Beep łączy w sobie wszystko co może mieć najlepszego rasowy Indyk: przyjemną, komiksową (tutaj niekoniecznie jest to reguła, żeby nie było) grafikę, radosne pląsy i kilogramy grywalności. Naprawdę – szpilę można podawać jako definicję prawdziwej gry niezależnej.
Uprzedzając już na wstępie: fabuła w ogólnym tego słowa znaczeniu tutaj nie występuje. Po wybraniu w menu odpowiedniej opcji (mamy 3 sloty na nową rozgrywkę, nazwane enigmatycznie a, b oraz c) przechodzimy od razu do lokacji, gdzie wybieramy etap, w którym chcemy aktualnie się pobawić. Ów miejscówka to interaktywna mapa: poruszamy się po niej statkiem kosmicznym, a dokując przy odblokowanym levelu, przy danej planecie (tych są 3) wysyłamy bohatera – robota Beep – na jej powierzchnię.
Wtedy rozpoczyna się już właściwa rozgrywka. Za pomocą strzałek WSAD kierujemy łazikiem, zaś myszką rozglądamy się i celujemy, bowiem na naszej drodze stają także przeciwnicy. Jednak zdecydowanie największą atrakcją tytułu jest działko anty-materii. Pozwala manipulować otoczeniem, a więc jest również motorem napędowym zagadek logicznych. Co trzeba przyznać, łamigłówki są naprawdę ciekawie skonstruowane i – przede wszystkim – nie nudzą. A to trzeba poprzestawiać kamienie tak, by wspiąć się na wyższą kondygnację, a to wyciągnąć z labiryntu specjalny obiekt etc.. Jest tego cała masa i bardo lekko (ale nie za lekko) przychodzi ich rozwiązywanie. Ogólnie czerpiemy z gameplay’u masę zabawy i to się chwali.
Zamontowany w Beepie moduł odrzutowy pozwalający na unoszenie się w powietrzu dał pole do popisu projektantom poziomów. Wykazali się – lokacje są zróżnicowane i nie monotematycznie: raz latamy i niszczymy oponentów, a zaraz potem schodzimy do podziemi (ograniczone pole widzenia, latarka dająca nikłe światło i przeszkody). Obawiałem się, że deweloperzy przesadzą z ilością miejscówek na jednej planecie tj. jednej scenerii (np. inspirowanej dzikim zachodem). Na szczęście te przypuszczenia poszły w niepamięć – wprawiony gracz o zręcznych palcach da radę ukończyć level za jednym zamachem.
A poziomy pod względem graficznym prezentują się przecudnie. Komiksowa, ciepła stylistyka w połączeniu z radosnymi dźwiękami wydobywającymi się z głośników tworzą sielankowy nastrój. Aż się chce grać! Różnorodność odwiedzanych miejsc także jest spora – nie zdążymy się obejrzeć, a już z wspominanego wcześniej dzikiego zachodu przechodzimy do poziomu przypominającego windowsową idyllę.
W ogólnym rozrachunku produkcja niezależnego studia Big Fat Alien wypadła świetnie! Urzekła mnie już od samego menu, dając porcję naprawdę ciekawej i urozmaicanej co rusz rozgrywki, nie strasząc przy tym monotonnością lokacji. Szczerze polecam każdemu!
Ocena: 8.5/10
Plusy:
Minusy: