Trudna to miłość ale cholernie satysfakcjonująca - recenzja Resonance - Materdea - 27 sierpnia 2012

Trudna to miłość, ale cholernie satysfakcjonująca - recenzja Resonance

Materdea ocenia: Resonance
80

„Takich gier już się nie robi”, mówili. „Kiedyś gry były lepsze”, powtarzali. „Trudniejsze i w ogóle”, za chwilę dodawali. A jednak ktoś podjął się wyzwania stworzenia takiej produkcji jak „za starych, dobrych czasów”. I wyszło to bardzo dobrze!

Po kilku pierwszych chwilach z Resonance, do oka wpadają dwie rzeczy: pikselowata oprawa graficzna oraz zagadki logiczne. Grafika to mocny element tytułu, głównie poprzez swoje wykonanie: dokładne, zrobione z pietyzmem. Widać, iż autor przyłożył się do swojej roboty. Drugi zaś można by obrócić przeciwko grze, twierdząc, że łamigłówki są w niej zdecydowanie za trudne i w wielu przypadkach uniemożliwiają kontynuację zabawy.

Niemniej mnie ich poziom trudności podobał się takim, jakim jest – co prawda momentami dało się odczuć lekkie przeskoki skomplikowania, aczkolwiek w ostatecznym rozrachunku wyszło świetnie. Na pierwszy plan wysuwa się świeżynka, coś, czego nie widziałem w tym gatunku o ile nie nigdy, to bardzo dawno (pamięć, jak to mówią, jest zawodna). O czym mówię? O interesującym systemie zapamiętywania wspomnień. Kiedy natkniemy się – naszym zdaniem – na ciekawy przedmiot lub zdarzenie, które uważamy, że jest istotne dla fabuły (ta kręci się wokół tytułowego rezonansu – ) i może nam się przydać w dalszych rozmowach z innymi postaciami, przeciągamy je do ekwipunku. Jeśli właściwie wybraliśmy, po uprzednim naciśnięciu ikonki reprezentującej to zdarzenie, bohater zacznie nawijać na ten właśnie temat. Zmusza to do ciągłego skupienia i naprawdę wytężenia mózgownicy. To nie przelewki – gdy ominiemy coś istotnego, to dalej nie przejdziemy. I nie ma, że trudno – nie uratuje nas żaden przycisk odpowiadający za podświetlenie ważnych przedmiotów.

Drugim aspektem przemawiającym za kupnem Resonance jest, a właściwie są – bohaterowie. Dzieło nie jest standardowym dla tego gatunku przykładem jednej, właściwej postaci pierwszoplanowej – aby rozwikłać tajemnicę dziwnych ataków na największe metropolie cała czwórka musi połączyć siły. A są to: detektyw, siostrzenica doktora Moralesa (to on odkrył/wynalazł ów rezonans) cierpiąca na nocne koszmary związane z traumatycznymi przeżyciami, asystent profesora oraz dociekliwy blogger.

W czasie rozgrywki możemy swobodnie dobierać team do wszelkich wypadów. Ba, trzeba to robić, bo inaczej możemy zapomnieć o ukończeniu gry. Kilkukrotnie musimy wykorzystać przynajmniej jednego dodatkowe członka ekipy, jak np. podczas akcji w komisariacie. Co ciekawe, wyłącznie Bennet, detektyw, mógł bez przeszkód dostać się do tego budynku. Dwóch kompanów wziął dla rozproszenia uwagi innych policjantów będących obecnie na służbie. Zresztą – nie zdradzę Wam więcej, koniecznie sami zagrajcie. Dodam tylko, że między bohaterami koniecznością jest wymienianie przedmiotów, a mogą oni także coś podpowiedzieć innym, czy naprowadzić nas na właściwy trop.

Do budowania odpowiedniego nastroju posłużyła również bardzo klimatyczna muzyka. Muszę przyznać, że deweloperzy się postarali i napisali naprawdę mroczny scenariusz, w którym nie brakuje wątków fantastycznych, traumatycznych przeżyć i wspomnieć oraz rozweselających komentarzy i dowcipów. Warto pochwalić fabułę też za to, że absorbuje uwagę gracza od początku do końca – na szczególną pochwałę zasługuje zakończenie tej opowieści. I nie jest ono pozytywne. Przynajmniej nie dla wszystkich.

Mimo niespecjalnego przywiązania do gatunku gier przygodowych, w Resonance bawiłem się przednio. Nie brakowało chwil frustracji i bezradności spowodowanych brakiem rozwiązania jakiejś zagadki, ale po chwili skupienia już wszystko było jasne – niemniej ta „chwila” niekiedy znacznie się przedłużała. Uważam, iż czas poświęcony tej produkcji nie poszedł na zmarnowanie. Tytuł wymaga od nas wysilenia szarych komórek i chwała mu za to. Może niezbyt atrakcyjnie, ale klimatycznie przedstawia się oprawa graficzna. Młodszych stażem graczy pewnie nie przyciągnie, aczkolwiek głodnych trudnych łamigłówek, spragnionych fanów przygotówek z pewnością zaintryguje i popchnie w stronę kupna Resonance: warto.

Materdea
27 sierpnia 2012 - 20:23