Błędnie omijana szerokim łukiem – recenzja gry Shox - Brucevsky - 23 marca 2012

Błędnie omijana szerokim łukiem – recenzja gry Shox

Brucevsky ocenia: Shox
76

Wśród ogromnej liczby tytułów dostępnych na PlayStation 2 nie brakuje dużej grupy wyścigów zręcznościowych, które pozwalają bawić się przymrużeniem oka. Najczęściej jednak takie zmagania toczą się w miastach, na asfaltowych drogach wielkich metropolii. Na tym tle wyciągnięty jakby prosto z automatu Shox wybija się na pierwszy plan. Niestety, mało kto jest w stanie to docenić.

Produkcja EA Big była jedną z wielu znakomitych pozycji stworzonych przez to studio na popularną maszynkę Sony. Gracze dostali od tych twórców w krótkim odstępie czasu wykręcone wersje piłki nożnej, wyścigów skuterów śnieżnych, koszykówki, snowboardu, wrestlingu i futbolu amerykańskiego. Pojawiły się też wyścigi samochodowe reprezentowane przez trudne, ale i bardzo grywalne Shox.

O poziomie trudności wspominałem już wcześniej i tamte dwa teksty dość dobrze pokazują jakie emocje wywołuje zabawa z tą grą. Łatwo wpaść w frustrację, gdy okazuje się, że dany samochód na danym torze jest złym wyborem, a nie ma się gotówki na zakup innej maszyny. Gdy jednak zrozumie się założenia ustalone przez autorów to nie sposób nie podjąć wyzwania i zmierzyć się z coraz bardziej wymagającymi trasami i coraz szybszymi samochodami.

Shox nigdy nie aspirował do bycia konkurencją dla serii Colin McRea Rally lub WRC. On w ogóle nie chciał rywalizować z innymi grami wyścigowymi, bo reprezentował pewną dziewiczą niszę. Może i dlatego tak mało osób przekonało się o potencjale tego tytułu i tak wielu graczy poległo po pierwszym starciu z nim. Kartonowe modele kolizji, wybitnie zręcznościowy model jazdy i liczne uproszczenia były z góry założone przez twórców i miały zrobić miejsce dla nieskrępowanej walki z czasem. Przeciwnicy byli w rzeczywistości tylko dodatkiem, bo głównym zadaniem gracza było zmieszczenie się w określonych limitach czasowych i zdobycie złotych pucharów w kolejnych turniejach.

Stąd też brakuje w Shox jakiegoś głębszego trybu kariery. Są po prostu kolejne wyzwania i samochody do odkrycia. Nie ma możliwości ingerencji w pojazdy, ustawiania sobie maszyn pod siebie, nie ma zmiennych warunków pogodowych  i różnie prowadzących się aut. Nawet jazda w nocy jest tylko smaczkiem i nie różni się bardzo od zmagań w ciągu dnia.  Tutaj wszystko poza walką z czasem jest umowne i stanowi tylko i wyłącznie tło zabawy.

Shox powinien trafić na automaty, bo jest typowo „automatową” zręcznościówką. Taką, która połyka kolejne żetony i w ciągu kilku chwil uczy gracza pokory. Wbrew pozorom, dzisiaj sprawdza się to na PlayStation 2 znakomicie, bo Shox jest po prostu tani. Za te kilka złoty stanowi miłą odskocznię i alternatywę, doskonałą dodatkową opcję wyboru dla gracza, który chciałby włączyć sobie coś na chwilę dla nieskrępowanej rozrywki. A że przy tym jest trochę „surowy” i „nieociosany”? A czy ktoś, kto daje się zamknąć w koszarach liczy na odpoczynek i relaks? No właśnie. Od tej gry pewnych rzeczy po prostu nie wypada oczekiwać.

Brucevsky
23 marca 2012 - 18:41