NA POCZĄTEK MAŁE WYJAŚNIENIE: Dzisiaj w sieci pojawiły się pierwsze realne doniesienia o Assassin's Creed III potwierdzające plotki, jakoby trójka miała się zająć końcówką XVIII wieku w USA. Jakiś czas temu dostałem zlecenie, by napisać tekst, w którym omówię 5 możliwych okresów historycznych do wykorzystania przez Ubisoft w ACIII. Ciekawostka: swego czasu Ubisoft umieścił ankietę, w któej gracze "wybierali" okres historyczny kolejnej części. 5 znajdujących się tam najbardziej prawdopodobnych opcji zostało mi przekazanych, a jedna z nich - co już wiemy - okazała się prawdziwa. Ja oczywiście pisałem tekst nie obciążony tą wiedzą i mogłem popuścić wodze fantazji, a całość miała ukazać się na stronie w ten weekend, na kilka dni przed rzeczywistym, oficjalnym ujawnieniem gry.
No ale... Skoro szydło z worka wyszło, uznaliśmy że lepiej ten tekst pokazać na blogu, niż wywalać go do kosza (chociaż jego fragment znajdziecie w dzisiejszym newsie). Miejcie więc powyższe fakty na uwadze, wyczekujcie prawdziwego nawału informacji na temat gry już za kilka dni, a teraz zapraszam do lektury.
Najciekawszym, w moim odczuciu, elementem serii Assassin's Creed jest, od samego początku, interesujące połączenie współczesności z odległą historią. Świetny wyjściowy koncept ubrano w wielowątkową fabułę s-f umiejętnie wplatając w wymyślone przez scenarzystów wydarzenia postacie historyczne i ważne momenty sprzed lat. W obliczu nieuniknionej zapowiedzi gry Assassin's Creed III zastanówmy się w jaki okres historyczny zdecydują się nas wrzucić twórcy tym razem? Poniższy tekst to luźny zestaw pomysłów bazujący na 5 różnych przedziałach czasowych - który wyda się Wam najbardziej atrakcyjny? Który jest najbardziej prawdopodobny?
Rewolucja francuska
Umieszczony na górze obrazek przez pewien czas brany był za oficjalną grafikę zapowiadającą Assassin's Creed III. Szybko okazało się, że jest to jedynie bardzo dobra fanowska wizja tego, jak mogłaby wyglądać trzecia duża odsłona serii. A jako, że koniec XVIII wieku we Francji wydaje się być bardzo prawdopodobnym okresem dla umieszczenia akcji nowej gry, od niego też zaczniemy.
Burzliwe dzieje Wielkiej Rewolucji to idealne tło historyczne dla konfliktu templariusze kontra asasyni i działań kolejnego przodka Desmonda. Gra mogłaby rozpocząć się od prawdziwego trzęsienia ziemi, jak było zdobycie przez lud twierdzy Bastylia i trwać z kilkoma czasowymi przeskokami do zamachu stanu przeprowadzonego przez Napoleona Bonaparte. Dziesięcioletni okres wojowania między prostymi mieszkańcami (zwolennikami i sprzymierzeńcami asasynów) a wspieraną przez Burbonów szlachtą (oczywiste powiązania z lubiącymi siedzieć u szczytu templariuszami) dałby autorom pole do popisu w kwestii powrzucania do fabuły całej masy historycznych postaci: prócz wspomnianego Napoleona (walczył z uprzywilejowanymi, więc byłby po „naszej” stronie), Ubisoft powinien podkolorować postać Josepha Guillotina, czyniąc z niego odpowiednika Leonardo da Vinci (błędnie przyjmuje się, że to Guillotin wynalazł gilotynę – stąd jej nazwa – więc spokojnie sprawdziłby się w roli wizjonera i wynalazcy), na głównego antagonistę zaś pasowałby Robespierre – pozornie sprzymierzeniec rewolucjonistów, a w istocie krwawy dyktator i fanatyk (jasne, naciągane – ale przecież takie teorie się w historii pojawiały). Podpisana w 1789 roku Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela jako tajny dokument wypełniony sekretnymi symbolami, służący jako mapa lub innego rodzaju źródło informacji dla asasynów także wpisałby się w poetykę serii.
