Uciekamy z Banoi - recenzja Dead Island - Marcus - 10 kwietnia 2012

Uciekamy z Banoi - recenzja Dead Island

Marcus ocenia: Dead Island
85

 Polacy nie gęsi i swoje gry także mają. Tymi słowami pozwolę sobie zacząć tekst poświęcony Dead Island, czyli najnowszej produkcji studia Techland. Bez wątpienia stwierdzam, że obok Bulletstorm, Call of Juarez i Wiedźmina jest to najlepszy rodzimy tytuł, w jaki do tej pory miałem okazję zagrać.

Zabawę rozpoczynamy od wybrania jednej z czterech postaci. W moim przypadku był to Logan, czyli specjalista od broni rzucanej. Chwilę później czeka nas pobudka w hotelowym pokoju, a tajemniczy głos udzieli nam instrukcji dotyczących ucieczki. Niezainteresowani panującą wokół pustką, ani tym co się dokładnie wydarzyło, ruszamy w drogę. Przez kilka pierwszych godzin Dead Island nie oferuje niczego, co mogłoby mnie do niego przekonać. Na szczęście, im dalej w las, tym lepiej. Warstwa fabularna wypada blado – mam wrażenie, iż wrocławscy programiści potraktowali ten aspekt zbyt poważnie. Bowiem przez całą grę serwuje się nam sceny rodem z amerykańskich filmów o patriotyzmie i walce za ojczyznę. Poświęcenie na rzecz innych, smutna muzyka, czy dialogi prowadzone z perspektywy pierwszej osoby to tylko niektóre przykłady patosu, wylewającego się z monitora.

Druga sprawa to schematyczna konstrukcja zadań, jakie przychodzi nam wykonać. Najczęściej polegają one na dobrze znanym „pójdź, znajdź i przynieś”, w efekcie czego te same lokacje odwiedzamy dziesiątki razy. Misje, jak to zwykle bywa, podzielono na główne i poboczne. Te pierwsze pozwalają na popchnięcie historii do przodu – jednym słowem, są konieczne do ukończenia gry. Zadania poboczne polegają na wykonywaniu zleceń dla mieszkańców wyspy. Raz szukamy części do samochodu, a kiedy indziej zdobywamy leki, benzynę czy pożywienie. Za wykonywanie misji, nazwijmy to, dobrowolnych, otrzymujemy pieniądze, doświadczenie oraz nowe rodzaje broni.

Oręża jest mnóstwo i nie chodzi bynajmniej o broń palną (która również występuje) – do obrony służy przede wszystkim to, co znaleźć można w typowym wakacyjnym kurorcie. Początkowo walczymy wiosłami, kijami i rurami, lecz z biegiem czasu nasz arsenał poszerza się o coraz to nowe „zabawki”. W tym momencie warto zwrócić uwagę na system tworzenia przedmiotów. Narzędzia ulegają zniszczeniu, przez co trzeba je co jakiś czas naprawiać. Z pomocą przychodzą porozmieszczane w różnych budynkach specjalne stoły. Dzięki nim możemy usprawniać  dzierżone w rękach przedmioty, a także produkować zupełnie nowe ich rodzaje. Oprócz składników potrzebnych do budowy, wymagana jest „receptura”. Wszystko znajdziemy podczas podróżowania po kolejnych etapach.

Dobrze, ja tylko opowiadam, natomiast Was pewnie interesuje to, jak omawiany patent sprawdza się w praktyce. Czym prędzej melduję: bardzo dobrze. Przykładowo, łącząc kij baseballowy i gwoździe dostajemy, jak nietrudno się domyślić, tzw. zagwozdkę. Możecie zobaczyć ją na jednym ze zrzutów ekranu. Oczywiście, kombinacji nie ograniczono jedynie do dwóch rzeczy – jednym z moich bardziej zaawansowanych projektów został nóż do trzciny rażący prądem. Przy jego pomocy zabijanie nieumarłych stało się jeszcze ciekawsze.

