W dzisiejszym odcinku naszego niecodziennego przeglądu kulinarnego zajmiemy się stworzeniem jednego z efektowniejszych dań, które często wywołuje onieśmielenie u gości. Chaos w wydaniu Ratchet & Clank 2 jest przepisem stosunkowo prostym, ale jednocześnie wymagającym odrobiny cierpliwości i właściwego przygotowania. Co jest nam potrzebne, aby zamienić smutny ekran telewizora w błyszczący feerią barw od eksplozji i latających złotych śrubek multimedialny obraz?
Składniki:
1x plansza z dużą liczbą zainteresowanych ubiciem głównego bohatera i uzbrojonych w laserowe działka wrogów
1x Ratchet z Clankiem
1x Synthenoid/Killinoid
1x Miniturret Glove/Megaturret Glove
1x Multi-Stars
1x Shield Charger/ Tesla Barrier
Etap 1: znalezienie odpowiedniej scenerii
Mając już parę głównych bohaterów, Ratcheta i Clanka, potrzebujemy teraz odpowiedniej scenografii i partnerów do wirtualnego tańca śmierci. W gronie szczególnie polecanych osobistości znajdują się najlbardziej elitarni pracownicy Thugs-For-Less i żołnierze Megacorp z drugiej części gry, którzy dysponują stosowną liczebnością, wytrzymałością i uzbrojeniem. Dzięki temu będą w stanie dodać coś od siebie do naszej growej inscenizacji jednej z bitew z „Ogniem i mieczem”, a my sami zagwarantujemy sobie, że chaos na ekranie będzie odpowiednio długo trwał. Może uda się nawet zaproszonym gościom zrobić jakąś pamiątkową fotkę?
Etap 2: coś się dzieje – włączamy Shield Charger/Tesla Barrier
Naprzeciw siebie stoi dobrze uzbrojony Lombax z robotem na plecach i zgraja chętnych bronić się i mordować robopsychopatów, którzy grają tutaj rolę mięsa arm...wrogów. Ktoś strzela laserem, ktoś chowa się za osłoną. W tle jeden wariat robi koziołki, a Ratchet unika pocisków i odpowiada ogniem. Sielanka. Praktycznie można by zjeść sobie kanapkę na rozłożonym na podłodze kocyku i patrzeć na skromny pokaz akrobacji i (nie)celności po obu stronach. Dodajmy więc szczyptę pikanterii i włączmy Ratchetowi Shield Charger/Tesla Barrier. To ochroni go trochę przed pociskami wrogów, przyda się do wykonania kolejnych akcji, a i urozmaici nieco wydarzenia na ekranie. Oprócz pojedynczych błysków z luf karabinów zaczyna też coś się świecić w centrum ekranu. Tak, to nasz poczciwy Ratchet.
Etap 3: kwartet smyczkowy na rozruszanie imprezy
Za wolno, za mało, za skromnie. Zabawa na ekranie jest spokojna, nie wykracza w niczym poza to, co do tej pory widzieliśmy. Wciąż wiemy gdzie jest góra, a gdzie dół. Potrafimy zlokalizować święcącą kulę (Ratcheta) i nawet celować w grupy oponentów. Czyli do chaosu jeszcze daleka droga. Wyraźna dysproporcja walczących sił na pewno stoi tutaj na przeszkodzie, bo do głównego bohatera strzelają źli w liczbie mnogiej, a on odpowiada im sam. Aktywujemy więc Synthenoidy/Killinoidy. Czterech pociesznych lewitujących wokół bohatera przyjaciół z radością wesprze nas siłą ognia. Czyli w tym momencie strzelają już do siebie małe grupki. Robi się cieplutko.
Etap 4: dorodne wieżyczki strzelnicze do smaku
Pięciu dobrych vs dziesięciu złych (plus-minus), którzy strzelają do siebie na niewielkiej planszy. Do tego Ratchet świeci się od uruchomionej bariery. Wciąż jednak ogień prowadzony jest w linii prostej, od punktu A do punktu B. Trudno w takiej sytuacji nie połapać się w tym, co się dzieje na ekranie. Dorzucamy więc element wprowadzający tutaj różnorodność. Wybieramy Miniturret Glove/Megaturret Glove i biegając skocznie po planszy rozstawiamy z 5-7 wieżyczek strzelniczych, które zaraz po pojawieniu się namierzają wrogów i zaczynają pruć do nich z wszystkiego, co fabryka dała. Konsternacja u przeciwników jest zauważalna po dwóch sekundach, bo nagle ktoś strzela do nich z pięciu różnych kierunków. Można zgłupieć, a przecież to dopiero zalążek chaosu.
Etap 5: wisienka na torcie
To już jest iście westernowa strzelanina, gdzie pociski lecą z kilkunastu różnych kierunków, a ekran rozbłyskuje od eksplozji, śrubek i świszczących pocisków. W tym momencie 71 procent respondentów zaczyna gubić się i nie wie, kto z kim walczy. Osoby kierujące Ratchetem też w większości przypadków zaczynają już skakać i biegać bez ładu i składu, bo skoro są śrubki to znaczy, że ktoś zginął, a jak ktoś zginął to znaczy, że ktoś go zastrzelił. A skoro ktoś inny strzela to nie ma sensu samemu strzelać i trzeba spróbować przeżyć. I to błąd. Sprawny manualnie i mentalnie gracz szybko wybiera w tym momencie Multi-Stars i kilkoma sprawnymi kliknięciami wypuszcza w bój pięć-sześć wirujących, niosących śmierć i zniszczenie, gwiazdek, które przez najbliższe kilka sekund będą latały po planszy. Gdyby nie był to Ratchet, a Mortal Kombat to już byśmy mieli na ekranie Fatality i kilkanaście szukających nowego domu kończyn. Zamiast tego jest jednak jeden wielki tumult i za cholerę nie można dojść co dzieje się na ekranie. Panie, Panowie, oto gotowy chaos! Smacznego!
Wywiady z uczestnikami:
Karol (pracownik Megacorp) – w życiu nie brałem udziału w takim szaleństwie. To był czysty obłęd. W jednej chwili z Mariuszem chowamy się za osłoną i stosujemy naszą ulubioną taktykę ze strzelanek, a więc wychylamy się, oddajemy serię i chowamy się z powrotem. Nagle jednak zamiast jednego celu mam przed sobą pięć, a niedługo później nie mogę się już wychylić, bo ten psychol po drugiej stronie chyba w ogóle nie przeładowuje. Potem już tylko widziałem jak z brzucha Mariusza wylatuje w moją stronę wirująca gwiazdka i film mi się urwał.
Wieżyczka CPH-110Z – normalnie z paroma kumplami wpadamy na takie mniejsze imprezy, gdzie jakiś większy cwaniak rozrzuca się mięśniami i trzeba mu parę rzeczy wyjaśnić, ale w takim czymś brałem udział po raz pierwszy. Gdy wylądowaliśmy liczba pocisków na sekundę wykraczała już ponad standardy unijne i w ciągu następnych 12 sekund przegrzała mnie się lufa. A często mnie się to nie zdarza.
Richard (pracownik Insomniac Games) – oczywiście to wszystko było zaplanowane. Nasi testerzy przeprowadzali takie eksperymenty i w takich sytuacjach gracz wciąż zachowuje kontrolę nad wydarzeniami na ekranie. Stopień przypadku nie przekracza 0,03%.
Typowy posiadacz PS2 – o w mordę, to co będzie w trójce?!