Crysis 3 - po raz pierwszy zostałem mile zaskoczony! - Prometheus - 27 lutego 2013

Crysis 3 - po raz pierwszy zostałem mile zaskoczony!

Prometheus ocenia: Crysis 3
87

Crysis to jedna z tych serii, których nie doceniłem i z perspektywy czasu tego żałuję. Oczywiście w pewnych kwestiach nadal podtrzymuję swoje zdanie: seria miała swoje wzloty i upadki, wciąż, czy tego chcemy czy nie, jej najmocniejszą stroną jest oprawa wizualna i niestety dopiero „trójka” zgrabnie łączy zalety sandboxowej „jedynki” z tunelową „dwójką”. Postanowiłem zmierzyć się z legendą nanokombinezonu i onieśmielony zwracam Crytekowi honor: po raz pierwszy wykonaliście kawał solidnej roboty! Wersja recenzowana (i najbardziej dopieszczona): PC.

Crysis%203%20-%20po%20raz%20pierwszy%20zosta%u0142em%20mile%20zaskoczony.%20Dzi%u0119ki%2C%20Crytek%21

Przyznaję, pierwszy Crysis był przeze mnie (i pewnie nie tylko mnie) określany mianem grywalnego benchmarka i wciąż za specjalnie dobrze go nie wspominam. Oczywiście nadal pod względem wizualnym gra robi duże wrażenie i aż trudno uwierzyć, że od premiery niej minęło bagatela sześć lat. Nie da się ukryć, że swój wkład w ten zastój miały konsole, ale i tak Crytek postanowił nie tak dawno temu przeportować pierwszą część na current geny. Dużą niewiadomą był za to dla mnie Crysis 2, które z jednej strony zaskoczył mnie pozytywnie, z drugiej trochę zniesmaczył. Spodobało mi się to, że w kampanii nie było miejsca na nudę. Było bardzo dynamicznie, a jednocześnie taktycznie. Ten ostatni element został zresztą całkiem dobrze rozwinięty, dzięki czemu zamiast bezsensownego torowania sobie drogi ciężkim uzbrojeniem można było się pobawić w łowcę rodem z „Predatora”. Idąc dalej, czas na gorsze wiadomości: sandbox nie zawsze się sprawdza i mam wrażenie, że przy drugiej części twórcy za bardzo wzięli sobie te słowa do serca. W efekcie tego większość rozgrywki pokonujemy w dobrze znanych graczom „tunelach” od czasu do czasu mając do dyspozycji nieliczne rozgałęzienia. Nie ma się jednak co łudzić: gdyby nie nanokombinezon i bardzo ładna grafika (choć na PC początkowo potraktowana po macoszemu) Crysis 2 raczej nie wyróżniałby się za specjalnie od wysypu innych, przeciętnych FPSów.

Co do ostatniej części topowego shootera od Cryteka, dzisiejszego dania głównego, nie miałem złudzeń, a jako, że materiałów przedpremierowych w ogóle nie oglądałem (uważam po prostu, że psują odbiór gry), dodatkowo spotęgowało to moje wyobrażenie na temat gry. Od razu uspokajam: jest bardzo dobrze. W życiu nie przypuszczałem, że Crysis 3 będzie w stanie mnie pozytywnie zaskoczyć i jak widać sam się przeliczyłem. Na początku warto wspomnieć o rzeczy pozornie w tej grze najważniejszej: grafika w wersji pecetowej została tym razem maksymalnie dopieszczona, co przełożyło się na niemałe wymagania sprzętowe. Wszystkich pecetowców powinna zainteresować przede wszystkim część dotycząca karty graficznej: aby zagrać w grę, należy mieć kartę z obsługą DirectX 11. Z drugiej strony nikt nie powinien czuć się oszukany ani zaskoczony – to Crytek, mistrz wyznaczania celów, których nie osiągnął jak dotąd nikt. W dodatku GPU z obsługą jedenastej wersji bibliotek nie jest znowuż żadną egzotyką i praktycznie każdy może sobie na to pozwolić.

''To absolutnie najładniejsza gra, jaka kiedykolwiek wyszła. Koniec, kropka.

