Recenzja Adventures of Shuggy – lepszy niż Braid? - Hed - 21 czerwca 2012

Recenzja Adventures of Shuggy – lepszy niż Braid?

Hed ocenia: The Adventures of Shuggy
80

Platformówki. Jest ich tak wiele, że trudno zliczyć. Każda ma jakieś "punkty sprzedażowe", szuka własnego stylu. Super Meat Boy jest szybki i dokładny, Limbo powolny i niedokładny, Braid „straszy” głębią. Zapytacie o Adventures of Shuggy? A Shuggy jest skromny, nikomu się nie narzuca, nie próbuje nic udowadniać. Po prostu jest sobie gdzieś tam w kąciku, sympatyczny i zaskakująco wciągający. Łatwo go zlekceważyć, bo wygląda na coś, co zaabsorbuje tylko najmłodszych. Ot, sympatyczna gierka dla dzieci. Ale potem z nudów, gdy wszystko inne jest już pięciokrotnie ograne i przetrawione, odpalasz grę w co-opie ze znajomym i zapominasz o girsach, hejlosach, czy innych „poważnych” zajęciach.

Mógłbym napisać, że Adventures of Shuggy czerpie garściami z takich gier jak Braid, The Misadventures of P.B. Winterbottom, czy Super Meat Boy, gdyby nie to, że był gotowy przed każdą z nich. Skomplikowany proces produkcji i zamieszania z wydawcami nie przekreślają tego, że Dave Johnston ze Smudged Cat Games jest pomysłowym gościem. Udowodnił to kilkanaście lat temu w Timeslip (wydanej na Net Yaroze) i innych niszowych gierkach, które trafiały głównie na niedostępny w polskim Xbox LIVE kanał Indie (tam też zadebiutował bohater tej recenzji). Adventures of Shuggy to w zasadzie najbardziej naszpikowana intelektualną energią i kreatywnością produkcja tego twórcy.

W Shuggy wcielamy się w tytułowego wampira-nietoperza, który otrzymuje w spadku olbrzymią posiadłość, a wraz z nią jej nieprawowitych mieszkańców - potwory, duchy, pająki i inne cudactwa (dowiadujemy się tego z parodystycznych komiksowych wstawek). Żeby zacząć urzędowanie na nowych włościach trzeba rozgonić to towarzystwo w kilku częściach posiadłości: kotłowni, galerii, na cmentarzu i tak dalej. Dostęp do kolejnych miejsc otrzymujemy stopniowo - po pokonaniu bossów i zgromadzeniu kluczyków za ukończone poziomy. Cel etapów jest zawsze taki sam: zebrać klejnoty. Droga do niego to już inna sprawa, bo twórca Adventures of Shuggy przerobił dziesiątki pomysłów.

Dzięki autorskim rozwinięciom przeróżnych patentów Shuggy jest błyskotliwy i zmusza do ciągłych zmian „strategii”. Jest tu właściwie wszystko i jeszcze więcej: zabawy czasem i tworzenie kopii bohatera, manipulowanie grawitacją i rozmiarami postaci, levele pełne przeciwników i pułapek, obracanie planszy lub jej fragmentów... Właściwie można wymieniać jeszcze długo, bo to tylko punkty wyjścia, które prowadzą do zaskakujących wariacji każdego z pomysłów. Większość z nich jest bardzo udana, a słabsze projekty giną w na mapie usłanej dziesiątkami etapów. Zauważalnie nierówny jest za to poziom trudności – zaczyna się co prawda dość spokojnie, ale później sprawy się komplikują. To zresztą wiąże się z pewnym problemem klasyfikacyjnym i, nazwijmy to, wizerunkowym Adventures of Shuggy.

Gra studia Smudged Cat Games nie wygląda zachęcająco na obrazkach (co w zasadzie jest „znakiem” rozpoznawczym Johnstona). Trochę lepiej wypada w zwiastunach, gdzie można pokazać w ruchu część z jej pomysłów. Nawet w takim przypadku trudno traktować ją jako pełnoprawny, rozbudowany tytuł dla gracza oczekującego wyzwań. Wina tkwi zapewnie w stylu graficznym i muzycznym, który sugeruje, że mamy do czynienia z „kolejną minigierką”, czy „milusim platformerem”. Jest inaczej. Adventures of Shuggy rzeczywiście czasem jest przyjemny i łatwy. W innych momentach zamienia się w piekielne wyzwanie dla posiadaczy perfekcyjnej koordynacji mózgowo-ruchowej. Po prostu to trudna do zaklasyfikowania produkcja, w której jest trochę wszystkich. Używając popularnego name-checkingowania do określenia stylu gry musiałbym wymienić kilkanaście tytułów: Braid, Timeslip, VVVVVV, Fancy Pants Adventures, N+, Winterbottom, And Yet It Moves... i tak dalej.

Wśród tych dziesiątek tytułów, z jakimi może kojarzyć się Adventures of Shuggy muszą koniecznie pojawić się gry posiadające tryb kooperacji. W Shuggy można bawić się też w dwójkę. I używam słowa „bawić” nieprzypadkowo, bo sesje z drugą osobą były bardzo przyjemne, czy wręcz śmiechogenne (jak pisałem we wstępie, girsy i hejlo odpadają w przedbiegach). To zasługa wyśrubowanego poziomu trudności, któremu na szczęście towarzyszy dobry system poruszania się postaci i sterowania. Oczywiście najlepiej podpiąć do peceta pada, ale większość poziomów da się też przejść na klawiaturze.  

W tym wszystkim podobają mi się jeszcze dwie rzeczy. Pierwszą jest to, że w Shuggy mamy pewną swobodę w doborze kolejnych poziomów. Jeśli dana mechanika nam nie odpowiada lub po prostu mamy z nią problemy, możemy pójść w inne miejsce i spróbować czegoś nowego. To sprawia, że czas spędzony z grą jest przyjemniejszy, bo, nie ukrywajmy, czasami jest ona bardzo trudna (tutaj dochodzą do głosu poziomy w stylu N+). Drugą sprawą jest to, że same etapy są bardzo krótkie i, z braku lepszego słowa, satysfakcjonujące. Grę można odpalić na 15 minut i w tym czasie przejść kilka z nich – dobrze się bawiąc i otrzymując sześćdziesięciosekundowe wyzwania. Wszystko to sprawia, że przygody nietoperza nadawałaby się na smartfony i tablety – gdyby tylko nie były tak szybkie i wymagające.

Adventures of Shuggy to bardzo dobra i przyjemna platformówka, zrobiona przez człowieka, który odnajduje w tym przyjemność. Gra zrodziła się z pasji, zamiłowania do pomysłowości i niechęci do korporacyjnego tworzenia rzeczy przesadnie wielkich, czy doniosłych. Nie uważam co prawda, żeby produkcja Smudged Cat Games była lepsza od Braida, jak kolega z serwisu Piotr (najwidoczniej mniej uduchowiony intelektualnie ode mnie!), ale mam o niej jak najlepsze zdanie. Mimo nieszczególnie atrakcyjnej, chociaż jakże sympatycznej oprawy, Shuggy jest zawodnikiem z pierwszej ligi inteligentnego pogrywania z graczem. Może nigdy nie zostanie królem platformówek i nie zdobędzie wielkiej sławy – warto jednak dać mu szansę i przekonać się, że ten gatunek nadal może bawić i zaskakiwać.

 

Adventures of Shuggy kosztuje 6,99 euro. Film z przygód wampira-nietoperza znajdziecie na moim kanale YouTube. W tym tygodniu pojawi się nowa gra studia Smudged Cat Games - Gateways. Pisałem o niej tutaj

Hed
21 czerwca 2012 - 22:30