Ówczesny Paryż, jako główny ośrodek działań gracza, idzie w parze z do tej pory wykorzystywanymi lokacjami. Rozległe miasto o niskiej zabudowie z kilkoma punktami charakterystycznymi – podupadająca Bastylia, katedra Notre-Dame, Panteon czy wzgórze Montmartre. W ramach chwilowej zmiany otoczenia bohater mógłby się wybrać z Napoleonem do Egiptu. Jeśli zaś chodzi o kwestie narzędzi, wynalazków czy broni, „francuski” Assassin's Creed mógłby z powodzeniem kontynuować wszystko to, co było widziane w trylogii Ezio z oczywistym dodatkiem maszyn parowych (może jakiś fantastyczny prototyp późniejszych pociągów?) czy rozwojem manufaktur. A już z pewnością nie zabrakłoby kurtyzan.
Starożytny Egipt
Drugim tropem, jakim mogliby podążyć ludzie z Ubisoftu, jest solidny skok w przeszłość. Czasy starożytnego Egiptu, które sięgają kilku tysięcy lat przed naszą erą, mogłyby w ciekawy sposób zostać powiązane z istnieniem pierwszej cywilizacji, zwanej też „tymi, którzy byli tu wcześniej” lub, jeśli wolicie, antycznymi astronautami – póki co mieliśmy okazję poznać z imienia troje z nich: Juno, Minerwę i Jupitera.
Tak dramatyczne przesunięcie czasowe fabuły bez wątpienia musiałoby się wiązać ze zmianami w rozgrywce. Ważne ośrodki miejskie jak Memfis czy Teby nie były tak rozwinięte, jak obecne w poprzednich grach Rzym czy Damaszek, więc topografia musiałaby opierać się o kilka najważniejszych lokacji w rodzaju świątyń: Luksor i Karnak czy piramid (bez wątpienia wspinanie się na trzy najsłynniejsze tego typu budowle w Gizie byłoby ciekawym przedsięwzięciem). Główne zadanie gracza: odnaleźć ukryty w Egipcie (zgodnie z mapą, którą ułożył Ezio) fragment Edenu. Ale czy taki pustynny Assassin's Creed straciłby nieco ze swojego otwartego charakteru w zamian za ciekawszą fabułę? O to akurat bym się nie martwił – wszak wycieczki w przeszłość to tylko część zabawy, a duża porcja nadchodzącej gry bez wątpienia będzie dziać się w teraźniejszości. Może więc zostałby zastosowany miks liniowych, pustynnych poziomów w Egipcie ze współczesnymi, otwartymi mapami Włoch (okolice ujawnionego w AC Revelations centralnego skarbca pierwszej cywilizacji) i np. Stanów Zjednoczonych? Ten wątek jednak pociągniemy później.
Przodek Desmonda funkcjonujący w starożytnym Egipcie musiałby wejść w kontakt z niejednym władcą lub działać przeciwko jakiemuś faraonowi, a wątki religijne powinny być niezwykle silne. Spoglądając na sposób, w jaki Gwiezdne wrota połączyły starożytną ziemską cywilizację z jej faktycznym kosmicznym pochodzeniem lub jak podobny wątek został przedstawiony na samym początku Piątego elementu, można sądzić, że w wysokobudżetowej grze sprawdziłoby się to idealnie. Największym problemem chyba byłaby kwestia wyposażenia i wynalazków, z których mógłby korzystać nasz asasyn, choć – patrząc na wiele ciekawych teorii – także tutaj moglibyśmy zostać zaskoczeni. Wszak niektóre hieroglify pokazują postacie trzymające przedmioty przypominające żarówki, gdzie indziej ludzie widzą coś wyglądającego jak kable... Może więc gracz dostałby do dyspozycji coś naprawdę niezwykłego, jak na te czasy? O klasycznych motywach w rodzaju rydwanów, ostrzy czy innych włóczni nie będę wspominać, bo to jest oczywiste.
Niepodległość i wojna w USA
Tutaj znowu wracamy na obszar bardzo prawdopodobnego obrotu spraw. Zaraz po końcówce XVIII wieku we Francji, to właśnie czasy upaństwowienia się Stanów Zjednoczonych Ameryki wydają się być najbardziej atrakcyjnym okresem do umieszczenia w kolejnej odsłonie Assassin's Creed. Dziesiątki teorii spiskowych maści wszelakiej (by wspomnieć tylko film Skarb narodów i książkę Dana Browna Zaginiony symbol) wskazują czasy prowadzące do i tuż po podpisaniu Deklaracji Niepodległości jako niezwykle ciekawy okres, pełen tajemnic, sekretów i niezwykle ważnych historycznie ustaleń.
„Niepodległościowy” Assassin's Creed to cała rzesza słynnych, autentycznych postaci: Jefferson, Waszyngton i Franklin, czyli tzw. ojcowie-założyciele to idealny przykład wysoko postawionych asasynów, którzy pragną uwolnić lud spod jarzma monarchii (król Anglii Jerzy III musiałby okazać się złym, chciwym, sympatyzującym z templariuszami despotą). Sam Benjamin Franklin zaś, jako słynny wynalazca, z powodzeniem zastąpiłby Leonardo w roli dostawcy nowinek technologicznych. Może nasz asasyn pomógłby mu „odkryć” elektryczność? Bieganie z latawcem podczas burzy potem przerodziłoby się w powstanie idealnego narzędzia do dywersji (np. do przenoszenia ładunków wybuchowych na odległość). Mniej-więcej w tym samym czasie, w Paryżu, odbył się pierwszy udany lot balonem wypełnionym wodorem – balon jako nowy środek transportu doskonale pasowałby do gry zarówno dziejącej się w USA, jak i Francji. Oczywiście w tym samym czasie prowadzona przez gracza postać miałaby dostęp do kilku rodzajów broni palnej, może więc spora część walki odbywałaby się na odległość?
Jeśli zaś chodzi o ważne historyczne wydarzenia, gra powinna wrzucić gracza do Bostonu w 1773 roku (może przy okazji szukania kolejnego fragmentu Edenu własnoręcznie wrzucilibyśmy herbatę do portowych wód?), bezwzględnie powinniśmy uczestniczyć w podpisaniu Deklaracji (1776 r.), może zawierucha rzuciłaby nas na pola bitewne pod Saratogą? Choć tak na dobrą sprawę, równie atrakcyjne wydają się być czasy nieco późniejsze – druga połowa XIX wieku i wojna secesyjna. Może moglibyśmy liczyć na większy rozmach i gra pokazałaby młodego, nieopierzonego asasyna w latach 70-tych i 80-tych XVIII wieku, a po kilku przeskokach wcielilibyśmy się w sędziwego mistrza zakonu, który niczym przypominający Obi-wana Altair w Revelations, zakończyłby swoją misję wraz ze zwycięstwem wojsk Unii? Spotkanie z Abrahamem Lincolnem, patrzenie na budowę Pomnika Waszyngtona, pierwsze podróże koleją (obowiązkowy poziom z cichym likwidowaniem jakiegoś niegodziwca w jadącym pociągu!) czy korzystanie z karabinu Gatlinga musiałyby spotkać się z ciepłym przyjęciem przez graczy.
Konkwista – podbój Ameryki Środkowej
Seria Assassin's Creed mocno osadzona jest w teorii o końcu świata, który ma nastąpić w grudniu 2012 roku. Tę datę (dokładnie 21 grudnia) przewidział kończący się wówczas kalendarz Majów. Dlaczego więc nie umieścić jakiegoś fragmentu akcji trzeciej części gry właśnie na terenie Ameryki Środkowej i Południowej? A żeby było ciekawie, niech będzie to XVI stulecie – czasy, gdy hiszpańscy konkwistadorzy przepływali Atlantyk, by szerzyć wiarę katolicką (a przy okazji podbić ten czy inny naród).
Hipotetyczna opowieść mogłaby wyglądać następująco: gracz – jak ktoś w rodzaju podwójnego agenta - początkowo należałby do obozu najeźdźców, w oczywisty sposób sprzymierzonych z templariuszami (silny udział Kościoła w wyprawach, dowódcy wywodzący się ze szlachty). Na drugą stronę oceanu dostałby się razem z Hernanem Cortesem, a pierwszy przystanek w nowym świecie, na Hispanioli – dzisiejszym Haiti, mógłby być pretekstem do ciekawej zmiany klimatu w serii (obecność piratów, wierzeń voodoo). Akcja gry jednak szybko powinna przenieść się na Jukatan, gdzie Cortes wraz ze swymi oddziałami dotarł na tereny cywilizacji Majów i Azteków. Postać gracza znowu mogłaby uganiać się za artefaktami pozostawionymi przez pierwszą cywilizację (mapa kodeksu mówi nawet o 5 fragmentach Edenu ukrytych na terenach Ameryki Południowej i Środkowej).
Takie, a nie inne, geograficzne umieszczenie akcji znowu sprawiłoby, że „prawdziwych” miast by zabrakło. W zamian gracz zwiedzałby wzniesione na tropikalnych wzgórzach masywne kompleksy składające się ze świątyń na piramidach schodkowych, tarasów, pałaców i dziedzińców. Może Ubisoft zainspirowałby się obrazami uwiecznionymi na filmie Apocalypto? Kwestia wyposażenia nie powinna się zmienić w stosunku do tego, co oglądaliśmy w trylogii o Ezio, wszak to bardzo podobny okres historyczny. Jednak ten ostatni fakt sprawa, że cały koncept robienia gry o konkwistadorach jest bardzo mało prawdopodobny. W końcu ilu genetycznych przodków taki Desmond mógł mieć na przełomie XV i XVI wieku?