Wersja PC to więc w znaczącej większości tekstury ostre jak żyleta, przepiękne efekty i lokacje zaprojektowane z kunsztem, którego nie zawstydziłby się żaden mistrz. Nie jest to tak zaskakujące, kiedy przypomnę sobie część poprzednią. Nawet po premierze paczki tekstur i efektów dla PC miewała gorsze momenty: sprite'y pamiętające lata dziewięćdziesiąte (po ludzku: brzydkie, płaskie z każdej strony obiekty) czy miejscami kiepskiej jakości tekstury Pewnie w każdej innej produkcji można by to przeboleć, ale to w końcu Crysis! W „trójce” zaimplementowano więc parę ciekawych smaczków, jak choćby bardzo realistyczne smugi na szybie nanokombinezonu, widoczne tylko pod ostre światło – niby drobnostka, ale cieszy oko. Jakość jakością, ale nawet najostrzejsze tekstury nie obronią się, jeśli lokacje są zaniedbane. Na szczęście styl graficzny Crysisa 3 bardzo przypadł mi do gustu, a tego trochę się przed premierą obawiałem. Nowy Jork z części poprzedniej robił oczywiście wrażenie, podobnie zresztą jak wyspa Ling Shan, jednak dopiero miejska dżungla (termin w tym przypadku idealnie pasujący do lokacji) z Crysisa 3 spowodowała u mnie prawdziwy „opad szczeny”. Wysokie na circa dwa metry źdźbła dzikiej trawy poruszającej się pod wpływem wiatru, zniszczone drapacze chmur i niesamowita infrastruktura Cell (podniebna kopuła) oraz Cepidów (końcówka gry w szczególności) – to naprawdę ósmy cud gry.

Crysis%203%20-%20po%20raz%20pierwszy%20zosta%u0142em%20mile%20zaskoczony.%20Dzi%u0119ki%2C%20Crytek%21
Psycho(l) trochę się postarzał i zmienił, ale wbrew pozorom odgrywa
w Crysis 3 rolę nawet ważniejszą od głównego bohatera.

Dość jednak o grafice – przechodzimy do rzeczy nie mniej ważnej, czyli rozgrywki właściwej. Wierzcie mi lub nie, ale gdyby twórcy nie pokusili się na trochę zmian (które bardzo trafiły w moje gusta), nieprędko tknąłbym tą grę. Do tych należy zaliczyć fabułę. Chociaż wciąż jest tylko cieniem rozgrywki i biorąc pod uwagę treść nie oferuje nic ponadto, co już widzieliśmy, to jednak forma jest zdecydowanie dojrzalsza. Pojawiają się tajemnicze wizje, pytanie ile człowieka w człowieku i stwierdzenie, że prawdziwy żołnierz nie potrzebuje zabójczej technologii, by być najlepszym. Niby to wszystko już wiedzieliśmy, ale grając w Crysisa 3 miałem wrażenie, że po raz pierwszy od dawna mam w FPSie do czynienia z czymś dojrzalszym niż tylko źli, potężniejsi kosmici i hektolitry wylewającej się z ekranu krwi.

