F1 - sezon 2012 chyli się ku końcowi a zdecydowanego lidera brak - barth89 - 4 października 2012

F1 - sezon 2012 chyli się ku końcowi, a zdecydowanego lidera brak

Po dwukrotnym zdobyciu tytułu Mistrza Świata przez Sebastiana Vettela i zespół Red Bull Racing, a także absolutnej dominacji tego duetu w sezonie 2011 możnaby pomyśleć, że F1 jest nudna. Co prawda niejeden inżynier czy szef zespołu w padoku powie, że oglądalność podskakuje, kiedy zaobserwować da się jednostronne widowisko (patrz era Michaela Schumachera), ale dla kibiców najważniejsza jest nieprzewidywalność, zmiany lidera tabeli i ostra rywalizacja do samego końca. Taki jest właśnie sezon 2012.

A wszystko zaczęło się od zwycięstwa Jensona Buttona w Melbourne. Później Alonso w Malezji, Rosberg w Chinach, Vettel w Bahrajnie, Maldonado w Hiszpanii, Webber w Monaco, Hamilton w Kandadzie... Zaraz, zaraz - czyżby sezon 2012 zaczął się od zwycięstw siedmiu różnych kierowców w pierwszych wyścigach? Dokładnie, to historyczne wydarzenie! Skończyło się jednostronne punktowanie kierowcy Red Bulla, a zaczęła się prawdziwa walka na torze. Wyścig w Australii był doskonałym momentem, by dostrzec jak wiele stabilności i przyczepności dawały kierowcom dmuchane dyfuzory. Zakaz ich stosowania w tym sezonie sprawił, że pierwszy wyścig był walką kierowców nie tyle z rywalami, co z własnym bolidem i umiejętnościami (właśnie nerwowe uślizgi Red Bulli utwierdziły mnie w przekonaniu, że w tym roku stawka będzie bardziej wyrównana. Nie znaczy to jednak, że Newey nie ujawnił swojego geniuszu - przecież Red Bulle w klasyfikacji konstruktorów prowadzą. To tak sprawka bolidu, jak i zgranego duetu kierowców, ale jednak). Oczywiście kierowcy przyzwyczaili się już do zachowania bolidu, ale potrzebowali na to kilku weekendów wyścigowych.

2012 w F1 spokojnie można nazwać rokiem mistrzów - Vettel, Alonso, Hamilton, Button, Schumacher, Raikkonen. Wyborny gwiazdozbiór. Wszyscy rywalizują ze sobą jak równy z równym (no, może poza Schumacherem, który, choć wciąż znakomity, ustępuje troszkę młodszym kolegom. A może to wina jego Mercedesa?) i, o ile ktoś nie cierpi na nadmiar pecha, każdy ma szansę na zwycięstwo. Początkowo Alonso, liderujący obecnie stawce, wyróżniał się nieznacznie, ale po piętach deptali mu Hamilton i Vettel. Ten drugi miał sporo pecha podczas GP Europy, ale ostatnimi czasy Red Bull wraca do formy. Co do Hamiltona... ten wyczerpał już chyba limit pecha na ten sezon (kilka nieukończonych wyścigów), podobnie jak nieco wcześniej jego zespołowy kolega, który obecnie wydaje się być numerem jeden w zespole (i raczej pozostanie przez dłuższy czas, ale o tym później). Jeśli miałbym wskazać byłego mistrza świata, który w tym sezonie jeździ najbardziej regularnie to chyba wskazałbym Kimiego Raikkonena (w końcu ksywka Iceman zobowiązuje) - nie zawsze na podium, ale zawsze w czołówce.

Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do systemu DRS i stref wyprzedzania, które zwinnie i pocichutku zadomowiły się w wyścigowym widowisku. Nadal nie jestem zwolennikiem tego rozwiązania, ale muszę przyznać, że liczba i jakość wyprzedzeń w tym roku jest na tak wysokim poziomie, że te kilkanaście (kilkadziesiąt?) manewrów w strefie wyprzedzania nie razi już tak bardzo po oczach. Należy też pochwalić Pirelli za przygotowanie tegorocznych mieszanek opon, które nierzadko wymuszają na kierowcach i zespołach zmianę strategii w trakcie wyścigu.