Współczesne USA
Ostatnim pomysłem jest coś, czego chyba wszyscy w jakimś tam stopniu się spodziewają. Po czterech grach, w których Desmond był albo tłem albo nie miał okazji odegrać roli ważniejszej, niż „mózgowa bazy danych”, wypadałoby w końcu dać graczom możliwość przejścia większości (albo wręcz całej) gry w jego skórze. A skoro akcja trójki ma definitywnie zakończyć opowieść o młodym asasynie i zamknąć wątek końca świata pod koniec 2012 roku, to najpewniej lwia część akcji będzie działa się na terenie współczesnych Stanów Zjednoczonych.
Gdy już nasz bohater zabierze to, co znajdzie w skarbcu we Włoszech, przyjdzie czas na powstrzymanie Warrena Vidika i jego współpracowników. Wyobraźmy sobie zatem, skoro przeszłość Desmonda związana jest z Nowym Jorkiem, że Assassin's Creed III zabierze nas do tej metropolii. Jak mogłaby wyglądać taka gra?
Najprostsze i najskuteczniejsze byłoby uczynienie z niej czegoś w rodzaju GTA (ze względów technologicznych – ograniczonego tylko do terenu Manhattanu), ale z dużo większym naciskiem na pokonywanie części poziomów na własnych nogach. Poruszanie się konno zastąpiono by samochodami i motocyklami, wiele budynków byłoby otwartych, do zwiedzania, przeszukiwania. Wspinanie się po olbrzymich drapaczach chmur musiałoby w grze zostać (przecież to jeden z jej znaków rozpoznawczych), ale najpewniej potrzebne byłoby jakieś graniczenie. Pokonanie kilkusetmetrowej, płaskiej ściany to wyzwanie zbyt trudne nawet dla asasyna. Ale już przejście ostatnich kondygnacji na zewnątrz, po uprzednim, bardziej tradycyjnym przedostaniu się przez budynek? Czemu nie. Oczywiście zeskakiwanie do stogów siana zniknie, Desmond musiałby w inny sposób przemieszczać się z góry na dół. Spadochron do base-jumpingu połączony z kostiumem „latającej wiewiórki” na pewno zda egzamin. Jeśli chodzi o inne gadżety, to – prócz obowiązkowych ostrzy – wyobrażam sobie, że Desmond otrzyma dostęp do jakiegoś rodzaju wielozadaniowego karabinu (niczym w Splinter Cell: Chaos Theory), który pozwoli eliminować przeciwników amunicją ostrą, ale posiadać będzie opcję ogłuszania czy paraliżowania. Dodajmy do tego kilka zagrywek w stylu Hitmana (przebieranie się, strzykawka z odpowiednim specyfikiem) w połączeniu z odpowiednimi dla powołania misjami – mam wielką nadzieję, że w nowej grze będzie więcej wyzwań w rodzaju „zaplanuj działania, dotrzyj do celu i zlikwiduj go, a potem nie daj się złapać” - a gra może być czymś wartym naszej uwagi.
Nawet we współczesnej historii nie powinno zabraknąć nawiązań do autentycznych wydarzeń, aczkolwiek nie wydaje mi się, byśmy mieli okazję porozmawiać z jakimś prawdziwym politykiem lub żołnierzem. Przykład kilku współczesnych gier wyraźnie pokazuje, że współczesne kontrowersje szybko nie trafią do rozrywkowego produktu, jakim jest gra komputerowa.. Sam chciałbym jeszcze móc wyskoczyć poza Manhattan – może do odwiedzonego w przeszłości Bostonu lub Waszyngtonu (nic przecież nie stoi na przeszkodzie, by w tylko „teraźniejszym” AC III znalazły się krótkie animusowe wstawki)?
Teorii na temat nowej odsłony tak ciekawej serii można snuć bardzo długo i bez wątpienia są ludzie, którzy zrobiliby to lepiej, niż ja. Jakakolwiek będzie prawda, kiedykolwiek zostanie umieszczona akcja trzeciego dużego odcinka serii – a przecież nic nie stoi na przeszkodzie, bo epoki historyczne zostały połączone (w czasach Wyprawy Napoleona do Egiptu został odkryty tzw. kamień z Rosetty, dzięki któremu zaczęto odczytywać hieroglify – może więc gra pozwoliłaby sobie na dodatkowy przeskok w czasie, wzorem ostatniej odsłony?), sukces jest gwarantowany, a wszystko zostanie ujawnione już niedługo.