Gry casualowe są hardkorowe - K. Skuza - 4 maja 2012

Gry casualowe są hardkorowe

Nie rozumiem sztucznego, wyimaginowanego podziału na graczy „hardkorowych” i „każualowych”. Zapewne stworzyli go ci pierwsi, dla których powstanie kontrolerów ruchowych, gier tanecznych i mini-gier smartfonowych to jedno wielkie faux pas branży elektronicznej rozrywki. Poza niepotrzebną umownością i szufladkowaniem takie rozróżnienie kompletnie zapomina o kwintesencji i sensie istnienia gier i grania – czyli czerpania przyjemności. Poza tym, co pozostaje jakby przemilczane, tak naprawdę gry casual często są równie pochłaniające, wciągające, trudne (a nawet trudniejsze!) co wielkie produkcje AAA. Nie wierzycie?

Cieszę się jak dziecko i śmieję się ze swojego dotychczasowego światopoglądu, za każdym razem, gdy uświadamiam sobie, jak bardzo się myliłem. Mam nadzieję, że Wy też tak macie, bo bez przyznawania się do winy i bez zmian poglądów – możemy być już za młodu stetryczali. Ale co to ma do gier? Jak się okazuje, bardzo wiele. Dopóki nie zagrałem w kilka gier na iPada, nie wiedziałem, że mogą one być aż tak dobre, jak na papierze, w recenzjach. Dopóki nie zagrałem w kilka gier sportowych na Wii, nie wiedziałem, że to taka fajna zabawa, choć specyficzna (tj. wymagająca wprawy, nauczenia się machania Remotem). Dopóki nie poskakałem rytmicznie przed Kinektem nie wiedziałem, że to taka świetna zabawa, jeszcze lepsza niż na filmikach reklamowych z uśmiechniętymi aktorami. Uświadomiłem sobie coś jeszcze, chyba najważniejszego (na drugim miejscu był fakt odkrycia braku kondycji), po wielu godzinach spędzonych na, rzekomo, „niedzielnych” grach. Otóż, okazało się, że gry casualowe wcale nie ustępują grom hardkorowym, ani jeśli chodzi o radość czerpaną z rozgrywki, ani o wyzwania jakie stawiają przed graczem.

Okazało się, że prędzej przejdę w końcu IceWind Dale II na heroicznym poziomie trudności (czy jak on tam się zwał), niż wykręcę pięć złotych gwiazdek w każdym utworze Dance Central 2… i to na średnim poziomie trudności, o najwyższym nie wspominając. Podobnie w Kinect Sports na ustawieniach „zawodowiec” i „mistrz” bliski jestem zwichnięciu wszystkich kończyn i skręceniu karku, niż wygraniu z tymi, trzeba przyznać, zawadiakami. W Kinect Fruit Ninja nie sposób odblokować wszystkie bonusy, zaliczyć osiągnięcia, ani choćby znaleźć się na tablicy najlepszych graczy. Małpi refleks jest potrzebny w takich grach, także w ustrzeleniu wszystkich Złych Gości i Niewinnych Cywilów (i kaczek, koni…) w The Gunstringerze. Zapewniam Was, że prędzej wyśrubujecie na maksa Dark Souls niż zdobędziecie we wszystkich wyżej (i niżej) wymienionych grach pierwsze miejsca z AI lub innymi graczami. Może dlatego, że tutaj potrzeba nie tylko sprawnego działania oko-mózg-palec-pad, tylko zaangażowania całego ciała?

Podobnie rzecz ma się ze smartfonowymi i tabletowymi grami, niesłusznie zresztą zwanymi „apkami”, czy „mini-gierkami”. Uda Ci się zdobyć w każdym etapie Angry Birds i Cut The Rope trzy złote gwiazdki? W tych „relaksatorach” potrzeba zwinnych palców, szybkiego myślenia przyczynowo-skutkowego i diabelskiej wręcz precyzji. Znasz Mirror’s Edge? A grałeś na iPadzie? Tutaj trzeba być dwa razy bardziej spostrzegawczym i zręcznym graczem niż w przypadku wydania PC / konsolowego. O odnajdywaniu „znajdziek” i easter eggów nie wspominając. Myślisz, że tzw. „runnery” to głupie gry na chwilę? A próbowałeś pobijać swoje rekordy, wyniki znajomych i ludzi z całego świata? Wiesz jak trudno przebiec / przelecieć w Jetpack Joyride więcej niż 3000m? Jak bezpiecznie pokierować do lądowania więcej niż 200 samolotów w Flight Control? Jak ustrzelić kilka ptaków jedną strzałą w Shoot The Birds? Jeśli nie wiesz, to proszę Cię, sprawdź. Szczególnie, jeśli zamierzasz coś krytykować, a nigdy w to nie grałeś. Bo nie można wypowiadać się ani krytycznie, ani pochlebnie o grach (filmach, książkach, etc.), w które się nie grało, po prostu. To nie tylko etyka dziennikarska, tylko ludzka w ogóle.

A jeśli wydaje Ci się, że to i tak wciąż „tylko gierki” to spróbuj (śladem oryginalnego Księcia Persji) przejść jakkolwiek wszystkie etapy w Babylonian Twins, zaliczyć „złoto” choćby na łatwym poziomie trudności za drugim lub trzecim podejściem w Dance Central 1. Zmierz się z tymi „niedzielnymi” grami i oceń, czy rzeczywiście to popierdółki dla dzieci i ich rodziców, czy może też normalne, pełnoprawne i – co najważniejsze – szalenie wciągające, dające frajdę gry.

PS O tym, że Kinect i iPad nie mają przycisków nie będziemy rozmawiać, bo to śmieszne argumenty „przeciw”, na inny tekst. A jeśli wydaje Ci się, że nie ma poważnych (cokolwiek to znaczy) tytułów na te platformy, to zdziwiłbyś się, jak wiele jest dorosłych fabularnie RPGów (równych Ys lub Zeldzie) na tę drugą platformę i jakie brutalne (i całkiem, jakby to powiedzieć, realistyczne) produkcje wychodzą pod znakiem tego pierwszego sensora.

K. Skuza
4 maja 2012 - 08:44