Doprawdy, świat i ludzie wciąż potrafią mnie zadziwić. Np. swoją bezmyślnością, naiwnością, i snuciem wyszukanych teorii, jakich powstydziliby się starożytni filozofowie. W pewnym sensie rozumiem „hejt” powstały wokół (nie)sławnej pani Grażyny Żarko. Za to kompletnie nie rozumiem tego, co rozgrywa się od chwili „zdemaskowania” „eksperymentu”/„projektu”, który nadal wygląda jak kiepski żart studentów socjologii, niż poważne, społeczne przedsięwzięcie.
Wczoraj sobie obiecałem, że nie dorzucę ani jednej cegiełki, ani kropli żółci do internetowego wiadra, w którym w najlepsze kwitnie „merytoryczna dyskusja” o „eksperymencie” pani GŻ. Fascynujące, to jednak była podpucha! Serio? Nikt się wcześniej nie domyślił, że ta pani sama tego nie nakręciła, nie wypowiedziałaby takich słów, że tak naprawdę kompletnie nie wie o czym mówi, bo – z całym szacunkiem – nie wygląda na geeka, ani gracza, czy „niedzielniaka” grającego w Angry Birds, ani nawet na „katola” w moherze. Ot, po prostu, starsza osoba wygaduje (niekiedy nieco agresywnie) głupoty przed kamerą i wrzuca to do sieci. Dlaczego spotkała się z ostrą, wulgarną krytyką? Cóż, gdy ja widzę głupoty, to się z nich śmieję i zadaję sobie (na głos lub po cichu) pytanie: „co to za brednie?!”. Ktoś podobne rzeczy napisał, pogroził siekierą, wyzywał od „szmat”, i końca nie było widać. Podobnych reakcji uświadczycie pod tym wpisem, więc to nihil novi.
Ale jakież katharsis przeżyli wszyscy, jakiego szoku doznali, gdy zorientowali się (wreszcie!), że to jeden wielki, mało śmieszny fake. Nagle pół Polski przeprasza panią, która przecież dobrowolnie zgodziła się wziąć udział w tym „eksperymencie” (Boże, głupszych inicjatyw nawet Amerykanie się nie podejmują), a drugie pół zastanawia się nad tym, jak daleko można się posunąć w kształtowaniu rzeczywistości poprzez wszelkie media, głównie Internet i telewizję. Serio? Dopiero teraz?!
„Hejt” był, jest i będzie. Czasem może nawet jest potrzebny, żeby od komplementów piszącym/mówiącym nie pękło serce z samouwielbienia. Z drugiej strony, oczywiście, jest nieuzasadniony, głupi, płytki, pusty, ale niestety potrafi zaboleć, choć to tylko słowa, pisane czy mówione. Mieliśmy polską siatkarkę, którą złamali internauci; mamy nastoletnią dziewczynkę na YT, która pokazuje, jak się malować; mamy Kasię Tusk, która teoretycznie jest tą jaśniejszą stroną PRu premiera; mieliśmy Hołdysa, który machnął ręką i poszedł w kąt; był i Kononowicz, a za jego plecami dwóch żartownisiów, którzy też przecież przeprowadzali „poważny eksperyment społeczny”, tia... oni wszyscy zostali niejednokrotnie zmieszani z błotem. Różnica polega na tym, że pani GŻ była „podstawiona”, łał. Rety, jeśli włączę jakikolwiek filmik na YT z polskim akcentem (lub nie, to niekonieczne) – założę się, że znajdę co najmniej jeden obraźliwy komentarz dot.: Żydów, Cyganów, Murzynów, Polaków, Kobiet (wszystko z wielkich liter, żeby mi nie zarzucono jakieś fobii…). I co z tego? Jeśli krytyka, to konstruktywna; jeśli „hejt” – to trzeba go albo olać sikiem prostym, albo śmiać się z niego. Nieskrępowana, nadmuchana nienawiść to tylko tekst, taki jak T E N. Wątpię, żeby w rzeczywistości ludzie na ulicach mówili podobnie. Wróć! Jest jeszcze gorzej, w Internecie przynajmniej nie dostanie się po gębie, a na ulicy i owszem, za darmo, bez wrzucania filmu do sieci!
