Dobrze lepiej Batman: Arkham City - barth89 - 6 kwietnia 2012

Dobrze, lepiej, Batman: Arkham City

barth89 ocenia: Batman: Arkham City
90

RockSteady Studios po raz kolejny udowodniło, że potrafi zaskakiwać. Pierwszy raz udało im się to przy okazji Batmana: Arkham Asylum. Nikt nie spodziewał się, że gra o super-bohaterze może być tak bogata w treść, zróżnicowana, a zarazem dopracowana. Drugi raz zaskoczyli nas (a przynajmniej mnie) kontynuacją przygód Mrocznego Rycerza - grą Batman: Arkham City. Dlaczego zaskoczyli? Sequel nie tylko nie zaniża poziomu genialnego pierwowzoru, ale prześciga go w niemal każdym aspekcie.

PLUSY

  • Więcej = lepiej. Batman: Arkham City jest sequelem idealnym i basta. To, co w pierwszej części było zrobione dobrze, w nowym Batmanie jest zrobione jeszcze lepiej. Więcej sprzętu, więcej postaci, więcej lokacji, więcej zadań, więcej znajdziek...
  • Arkham City. Wielkość miasta Arkham nie przyprawia może o zawrót głowy, bo tak naprawdę przez całą grę poruszamy się w tym samym rejonie, ale jego wielopłaszczyznowość może się podobać. Szybując między dachami nie zwracamy uwagi na mroczne ulice, po brzegi wypełnione najpodlejszym elementem. Z drugiej strony budynki, do których możemy wchodzić to całkowicie osobne lokacje. Całość porównałbym do tortu - z wierzchu ładnie wygląda, ale i tak chodzi o to, żeby go podzielić i zjeść.
  • Mnogość postaci. Dla mnie, jako dla osoby, która miała/ma całkiem przeciętny kontakt z uniwersum Batmana, bohaterów w grze jest całe zatrzęsienie. Jokera, Mr Freeza, Człowieka-Zagadkę, Pingwina, Trujący Bluszcz czy Dwie Twarze zna każdy. W grze pojawili się też między innymi: Deadshot, Hugo Strange, Zsasz, Szalony Kapelusznik... Dzięki grze studia RockSteady w ogóle dowiedziałem się o istnieniu niektórych z tych postaci! Co do postaci, najnowszego Batmana należy także pochwalić za to, że daje nam...
  • Możliwość wcielenia się w Kobietę Kot. Catwoman nie pogramy zbyt długo i należy ją rozpatrywać w kategorii ciekawostki, ale w tę ciekawostę deweloperzy włożyli mnóstwo pracy - nie dosyć, iż dysponuje ona całkowicie odmienną od Batmana paletą ruchów i umiejętności (chodzenie po sufitach, koci odpowiednik trybu detektywistycznego), to ma nawet odmienny system ulepszeń. I do tego wygląda oraz porusza się w sposób nad wyraz... przyciągający uwagę.
  • Sprzęt, gadżety, umiejętności. Batman, jak na nowoczesnego nietoperza przystało, niemal ugina się pod ciężarem najrozmaitszego sprzętu, który ze sobą taszczy. W jego arsenale pojawiły się granaty od Freeze'a, batarangi-wabiki, zakłócacze broni i in. Nie zabrakło również gadżetów znanych z poprzedniej części (deszyfrator, wybuchowy żel, pazur, różne rodzaje batarangów, etc.). Żeby tego było mało, za awansowanie na kolejne poziomy gra daje nam możliwość odblokowania nowych, często bardzo efektownych i przydatnych umiejętności/ulepszeń sprzętu dla naszego bohatera w ilości zupełnie wystarczającej, jak na grę akcji.
  • Historia. Nie mogę powiedzieć, że fabuła jest wybitna czy jedyna w soim rodzaju, nieprzewidywalna i niepowtarzalna, ale z całą pewnością znajdziemy w niej zwroty akcji, a sama historia prezentuje spójną całość, dopełnioną zgrabnie wplecionymi w nią wątkami pobocznymi.
  • Zróżnicowanie rozgrywki. W tej kwestii, w stosunku do Batmana: Arkham Asylum, nie zmieniło się za wiele. I dobrze! Misje wciąż możemy wykonać na różne sposoby, raz się skradamy, by innym razem stawić czoła kilkudziesięciu przeciwnikom w regularnej bijatyce. Wreszcie ilu bossów, tyle sposobów ich pokonania. Co ważne - na zróżnicowanie rozgrywki wpływ mają także zabawki Batmana, które aż proszą się o korzystanie z nich.
  • Zadania poboczne, bonusy, znajdźki i inne nagrody. Tego wszystkiego w grze RockSteady jest pod dostatkiem. To ratujemy poszkodowanych z wraku śmigłowca, próbujemy namierzyć Zsasza i zlokalizować Deadshota, to szukamy znajdziek Człowieka Zagadki, oglądamy w menu głównym modele 3D postaci, zapoznajemy się z ich kartotekami, podziwiamy grafiki koncepcyjne, to wreszcie staramy się uzyskać jak najlepszy wynik w znanych z poprzedniej części arenach, a nawet przejść grę raz jeszcze w specjalnym trybie, który odblokowuje się dopiero po ukończeniu głównego wątku gry... Zabawy co nie miara!
  • Wszechobecna dbałość o najdrobniejszy szczegół. RockSteady przyłożyło się do każdego aspektu gry - to widać, słychać i czuć. Już sam wygląd menu głównego sugeruje, że mamy do czynienia z produkcją dopracowaną. Dalej jest już tylko lepiej, dzięki czemu w efekcie otrzymujemy grę zrobioną z chirurgiczną precyzją, połączoną z artystycznym polotem.
Batman ma w zanadrzu mnóstwo gadżetów i, co ważne, korzysta ze wszystkich na okrągło.

MINUSY

  • Za mało Kobiety Kot. Skoro deweloparzy tak natrudzili się, tworząc nową postać zupełnie od podstaw, bo, jak już wcześniej wspomniałem, nie mamy tu do czynienia jedynie z innym wyglądem, a nowymi animacjami, umiejętnościami i gadżetami, to wypadałoby wykorzystać ją do maksimum (w kontekście Kobiety Kot mogło to zabrzmieć dwuznacznie). Tak się niestety nie stało, a czas, w jakim przemierzamy miasto Arkham w skórze Catwoman to niewielki procent całego czasu spędzonego w grze. Szkoda.
  • Nadal brak pojazdów. Wiele osób, w tym ja, liczyło na to, że w kontynuacji Batmana: Arkham Asylum dane nam będzie zasiąść w końcu za sterami któregoś z pojazdów Człowieka Nietoperza, choćby Batmobilu. Tak się niestety nie stało (czyżby twórcy zostawili sobie ten element na kolejną część?).
  • A gdzie Strach na Wróble? Strasznie, nomen omen, szkoda, że nie znalazło się w grze miejsca dla jednego z najgorszych wrogów Batmana - Stracha na Wróble. Koszmary Batmana z poprzedniej części wszyscy znamy doskonale i zgodnie stwierdzamy, że był to artystyczny majstersztyk. W sequelu nie znalazło się miejsce ani dla Stracha na Wróble, ani tym bardziej jego, czy raczej Batmana, koszmarów. Producenci starali sie to nadrobić innymi zmyślnymi fragmentami rozgrywki, ale brak im tego 'czegoś'.
  • Brak elementu zaskoczenia. Może i nie jest to wina samej gry, a raczej zwyczajna kolej rzeczy, ale nie da się ukryć, że po Arkham City spodziewaliśmy się gry genialnej, wielkiej pod względem treści i jej mentalności i taką właśnie otrzymaliśmy. Nie ma tu już mowy o szoku, jakiego doznali gracze, grając w niepozorne Arkham Asylum.
Wszystko ładnie pięknie, tylko dlaczego tak mało Kobiety Kot?

Przy nowym Batmanie spędziłem ponad 20 godzin i mogę z całą pewnością stwierdzić, że Arkham City jest grą idealną. Ogrom świetnych lokacji, bohaterów, znajdziek i gadżetów sprawia, iż o jakiejkolwiek nudzie nie ma mowy. Walka nadal jest niebywale widowiskowa i płynna, a jeśli możemy rozbroić i obezwładnić typów opowiadających się nie tylko za Jokerem, ale też Dwoma Twarzami, Pingwinem, Trującym Bluszczem i in. to tym lepiej dla rozgrywki. Kiedy kończyłem moją sesję z grą, niemal od razu zasiadałem do niej ponownie - wierzcie mi, gra wciąga i to niebywale! Nie wiem czy przyczyną takiego stanu rzeczy jest otwarty świat i to, że w stworzonym przez RockSteady mieście zawsze jest coś do roboty, czy może przyjemność płynąca z likwidacji niczego niespodziewających się przeciwników przy użyciu arsenału, jakim Mroczny Rycerz dysponuje, ale najważniejsze jest to, że gra doskonale spełnia swoją funkcję - bawi i sprawia, że gracz wsiąka w jej świat. Szkoda, że gra pozbawiona jest elementu zaskoczenia, które towarzyszyło wszystkim nam podczas pierwszego kontaktu z Arkham Asylum, ale ostatecznie sequel jest grą... o wiele lepszą. Do tego, tak jak poprzedniczka, dopracowaną w najdrobniejszych szczegółach. Deweloperzy nie odcinają kuponów - po prostu poprzednio zrobili tak dobrą produkcję, że to, co dostajemy w Arkham City to i tak aż za dużo.

Mówi się, że RockSteady pracuje nad nowym uniwersum (Wojownicze Żółwie Ninja). Być może są to tylko plotki, ale jeśli w istocie coś jest na rzeczy to londyńczycy już teraz mają moje pieniądze.

barth89
6 kwietnia 2012 - 23:30