Technicznie ostania część Crysisa jest bardzo udanym miksem dwóch poprzednich. Zamiast jednej, wielkiej lokacji albo wąskich tuneli mamy od czynienia z paroma mniejszymi półotwartymi terenami połączonymi punktami, które popychają fabułę do przodu. Oczywiście nie możemy cofać się do wcześniej odwiedzonych lokacji, ale nawet nie odczułem takiej potrzeby. Znalazło się za to miejsce na drobne zadania poboczne. Nie jest to nic ponad „przynieś, podaj, pozamiataj”, ale bardzo urozmaica rozgrywkę. Zresztą rzucany na pole bitwy nie czuję się jak w Call of Duty czy jakimkolwiek innym typowym shooterze z chowaniem za osłonami i zabijaniem żołnierzy z dwóch broni na przemian. Czuję, że mogę więcej: podejść po cichu w trybie maskowania i równie bezgłośnie wyeliminować przeciwnika bronią z tłumikiem albo... specjalnym łukiem, wciąż pozostając w ukryciu. Samo w sobie było możliwe już w części pierwszej, ale dopiero łuk dał mi możliwość poczucia się jak prawdziwy łowca. Z racji mocno ograniczonej liczby strzał to raczej broń na specjalne okazje i tak też ją traktowałem, przez co stała się jeszcze bardziej unikatowa. Jest równocześnie wielofunkcyjna: łuk ma różne siły naciągu, strzały oferują różne efekty, a te „zwyczajne” można odzyskiwać z ciał przeciwników. Został też położony, ku mojej uciesze, jeszcze większy nacisk na taktykę. Wrogów i różniste „znajdźki” możemy znaczyć w trybie wizjera, a wieżyczki czy pola minowe hakować przy pomocy prostej minigierki. W dodatku przyjdzie nam nosić i korzystać z broni samych Cepidów – bardzo miłe urozmaicenia.

''Crysis 3 wziął niemal wszystko co najlepsze ze swoich
poprzedników i połączył w zgrabną całość.

Skoro przy przeciwnikach jesteśmy, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że od niepamiętnych czasów sztuczna inteligencja stoi w miejscu. Nie oczekiwałem tutaj wprawdzie jakichś wielkich rewolucji, ale na normalnym poziomie trudności na PC gra nie była za specjalnie wymagająca nawet dla tak przeciętnego i nieobytego z multiplayerem gracza jak ja. Jako rekompensatę brać pecetowa dostała dodatkowy, piąty poziom trudności, różniący się raczej ilością obrażeń, jakie możemy przyjąć, niż zachowaniem AI.

Crysis%203%20-%20po%20raz%20pierwszy%20zosta%u0142em%20mile%20zaskoczony.%20Dzi%u0119ki%2C%20Crytek%21
Łuk: broń doskonała i bardziej finezyjna od wyrzutni rakiet.

Warto pochwalić też walki z bossami, które bardzo mnie usatysfakcjonowały, w przeciwieństwie do poprzednika bowiem nie wystarczy wpakować w bossa tony ołowiu albo obsadzić ładunkami C4 – trzeba ruszyć głową, co specjalnie wymagające nie jest, a pokazuje, że tak właśnie powinno się robić gry (podobnie zresztą pod tym względem wypadł Bulletstorm).

Niestety, przyszedł czas na szczyptę soli w beczce miodu (celowo pominąłem tu nazwę „dziegieć”, gdyż nie psuje to ogólnego wrażenia). Muzycznie gra nie wyróżnia się za specjalnie. O ile ścieżka dźwiękowa Crysisa 2 to kawał solidnej roboty (główny motyw Zimmera w szczególności), w „trójce” zabrakło mi tego „czegoś”. W tym przypadku muzyka to tylko tło, a wielka szkoda. Idąc dalej: jeśli ktoś oczekiwał rewolucji to jej nie dostanie – to wciąż współczesny FPS z typowymi dla tego gatunku wadami, w dodatku bardzo krótki – jak to w FPSach bywa. Średni czas dla tej gry to około sześć godzin, co szału nie robi. Mi zajęło to niecałe osiem godzin, ale tylko dlatego, że  delektowałem się widokami i nie śpieszyłem nadto. Niestety w porównaniu do poprzednich części to wyjątkowo krótko. W grze czułem lekki powiew świeżości, i chociaż nie dostałem niczego nowego, bawiłem się świetnie. Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek to powiem: Crytek mnie zaskoczył i to bardzo pozytywnie. Wprawdzie grę razem z kontem pożyczyłem na czas przejścia fabuły i cena premierowa jest z pewnością wygórowana, to po obniżkach, które są pewniakiem w przeciągu najbliższych paru miesięcy - zdecydowanie polecam.

------------------------------------------------

Zapraszam też na facebook.com/dinosfera- łatwy i szybki dostęp do wszystkich publikowanych przeze mnie materiałów i innych ciekawych rzeczy. Uwagi i konstruktywna krytyka mile widziana!

Prometheus
27 lutego 2013 - 13:33