Nawet największe gry mają kiedyś swój kres i choć pamięć o nich nie zanika, to po upływie lat powraca już do nich coraz mniej osób. Legendy RPG, staroszkolne FPSy czy kultowe gry akcji – dziś mają swoje drugie „pięć minut”, kolejną szansę, by przypomnieć nam, starym wyjadaczom o swoich mocnych stronach, a nowych graczy przekonać nowoczesnymi środkami. Mowa oczywiście o portach klasycznych gier sprzed lat na smartfony.
Moim pierwszym telefonem była Nokia 3510i – jednocześnie pierwszy model Nokii z kolorowym wyświetlaczem o „porażającej” rozdzielczości 96x65 pikseli i 4096 kolorów. I o dziwo znalazło się na niego wiele grywalnych tytułów, nie tylko proste gry w stylu Snake’a, ale i te bardziej rozbudowane i klimatyczne, np. Prince of Persia (ten klasyczny) czy Townsmen – komórkowa wariacja na temat Settlerów. Jednak największą rewolucją w dziedzinie telefonów były moim zdaniem pierwsze powszechnie dostępne smartfony. Te inteligentne z nazwy telefony początkowo nie były tak popularne jak dziś, a większe możliwości oferowały ich bracia – PDA (palmtopy), czyli przenośne komputerki. Jednak jak historia pokazała, to ostatecznie smartfony wygrały tą batalię przechylając szalę na swoją korzyść i powodując, że PDA zniknęły z rynku w zasadzie całkowicie.
Swego czasu niesamowicie popularne były telefony z Symbianem, obecnie chyba najmniej udanym systemem operacyjnym, lecz swego czasu rządził on niepodzielnie i oferował naprawdę dużo. W końcu jednak pojawił się Android i OS – jak było dalej, wszyscy wiemy. Cofnijmy się jednak do czasów złotej świetności Symbiana. Jedną z wielu jego zalet była możliwość zagrania w gry z innych platform. Porty z NES-a czy GameBoya pozwalały cieszyć się rozbudowanymi, dużymi tytułami na przenośnych urządzeniach i sprawiały masę frajdy. W szczególności ciepło wspominam m.in. Pokemony, po które nie sięgnąłbym na żadnej innej platformie, jednak były to gry atrakcyjne wizualnie i bogate w szczegóły, grało się więc z wypiekami na twarzy i miało się ogromną uciechę, że można pograć w te klasyki na małym, przenośnym ekraniku w każdym miejscu.
Jednak prawdziwą radość przyniósł mi dopiero tytuł z PC, pierwszy FPS w prawdziwym 3D i z całymi pokładami grywalności, uruchomiony na Nokii 6120 classic. Mowa rzecz jasna o Quake’u. Przyznam, że już wtedy nie miałem ochoty pograć w ten znany tytuł na jego pierwotnej platformie, jednak smartfon dał mu drugą szansę i cieszy mnie, że udało mi się przejść calutką grę na dwu-calowym ekranie (!) i alfanumerycznej klawiaturze. To było zupełnie nowe przeżycie, bo gry powstałe z myślą o smartfonach nie były wówczas tak „miodne”, jak ja to lubię określać, a o takiej dynamice i poziomie gameplayu można było pomarzyć – na szczęście z pomocą przychodziły porty.
Dziś cieszę się podwójnie, że kolejne klasyczne gry trafiają na przenośne urządzenia. I tak pojawił się słynny Max Payne, w którego niestety z powodu posiadania zbyt słabego sprzętu nie dane mi było pograć w czasach jego świetności czy GTA III – pierwszy w trójwymiarze i niosący ze sobą tak wiele zmian sandbox od Rockstara. Takich tytułów oczywiście przybywa, choć wciąż uważam, że jest ich trochę za mało. Sam z chęcią pograłbym w np. pierwszego Half-Life’a, wierzę jednak, że będzie ich coraz więcej – wiele zależy od nas samych. Prawdopodonie nową szansę ku temu da granie w chmurze, niestety jednak, stałe połączenie z internetem w czasach, kiedy rozważa się ograniczenia transferu w internecie stacjonarnym (o mobilnym już nawet nie wspominając), nie brzmi to najlepiej.
Zatem pytanie do Was – jakie porty z PC i konsol marzą Wam się na smartfonach?
Co chcielibyście ujrzeć, a z czego już się cieszycie?