabrałem się za opisywanie czegoś, co nie ma jeszcze końca. Odpowiedź jest bardzo prosta - uważam, że obejrzałem wystarczająco dużo aby móc wyrazić swoją opinię. Szczególnie, że swojego zdania na temat Naruto Shippuuden na pewno nie zmienię.