Miesięcznik F1 Racing podał 12 powodów, dla których sezon 2012 jest najlepszym sezonem w historii. Oto one:

  1. "Więcej wyprzedzania niż kiedykolwiek" (w 2008 roku oglądaliśmy 156 wyprzedzeń w 15 GP na suchej nawierzchni. W 2011 roku doszło do 945 wyprzedzeń na suchej nawierzchni, najwięcej w GP Turcji - aż 126),
  2. "Wyrównana rywalizacja" (siedmiu zwycięzców w siedmiu pierwszych wyścigach, niewielkie różnice czasowe w kwalifikacjach i podczas wyścigów, ciasne finisze),
  3. "Opony Pirelli dodają ściganiu pikanterii",
  4. "Sześciu mistrzów świata w stawce",
  5. "Nowi zwycięzcy i kwitnące talenty" (Sergio Perez, Pastor Maldonado, Nico Rosberg, Romain Grosjean),
  6. "Transmisje lepsze niż wcześniej" (niestety, chodzi o Sky...),
  7. "Więcej wyścigów" (20 wyścigów, a na przyszłe sezony szykuje się GP New Jersey, GP Rosji, mówi się też o powrocie F1 do Argentyny i Meksyku. A co powiecie na GP Londynu?),
  8. "Więcej interakcji z kierowcami" (Twitter, Kibicowskie Fora FOTA etc.),
  9. "Produkcje filmowe o F1" ("Senna", "Rush"),
  10. "Większe bezpieczeństwo" (HANS, poprawione standardy na wypadek zderzeń bocznych, zaostrzone wymogi testów zderzeniowych),
  11. "Zdrowa stawka" (optymalna liczba 24 aut, z których tylko Caterham, Marussia i HRT znacząco odstają od czołówki, choć idzie im coraz lepiej),
  12. "Sport ważniejszy niż polityka" (liczy się czysta rywalizacja, a nie zagrywki poza torem. Najwięcej kontrowersji poltycznych wzbudził jedynie wyścig o GP Bahrajnu w 2012).

Co dalej?

Przed nami GP Japonii, Korei, Indii, Abu Dhabi, Stanów Zjednoczonych i Brazylii, a Alonso prowadzi ze 194 punktami, za nim jest Vettel (165), Raikkonen (149), Hamilton (142), Webber (132) i Button (119). Wszystko się może zdarzyć, bowiem do zdobycia jest jeszcze 150 punktów za pierwsze pozycje. Nie liczyłbym jednak na Hamiltona, który ten sezon chyba sobie odpuści. Już od dłuższego czasu w Lewisie musiało dziać się coś, co skłoniło go ostatecznie do opublikowania kontrowersyjnego wpisu na Twitterze, w którym udostępnił nałożone na siebie telemetrie jego i Jensona. Co prawda nie zdradził on niczego, o czy nie wiedzieliby konkurenci (dane tego typu da się uzyskać w inny sposób, chociażby przez dane z GPS), ale liczy się sam fakt, że kierowca niejako zaszkodził swojemu teamowi, udostępniając milionom użytkowników

Twittera poufne informacje McLarena. Jak to się skończyło? W Mercedesie. Lewis opuścił zespół, w którym był od dzieciństwa. Czy to dobrze? Jeśli pozwoli mu to rozwinąć skrzydła to jak najbardziej, ale osobiście uważam, że w Mercedesie kierowca ma znacznie mniejsze szanse na zdobycie mistrzostwa, niż w utytułowanym McLarenie. Z kolei sezon 2012 będzie ostatnim sezonem Michaela Schumachera w roli kierowcy F1, bowiem siedmiokrotny mistrz świata, legenda tego sportu, zapowiedział, iż przechodzi na zasłużoną (drugą) emeryturę. Szkoda... Wspomniałem, że Jenson Button będzie kierowcą numer 1 w McLarenie... Nie sądzę, by młody Sergio Perez, który w przyszłym sezonie zmieni barwy biało-czarne na srebrne, był dla McLarena właśnie TYM kierowcą. Może kiedyś, ale jeszcze nie teraz (swoją drogą jestem ciekaw jak Checo poradzi sobie w nowym, o wiele lepszym zespole). No i Felipe Massa powolutku łapie wiatr w żagle. Oby Ferrari dało mu kolejną szansę, zwłaszcza że Brazylijczyk jest idealnym partnerem dla Zaborczego Fernando Alonso.

Jedno jest pewne - czeka nas jeszcze wiele emocji (czekam na zakręt numer 1 w Austin!), walka o indywidualne mistrzostwo rozstrzygnie się najpewniej w Brazylii, a kibice mają powody do zadowolenia - w końcu trwa najlepszy sezon w historii F1!

Ja nieprzerwanie kibicuję Alonso, Buttonowi i Ferrari i Williamsowi, a Wy? I co sądzicie o tegorocznym sezonie? Kto zdobędzie tytuł mistrza świata wśród kierowców i konstruktorów? Co Wam się podoba, a co nie w F1 w 2012 roku?



<Spodobał Ci się tekst? Wpisy przypadły Ci do gustu? Polub growo&owo na Facebooku.>

barth89
4 października 2012 - 17:20