Ale to nic, najśmieszniejsza jest cała ta „inicjatywa”, ten „projekt”, ten „eksperyment”, który to miał dowieść, że… co?! Że internauci dają popalić? Że na głupotę reaguje się głupimi tekstami? Że na chamstwo też odpowiada się chamstwem? Rety, to nie wiecie, że rzadko kiedy ludzie nadstawiają drugi policzek (mimo, że teoretycznie 90% Polaków to Katolicy), zwykle oddają, ale już nie „z liścia”, ale „z piąchy”. To nie tylko Polska natura, to człowieczeństwo pełną gębą! Najlepszą obroną jest atak.
A teraz Znani Ludzie zastanawiają się na swoich legendarnych vlogach, czego może nas nauczyć przykład pani GŻ. Hm, pomyślmy… niczego. To wszystko wiadomo już od kilku, jeśli nie kilkunastu lat. Ach, coś jeszcze! Podobno ów „eksperyment” miał również uzmysłowić publice, że wiele (podobnych i nie tylko) programów w TV też jest wyreżyserowanych. NAPRAWDĘ?! SZOK! Muszę się z tym przespać, cały mój światopogląd szlag trafił! Litości, ludzie, wystarczy poczytać napisy końcowe: „Rozmów w toku”, „Pamiętników z wakacji”, „Dlaczego ja?”, „Trudnych spraw”, „Ukrytej prawdy”, a nawet „Kuby Wojewódzkiego”, czy „Mam Talent” i „Must be the music” – tam wszędzie widnieje jak byk rubryka „REŻYSER”. Jeśli np. Cejrowski wypadnie lepiej od Wojewódzkiego w jego własnym programie, to trzeba go będzie tak poprzycinać, żeby gospodarz nie wyszedł na kompletną fajtłapę (i tak rzeczywiście było, zarówno w Polsacie jak i TVN). Jeśli opinie i miny jurorów, lub uczestników talk-showów bardziej pasują do sytuacji, która tam zaistniała dopiero po godzinie, to tak się to przerobi, jak fortecę z klocków Lego. Będzie pasowało jak ta lala, dźwięk też można przekleić, pan reżyser i widzowie będą zadowoleni, ale ci drudzy nie będą mieli pojęcia, że są robieni w konia. I serio, nikt się nie domyślił, że programy „dokumentalne” typu „Trudne sprawy” podlegają pod scenariusz i wizję reżysera (czasem jedyne, co „prawdziwe” to spontaniczne dialogi „aktorów”, dlatego są takie drętwe jak bracia Mroczkowie), a nie „autentycznym” wydarzeniom?
Telewizja to nie jest „z kamerą wśród ludzi”, tylko jeden wielki show, w którym nawet wiadomości/fakty nie są prawdziwe, bo przecedzone przez gęste sito, sprytnie zmodyfikowane, poucinane tak, żeby pasowały emitującym ich programom. Przykład? Proszę bardzo: http://youtu.be/TKLCYtt95RU
Dlatego, mnie nie martwi „hejt” w Internecie, bo on jest bezproduktywny i nie jest konstruktywny, więc nie ma co płakać, ani o co kruszyć kopie. Martwi mnie raczej, że gros ludzi w tym kraju nabiera się na takie i podobne manipulacje, które – w porównaniu do wystąpień pani GŻ – niestety nie są fake’ami. A zafundować wakacje tej pani powinni twórcy „projektu”, niech wyciągną kasę z własnej kieszeni, spowodowali niemiłe zamieszanie to niech teraz pokutują. Nie można przecież wystawić kogoś na publiczny lincz, a potem publikować jego łzy i tym samym - uczyć naród myślenia, mówienia i nawoływać do skruchy?! Tfu! Poza tym pani GŻ chyba wiedziała na co się pisze, więc nie rozumiem płaczu, a Znanym Ludziom współczuję, że na kanwie głupiego „projektu” wylansowali się na… litościwych ludzi? Współczujących? Wspaniałomyślnych?
Śmiech na sali. Pusty śmiech.
PS Ponieważ już ktoś to zgrabnie opisał, nie powtarzałem słów, moim zdaniem, jedynego sensownego artykułu na temat vloga pani GŻ. Dzięki Adzior, cieszę się, że trzeźwo myślisz! LINK
PPS No i była jeszcze Boxxy, ale to już nie w rodzimym Internecie. I co? Wróciła. "Hejt" jak był, tak jest. Fani też, naturalnie.