Pikselowe ludki biją X-Menów! - Brucevsky - 16 września 2012

Pikselowe ludki biją X-Menów!

Miałem tego nie robić. Miałem pilnować się, aby w tym samym czasie nie grać w dwa bardzo podobne do siebie tytuły. Taka sytuacja prowadzi tylko do konfliktów, w którym zawsze jedna produkcja jest pokrzywdzona i niezasłużenie ląduje na półce. Tak stało się i tym razem, choć herosi z X-Men Legends II jeszcze nie zostali znokautowani. Ale sędzia już ich liczy.

Jak to się stało, że bardzo dobry action-RPG, w którego grałem już kilkanaście godzin nagle wypadł z obiegu? Przecież jeszcze kilkanaście dni temu zachwycałem się rozwojem postaci i czekałem na pokaz umiejętności Storm, która zmiecie wrogów śnieżycą na cały ekran. Myślałem jaką czwórkę posłać do boju przeciwko sługom Apocalypse’a i powoli poznawałem historię dawnych wrogów, którzy jednoczą siły w obliczu nowego zagrożenia.

Wystarczyło kilku rozpikselowanych małych ludzików ze świata Ivalice. Uruchomienie Final Fantasy Tactics sprawiło, że zamiast pakować Wolverine’a zastanawiam się nad profesją dla swojego rycerza, Ulricha. Zamiast rzucać kartami i bić oponentów Gambitem przesuwam małe postacie po podzielonej na kwadraciki mapce i wybieram opcje ataku, leczenia lub specjalnych zdolności.

Teoretycznie obie gry mogłyby się uzupełniać, bo jedna jest nastawiona bardziej na akcję, a druga na skomplikowaną historię i taktyczne starcia w turach. W chwili obecnej jest jednak nikła szansa, aby kolejne wędrówki po świecie Ivalice przeplatały wizyty u profesora Xaviera i Magneto. Jednym z głównych powodów jest oczywiście czas, którego brakuje, ale są też i inne przesłanki.

Obieranie odpowiedniej taktyki rozwoju swoich postaci jest ważne w takich produkcjach, jak Legends II i Final Fantasy Tactics. Jakby nie patrzeć, levelowanie i uczenie swoich bohaterów nowych umiejętności jest głównym elementem tych gier. Nie można do tego podejść „z rozbiegu” i bez pomysłu rozdawać punkty na różne skille. Poza tym, dobrze jest mieć jakiś koncept na całą drużynę, a nie na jednego bohatera.

Rojo jakiś czas temu wspominał o „syndromie upgrade’u”. Wielu z nas wie, jak bardzo takie przyznawanie punktów doświadczenia i zdobywanie nowych umiejętności potrafi wciągnąć. Tylko, czy w ogóle da się to robić w dwóch różnych, równie rozbudowanych grach, jednocześnie? Na podstawie swojego przypadku stwierdzam, że chyba nie. Wolałem jedną odłożyć na później, aby móc się skoncentrować na wybranym świecie i jego herosach oraz systemie, a dopiero później wrócić i z podobnym zaangażowaniem „wgryźć się” w tę drugą.

Z jednej strony rozpoczęcie Tactics po kilku godzinach gry w Legends II było błędem. Z drugiej jednak, bawię się teraz znakomicie z produkcją Square Enix i cieszę się, że tak spędziłem już kilka godzin swojego czasu. Tylko jakoś po prostu trochę mi tych X-Menów żal...

Brucevsky
16 września 2012 - 13:32