Łącznie jest nam dane zwiedzić cztery główne „miejscówki”. Oprócz kompleksu wypoczynkowego, eksplorujemy dżunglę, więzienie i zniszczone miasto. Tereny zostały wykonane naprawdę dobrze – zapewne swoje zrobił nowoczesny silnik graficzny. Chrome Engine 5 gwarantuje przepiękne widoki, przy jednoczesnej dbałości o szczegóły. Tekstury nie odstraszają swoim wyglądem, podobnie jak modele postaci, poruszających się w naturalny sposób. Voice-acting wypadł przyzwoicie. Nie brakuje soczystych tekstów, natomiast kwestie wypowiadane przez głównych bohaterów trzymają poziom.

Przejdźmy do tego co najważniejsze, czyli wyglądu samej rozgrywki. Bezapelacyjnie jest ona największą zaletą Dead Island. Wybijanie kolejnych hord zombie przynosi niemałą satysfakcję, trup ścieli się gęsto, a ilość rozlewanej krwi można by liczyć w hektolitrach. Początkowo wykańczanie przeciwników polega bardziej na tłuczeniu ich na śmierć, niż zabijaniu. Kij od szczotki lub deska nie mogą się równać z maczetą czy toporem, co bardzo dobrze widać. Ostre narzędzia pozwalają na taktyczne rozwiązania – z ich pomocą można odciąć kończyny wrogów, uniemożliwiając im wykonywanie większości ataków. Za zdobywanie kolejnych poziomów doświadczenia, postać rozwija nowe umiejętności. W ten sposób odblokowujemy chociażby tryb Furii, pozwalający na wykończenie potężniejszych wrogów. Ci rozwijają się równocześnie z nami, dlatego walka zawsze utrzymuje się na podobnym poziomie trudności. Pod tym względem gra nie przysparza większych kłopotów. W razie śmierci protagonisty po kilku sekundach następuje jego odrodzenie – ostatni zapis wczytuje się niezwykle szybko.

Poruszanie znacząco przyspieszają pojazdy, których na Banoi nie brakuje. Z ich wykorzystaniem podróże stają się o wiele szybsze. Poza tym, samochody to całkiem niezłe narzędzia mordu, o czym nierzadko przekonują się wszechobecne Szwendacze. Co ciekawe nie walczymy tylko ze zwykłymi zarażonymi. Często „potyczkujemy” się m.in. ze Zbirami, czyli przerośniętymi wersjami swoich kuzynów. W kanałach spotykamy Topielców, a w ludzkich osadach – złoczyńców wyposażonych w pistolety i karabiny. Jeszcze przed premierą omawianego tytułu głośno było nt. trybu kooperacji. Współpraca między graczami praktycznie nie wymaga komunikacji. W przypadku zadań pobocznych najczęściej każdy idzie w swoim kierunku i robi to na co ma ochotę. Inaczej sprawy się mają z wątkiem głównym – tutaj częściej trzeba sobie pomagać i nawzajem osłaniać.

Jako całość dzieło twórców serii Call of Juarez prezentuje się nadzwyczaj dobrze. Nie żałuję tych kilkunastu godzin spędzonych w świecie Dead Island i mogę ją z czystym sumieniem polecić zarówno fanom gatunku survival-horror jak i wszystkim graczom. Osobiście mógłbym ponarzekać na ogromne trudności z zapisaniem stanu gry, które praktycznie uniemożliwiły mi jej ukończenie. Z tego co wyczytałem, taki problem spotkał tylko nielicznych, więc jestem to w stanie zaakceptować.

+grafika i przepiękne widoki

+naprawa, tworzenie i ulepszanie przedmiotów

+różnorodność lokacji

+przyjemny gameplay

-zbyt poważna fabuła

-schematyczna budowa zadań

Kończąc, chciałbym zaprosić Was do "polubienia" mojego konta w serwisie Facebook. Znajdziecie na nim zarówno krótkie wpisy, jak i ciekawe linki, nie publikowane przeze mnie na łamach Gameplaya.

Marcus
10 kwietnia 2012 - 17:40